Szok i niedowierzenie.
Tak mogłabym opisać odczucia towarzyszące mi w trakcie lektury finalnych fragmentów powieści Weronika Tomala "Jakby jutra miało nie być".
Teraz dosadnie zrozumiałam ideę tego tytułu...
"Człowiek jest w stanie przywyknąć do wszystkiego. Ta rzeczywistość, tak odmienna od polskiej, z każdy kolejnym zjazdem zwyczajnie przestała mnie zaskakiwać. Obca ziemia stała się drugim domem."
Adam jest żołnierzem, którego los dotkliwie doświadczył. Nie chodzi tu o działania wojenne, gdyż na tym polu nie poniósł żadnych strat, ale o kwestie osobiste. Jego żona popełniła samobójstwo, a on sam przez pewien czas znajdował się w kręgu podejrzanych.
Gdy po udanej misji powraca do kraju poznaje siostry: Malwinę i Oliwię. Żadne z nich nie spodziewało się jak zakończy się ta znajomość...
"To już nie jest Adam ze szkolnych lat. Ten obcy mi facet po prostu emanuje męskością."
Oliwia od zawsze była tą rozsądniejszą z sióstr. Na jej barkach spoczywała opieka nad Malwiną, która mimo tego, że była coraz starsza, wciąż wymagała nadzoru. Po wylewie ojca to Oliwia zajęła się prowadzeniem rodzinnego interesu, a młodsza siostra nie kwapiła się do pomocy. Pojawienie się Adama zaostrzyło i tak już napięte stosunki sióstr.
Czy kobietom uda się dojść do porozumienia?
"Zerkam na nią i widzę, że na mnie patrzy. Przez parę sekund wymieniamy spojrzenia. Tym razem się nie odwraca. Oddycham coraz głębiej i coraz szybciej."
Malwina, Oliwia i Adam.
Czy to wierzchołki klasycznego trójkąta? Niestety, w ich relacji nie wszystko jest czarno-białe. Nie wszystko to, o czym czytamy w powieści jest takie, jakim nam się wydaje, a z niektórych rzeczy nawet nie zdajemy sobie sprawy. Przyznam, że tym razem autorka mocno mnie zaskoczyła! Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie mam tu na myśli samego finału, gdyż ten w swoim schemacie zbliżony jest do zakończenia książki "Cały jestem Twój". Chodzi mi o wydarzenia, które miały miejsce już w końcowych fragmentach tekstu, ale jeszcze przed finałową sceną.
"W tym momencie nie istnieje nic oprócz nas i magii. Bo to właśnie jest magia. Nie wierzyłam w jej istnienie, a tymczasem ona jest tak blisko. Na wyciągnięcie ręki."
Lektura powieści "Jakby jutra miało nie być" sprawiła mi dużo radości. Dostarczyła szeregu emocji, począwszy od zadowolenia i szczęścia, aż po mordercze myśli, które towarzyszyły mi w końcowych partiach tekstu. Weronika Tomala ma ten dar, że postaci spod jej pióra są wyraziste i mocno zindywidualizowane. Na uwagę zasługuje wyraźne rozróżnienie języka wypowiedzi Oliwii i Adama, czyli dwóch bohaterów, z których perspektywy widzimy świat przedstawiony w powieści.
"Ale nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć długofalowych skutków podjętych decyzji. A życie życie nie tylko ryzyko. To przede wszystkim loteria, w której każdy z nas bierze udział."
Na kartach książki "Jakby jutra miało nie być" znajdujemy też wiele przemyśleń autorki odnoszących się do życia człowieka. Zainteresowanie wzbudzają ciekawe porównania, które pozwalają nam lepiej zrozumieć otaczający nas świat.
A jego nie tak łatwo pojąć, gdyż wbrew naszym oczekiwaniom nie ma tu sprawiedliwości. Każdy z nas dostaje od losu inne karty i musi nauczyć się nimi grać, starając się jak najlepiej rozegrać tę grę, w której stawką jest nasze własne życie.
Moja ocena 8/10.