Ray Bradbury znany jest szerokiej publice głównie dzięki ekranizacji jego głośnej powieści 451 stopni Fahrenheita. Utwór Jakiś potwór tu nadchodzi został napisany w 1962 roku, na polskim rynku w formie książkowej pojawił się w roku 2009 i jest to, jak na razie, dopiero trzecia powieść tego autora wydana w naszym kraju. Zostało ich jeszcze sporo, bo Bradbury – pomimo tego, że w tym roku kończy 90 lat – nadal jest aktywnym pisarzem i mam nadzieję, że więcej jego książek ujrzy światło dzienne w Polsce.
Jakiś potwór tu nadchodzi jest opowieścią o dwóch przyjaciołach, Williamie Hallowayu i Jimmym Nightshadzie, którzy żyją w sennym miasteczku Green Town i z niecierpliwością oczekują mających niedługo nadejść czternastych urodzin. Bohaterowie są swoimi przeciwieństwami – Will jest spokojny i ułożony, a Jim żądny mocnych, niekoniecznie akceptowanych przez rodziców, wrażeń; może właśnie dlatego tak doskonale się uzupełniają. Pewnej nocy w ich rodzinnym mieście, zupełnie nieoczekiwanie o tej porze roku, pojawia się lunapark. Chłopcy jednak, pomimo swojej oczywistej ekscytacji, uważają to za podejrzane. Bo jakież normalne wesołe miasteczko otwiera swoje podwoje w październiku? Jak się jednak okazuje już podczas pierwszej wizyty, nie jest ono do końca takie zwyczajne: pełen przerażającej magii labirynt luster, udręczony karzeł, który kogoś bohaterom przypomina, skrywająca niezwykły sekret karuzela i wszechobecny zapach waty cukrowej, kuszący mieszkańców miasta niczym rosiczka owady. Obawy bohaterów zdaje się potwierdzać ojciec Willa i dlatego gotów jest podać im pomocną dłoń w rozszyfrowaniu tajemnic lunaparku.
Przez długi czas nie wiadomo, czym tak naprawdę jest ten park rozrywki, skąd się wziął i czego chce od mieszkańców miasteczka. W poświacie kolorowych świateł lunaparku na światło dzienne wychodzą pragnienia i tęsknoty każdego z bohaterów. Ojciec Willa wyraźniej dostrzega ciążące na nim piętno starości, jednak zapał, z jakim angażuje się w tę sprawę, ukazuje, iż w głębi duszy pozostał chłopcem. Z kolei mali bohaterowie, wymykając się nocą z domu, aby oglądać cuda i tajemnice lunaparku, pragną zakosztować przyjemności bycia starszym; kojarzy im się to z życiem pełnym wrażeń. Z tego samego powodu dorośli ludzie pragną powrotu młodości – to dla nich czas rozrywek. Jednak powieść pokazuje, że każdy wiek na swoje prawa i nie można, mając lat 30, podchodzić do życia tak beztrosko, jak 15-latek.
Jakiś potwór tu nadchodzi to powieść silnie symboliczna. Wesołe miasteczko staje się w tym przypadku wcieleniem zła. Bradbury chce pokazać czytelnikom, że jest ono przyjemne, łatwe i pełne rozrywek, przez co tak bardzo kuszące. Trzymanie się reguł jest nudne, to zło wprowadza w życie urozmaicenie, przy nieistotnym z pozoru koszcie – wyrzutach sumienia. Jednak to zgubna transakcja, bo pomimo, że zło jest wygodniejsze i daje więcej przyjemności z życia, zżera człowieka od środka i sprawia, że gubi on sens istnienia. Niczym kontrakt z diabłem, który w zamian za duszę śmiertelnika oferuje mu wszystkie cuda świata.
"Jakiś potwór tu nadchodzi" – ten cytat z Szekspira doskonale oddaje nastrój powieści. Czająca się w zakamarkach niezdefiniowana groza, która sprawia, że czytelnik boi się, choć nie do końca wie dlaczego. Oddana jest tu atmosfera późnego letniego popołudnia – ciepłe słońce, leniwy śpiew ptaków – w które, skryte w cieniu drzew, wkrada się "coś". Cała opowieść posiada mocno surrealistyczny klimat: z początku przypomina przyjemną, popołudniową drzemkę, w którą wplata się element niepokoju. Spokojny sen z czasem przeradza się w prawdziwy koszmar, a czytelnik chce się z niego jak najszybciej obudzić. Podczas lektury towarzyszyło mi uczucie, że akcja jest tu tylko elementem wplecionym, bo rdzeniem powieści są emocje i odczucia bohaterów odzwierciedlone bardzo plastycznymi, poetyckimi wręcz opisami, które pojawiają się w książce w ogromnej ilości. To zadziwiające, że pośród tego morza opisów wyłania się, nie wyspa, lecz cały kontynent fabuły.
Najbardziej przyjemny aspekt powieści to humor, który raz po raz przyprawia czytającego chłopięce przygody o uśmiech na twarzy. Jest ciepły, serdeczny, zupełnie jak to październikowe popołudnie, którego klimat tak silnie da się odczuć w powieści. Jakiś potwór tu nadchodzi zawiera elementy młodzieżowej książki przygodowej – przyjaźń, przygodę zabarwioną niebezpieczeństwem i szczęśliwe zakończenie. Dodatkowo otrzymujemy niesamowity świat nasączony bogactwem opisów, choć chwilami ich nadmiar przytłacza i staje się męczący. Nie zmienia to jednak faktu, że lektura powieści jest niezwykle przyjemną i relaksującą czynnością. W dodatku to historia z morałem: nigdy nie trać pogody ducha, bo szczerym uśmiechem można zdziałać więcej, niż całą artylerią zła.