Dobry felieton nie jest zły zwłaszcza gdy osoba pisząca ma i wiedzę i odpowiedni dystans do spraw o których piszę. Z przyjemnością sięgnęłam po "Święte krowy na kółkach" Jacka Fedorowicza, bo pamiętam jego poczucie humoru jeszcze z czasów "Dziennika telewizyjnego". To człowiek bogaty w wszelakie doświadczenia i posiadający nieocenioną zdolność postrzegania świata takim jaki jest. W genialny sposób wyłapuje niuanse , na które inni nie zwróciliby uwagi i bogaci je swoim komentarzem. A trafnie komentować potrafi jak mało kto...Wiedziałam, że będzie wesoło, a jednocześnie nie zawsze przyjemnie. Lekturę polecam zwłaszcza wszystkim tym, którzy potrafią się śmiać z własnych ułomności oraz (nie ukrywajmy) naszych przywar narodowych. Jako naród również posiadamy małe mankamenty. Nie wszystkie da się wykorzenić, z większości można jednak śmiało się pośmiać, oczywiście w odpowiednim kontekście.Trochę wdepnę teraz na grząski temat jakim jest w naszym kraju polityka. Całkiem sporo jej u Fedorowicza i zarówno zwolenników jednej jak i drugiej z głównych partii mogą zaboleć pewne wynurzenia. Można jednak powiedzieć, że sami politycy nie są bez winy. Wiadomo, że nie wszystkim i nie wszystko musi się podobać. Wracając jednak do tematu właściwego jakim jest recenzja tej książki muszę przyznać, że nie sposób powiedzieć o niej "zwykła". Publikacja dzieli się na kilka rozdziałów, a każdemu z nich przypisany jest konkretny temat. I tak przez sport po problemy językowe zmierzamy ku polityce. Podział na rozdziały i podrozdziały jest całkiem przyjemnym rozwiązaniem, bo dzięki niemu możemy sobie pozwolić na wybiórcze czytanie każdej z opowieści bez obaw o utratę wątku myślowego. Dodatkowo, większość mniej lub bardziej poważnych rozważań autor wzbogacił rysunkami, które stanowią ich idealną puentę. Śmiało mogłabym przytoczyć tu dowolny fragment książki i byłby on udanym cytatem. Pozycja ta charakteryzuje się naturalnym urokiem. Kusi czytelnika każdą kolejna historią i nie pozwala na odłożenie jej na półkę. Zdecydowanie nie chodzi tu o zachowanie chronologii, a radość płynącą z lektury. Nie ukrywam, że niejednokrotnie na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Czasami śmiałam się wręcz na głos, bo nie sposób było ten śmiech powstrzymać. Satyra, ironia i dystans w połączeniu z troską zwykłego, szarego obywatela tworzą tu mieszankę wybuchową. Chwilami robi się całkiem poważnie.Wśród ponad stu felietonów znalazły się również refleksyjne opowiadania nawiązujące do czasów dzieciństwa i wczesnej młodości autora z których dodatkowo dowiadujemy się sporo o dawnym wyglądzie Warszawy. Jedyny zarzut jaki mam wobec tej książki, to to, że lektura upłynęła zdecydowanie za szybko. Z przyjemnością będę jednak powracać do niektórych momentów i złotych myśli autora. Ja pisarskiemu urokowi Jacka Fedorowicza nie mogłam się oprzeć.