Jeśli bym nie dokończyła tej powieści miałabym o niej zupełnie inne zdanie niż po tym, jak doszłam do ostatniej strony. Dlaczego? Bo po dość zwyczajnej, często brutalnie szczerej relacji z życia krzywdzonego psychicznie i fizycznie przez rodziców chłopca, pojawia się mocne uderzenie w postaci relacji z wydarzenia, które trwale napiętnowało bohatera, zniszczyło mu życie, było przyczyną większości jego niepowodzeń. I potem rozmyślania… pełne traumy, lęku i smutku aż do wyjaśnienia przyczyn powstania tych powieści. Sam koniec jest naprawdę przejmujący, broni całą powieść, nadając jej jakiś taki szczególny wydźwięk.
Koniec świata w obrazkach zaskoczyła mnie jeszcze jedną rzeczą. Mianowicie relacją między tytułem i treścią. Naprawdę czytając poszczególne rozdziały, widząc oczami wyobraźni wszystkie opisywane wydarzenia, miałam wrażenie, że przeglądam obrazki… układam z nich jeden wielki obraz. Dziwne uczucie ale myślę, że to nie lada sztuka, plus dla autora.
To książka ciekawie napisana. Pierwszoosobowa, rozdzielona narracja skacze po różnych okresach z życia bohatera, prezentując krótkie aczkolwiek wyraziste, przejrzyste ujęcia z różnych lat, od chłopięcych, przez młodzieńcze aż do teraźniejszości gdy jest już w podeszłym wieku. Tym samym całą przyczynę nieszczęśliwego życia, bohater wyjawia dopiero na końcu i podoba mi się to. To dało element zaskoczenia, niespodziankę, wręcz wywołało szok.
Czasami miałam wrażenie, czytając, że poszczególne akapity nie łączą się ze sobą, że panuje w tej powieści chaos, ale to tylko złudzenie. Przeczytawszy dalej, wszystko składało się w całość.
Ta książka mną wstrząsnęła, pokazała jak wielka jest siła pamięci, jak trudno skrzywdzonemu człowiekowi odnaleźć się zwykłym życiu, w zwyczajnych emocjach po tym jak odebrano mu w dzieciństwie radość życia, poczucie bezpieczeństwa, wiarę w życie i w ludzi, w uczucia i szczęście. A pozostawiono tylko przeraźliwe uczucie smutku, bezradności i samotności. Pozostawiono przede wszystkim głęboko ukryty lęk. Lęk przed sobą samym, przed innymi, przed życiem w pełni, przed faktem, że nigdy nie da się wygonić z pamięci i wspomnień przeżytego koszmaru.
Wrażenie robi również zestawienie pozornie pięknego, szczęśliwego życia rodziny, ich przyjęć koktajlowych, szumu i gwaru pijanego towarzystwa z ukrywanym nieszczęściem małego chłopca.
Tę powieść odczuwa się zmysłami, czuje się powagę i surowość słów, ból ziejący z każdej strony.
„Zabawne, co zatrzymujemy w pamięci, skoro o tylu sprawach zapominamy. A pamiętamy na ogół bezładnie i większości wspomnień nie potrafimy oszacować.”
„Młodość przemija. Nigdy nie docieramy tam, gdzie zamierzaliśmy się znaleźć, i wszystko wydaje się płaskie, głupie i niewarte zachodu. W końcu to my sami stajemy się najcięższym brzemieniem, jakie musimy nieść.”
„…człowiek wcześnie decyduje, jak bardzo będzie szczęśliwy, a potem po prostu taki się staje.”
„Rzeczywistość dostarcza nam zamienników. Zastępuje nimi to, co kiedyś było dla nas nieodzowne, robiąc miejsce na inne sprawy w naszych sercach.”
„Życie ma urok, który nie blaknie. Nawet wśród koszmarów nocy wyczuwamy dążenie do łaski, które nas nie zawodzi.”