Współczesna kobieta jest świadoma swojej urody i potrafi ją eksponować. Puder, róż, cienie do powiek, szminka czy tusz do rzęs, lakier do paznokci i perfumy - to tylko niektóre z upiększających kosmetyków, pozwalających na poprawę wyglądu. Do tego dochodzi jeszcze odważny, podkreślający kształty i skąpy ubiór, modne uczesanie, dbanie o zdrowie i figurę. Gdy i to zawodzi, zawsze można jeszcze oddać się pod rękę wprawnego chirurga plastycznego. Żyjemy w czasach, gdzie miła aparycja jest podstawą sukcesu, gwarantem dobrego samopoczucia. Jednak czy zawsze tak było? Jak wielką drogę musiała przejść historia, by znaleźć się w punkcie reprezentowanym przez współczesność? Aby zdać sobie z tego sprawę wystarczy cofnąć się do średniowiecza, które skupiało się tylko na walorach duchowych, czy renesansu, powoli przełamującego ten nurt, wciąż jednak dalekiego temu, co zastajemy teraz. Piękno w renesansie to przede wszystkim ciało naturalne, wyzbyte ze sztuczności, unikające opalenizny, wręcz blade. Uwaga koncentrowała się na „górze”: twarzy, oczach, dłoniach, piersiach, o ciele mówiło się mało i zawsze o ubranym, ukrytym pod warstwą stroju. Jak bardzo odbiega ten kanon od dzisiejszego, ile przewrotów musiało się dokonać, by to zmienić…
Georges Vigarello, francuski historyk, od kilkudziesięciu lat bada przeobrażenia, jakie zaszły w historii, odnośnie postrzegania ciała. W swoich wcześniejszych publikacjach zajął się m.in. historią zdrowia i choroby, czystości i brudu, szczupłości i otyłości, prześladowań, gwałtu („Historia zdrowia i choroby”, "Czystość i brud", „Historia gwałtu”), teraz, kolejną książką, uzupełnia wcześniejsze badania, poddając obserwacji kanon piękna. Jego zainteresowania nie dotyczą jedynie poszukiwań idealnego wzoru, odzwierciedlenia piękna czystego, ale zajmują się szeroko pojętym upiększaniem ciała: począwszy od barwiczek, różów i bielideł, poprzez suknie, gorsety i uczesania, na samoświadomości ciała, jego pielęgnacji i technik poprawiania skończywszy.
Autor śledzi osiągnięcia poszczególnych epok, sprzyjające rozwojowi technik upiększania. Odwołuje się do wynalazków takich jak lustro czy waga, teatr i kino, które rewolucjonizują rynek. Książka podzielona jest na pięć części, z których każda szeroko omawia inny okres czasu: od wieku XVI–stego, po współczesność. Swoje badania Vigarello popiera tekstami źródłowymi, pismami, które przywołuje, cytatami, statystykami i interpretacją malarstwa. Zwraca uwagę na słownictwo ówczesnych twórców i jego ewolucję, doszukując się tym samym zmian w życiu codziennym ludzi tamtych epok. Przygląda się ciału, ubiorowi, technice i stylowi życia, upatrując w nich źródła zmian.
Styl badacza jest naukowy, bogaty w terminologię i przypisy, jednak książka jest przystępna w odbiorze. Jedynymi minusami są: obecność przypisów nie u dołu strony, pod tekstem, ale zebranie ich z tyłu książki (przeszkadza to w lekturze) oraz brak reprodukcji omawianych przez pisarza dzieł malarskich, które stanowiłyby oczekiwany kontekst.
„Historia urody” jest przede wszystkim znakomitą pozycją dla historyków, kulturoznawców i filologów, ale nie tylko. Autor wzbogaca swoje dzieło o ciekawe przykłady, anegdoty i zestawienia, które wpływają na lepszy odbiór całości. Czytelnicy, którym jest znany z poprzednich publikacji, odnajdą w najnowszej pozycji tę samą pilność, dociekliwość i fachową wiedzę, obecną w poprzednich, a ci wszyscy, którzy nie mieli jeszcze styczności z Vigarello, będą mogli uzupełnić swoją wiedzę. Historyk podejmuje się interesujących tematów, badając wpływy przeszłości na współczesność, wyszczególniając drogę ewolucji ideału piękna. Publikacja warta uwagi i wnosząca wielki wkład w historię obyczajów.