Kiedy wydawnictwo Phantom Books rozpoczęło sprzedaż jeszcze nieistniejącego zbioru Sabat, nie wahałem się ani minuty. To miało być ekskluzywne wydanie, łączące ze sobą teksty składające się na fundament cyklu znany z lat dziewięćdziesiątych oraz dodatki, które miały powstać jako spuścizna minionego czasu. Przez kilka miesięcy czujnie obserwowałem, jak rozwijał się projekt i byłem dumny, że jestem jego częścią w postaci zadeklarowanego czytelnika.
Edycja kolekcjonerska to dwa opasłe tomy, a świeże tłumaczenie, jak i układ tytułów może wprowadzić nowego czytelnika w lekkie zakłopotanie. Pierwszy tom antologii, poza wstępami, otwiera oczywiście tytuł „Cmentarne hieny” stanowiący pierwszą część cyklu o Marku Sabacie. Tutaj wszystko się zgadza, poznajemy głównego bohatera, jego wyjątkowe zdolności oraz bardzo bogatą przeszłość. Niecodziennie spotyka się księdza o homoseksualnej przeszłości, opętanego egzorcystę i specjalsa elitarnej jednostki wojskowej SAS w jednej postaci. Aaa i erotomana, otwarcie zaspakajającego swoje żądze w samotności, bądź z przypadkowo napotkanymi kobietami. Jurnego wąsacza na wzór Rona Jeremego.
Drugi tytuł to drobna zmyłka w postaci tłumaczenia, bo miejsce Krwawej bogini zastępuje „Handlarze krwią” jednak treść, pozostaje bez większych zmian. W dalszej kolejności niespodziankę stanowi „Wioska wampirów”, która jest opowiadaniem autora, a wydarzenia w nim zawarte plasują się właśnie po drugiej części cyklu. Jeśli dla kogoś dwieście stron demonicznych zmagań jest wystarczającym obszarem na rozwinięcie i zakończenie wątku, to tutaj dostąpi mega kompresji. Krótko, prosto i nadal ciekawie.
Czwarty tytuł to trzecia część cyklu, czyli „Kult kanibali” i zdecydowanie najmocniejsza odsłona. Brutalna, krwista i przyprawiająca o mdłości historia, gdzie na każdym kroku słychać skwierczenie palonego mięsa i niemal czuje się jego smak. Podobnie jest z rytuałami, które w tej odsłonie są tak absorbujące, że mimo ohydności, nie sposób odwrócić od nich wzroku.
Tą częścią kończymy etap twórczości Guya N. Smitha dopełniając ten tom szeregiem dodatków w postaci zdjęć autora oraz tekstów nawiązujących do tematu. Zasłużone miejsce mają również opowiadania polskich autorów, w tym przypadku Łukasza Orbitowskiego i Wojciecha Chmielarza.
Pierwszy, oderwany pod względem chronologii wydarzeń, ukazuje Marka Sabata już w podeszłym wieku, który mimo to jest ciągle aktywny i podejmuje się rozwiązania kolejnej zagadki. ”Noc, kiedy przyszedł diabeł” to opowiadanie na wzór dobrze już znanego schematu. Ciekawość, żądza i wplątanie się w najgorszy scenariusz. Troszkę inaczej jest w przypadku opowiadania „Wunderwaffe”, które ocierając się o wydarzenia z drugiego tomu, przenosi czytelnika do polskiego pasma górskiego w Sudetach Środkowych, czyli Gór Sowich i tajemnicy III Rzeszy oraz polskiego kleru.
„Wykonaj zadanie i zapomnij — tak nauczał SAS.” (Kult kanibali)
Ten cytat jest bardzo wymowny, bo przypomina mi zasadę "trzech Z" z okresu szkoły średniej — Zakuj, zalicz, zapomnij. W tym przypadku mógłby świetnie wyrażać nastroje czytelnika po pierwszym kontakcie z cyklem Sabat. Przeczytaj i zapomnij, bo nie ma co ukrywać, jest to niskolotna opowieść. Prosta, śmieszna, ale również przerażająca, bo kiedy czytałem tę historię jako nastolatek, była dla mnie kamieniem milowym. Lekturą, która odkrywała przede mną wiele tematów, przed którymi chronili mnie rodzice. Sceny morderstw, seksu czy rytuałów nie mieściły mi się wówczas w głowie. Chłonąłem je więc jako coś zakazanego, jako coś, czego nigdy nie powinienem przeczytać. Jak zakazany owoc, po który nie powinienem nawet sięgnąć.
To bogata i przede wszystkim sentymentalna podróż w czasie.