Ta seria Diany Brzezińskiej już od dłuższego czasu „kurzyła się” w zakamarkach mojego czytnika i dopiero wiedząc, że niebawem ma wyjść pierwszy tom nowej serii, postanowiłam nadrobić zaległości z Adą i Krystianem.
Jak było? Początkowo strasznie nudno. Pierwsze starcie z Wilczymi Klonami nie należało do najlepszych za sprawą nudnego początku. Bardzo to wszystko było realistyczne, opisowe, szczegółowe, a przez to właśnie nudne. Przytaczanie słowo w słowo protokołów ze śledztwa, podwójne opisywanie zdarzeń, najpierw jest analiza sprawy i wnioskowanie Krystiana, potem Ada robi dokładnie to samo, a w konsekwencji dochodzą do jednakowych wniosków. Zajmuje to kilkanaście kolejnych stron książki i robi niepotrzebną objętość bez istotnej treści. To trochę tak, jak gonienie własnego ogona. Być może ma to urealnić fabułę, ale ja osobiście wolałabym skrótowy opis akt sprawy i jakieś zbiorcze wnioskowania, a w zamian za to większą dynamikę akcji. Do tego niektóre zdarzenia jakby naciągane bo w zasadzie działo się tak, że podejrzani zeznawali dokładnie to, co sobie zamarzyli policjanci. Sami sobie przedstawili jakąś prawdopodobną wg nich wersję wydarzeń i nagle pyk! przychodzi na przesłuchanie podejrzana i zeznaje kropka w kropkę to, co policja sobie wydedukowała. Jakim sposobem byli w stanie tak dokładnie wydedukować przebieg zdarzeń?
Sporo było też opisów stanowiących tło poboczne (np. opisy procesów poszlakowych) i to też nie pomagało rozproszyć nudy.
Bohaterowie:
Prym wiodą Wilcze Klony. Bracia bliźniacy – tacy sami, a jednak skrajnie różni. Spokojny, opanowany, stateczny i prawy jak Gandalf prokurator Przemysław Wilk, a obok niego żywiołowy, niepokorny i nieposkromiony podkomisarz Krystian Wilk. Czarna owca w komendzie wojewódzkiej, mający na pieńku niemal z każdym, do tego niewybredny kobieciarz. Zalety? A i owszem, coś się znajdzie: diablo przystojny, o zniewalającym uroku osobistym, wysportowany, z seksownym brzmieniem głosu. Ach, zapomniałabym, niuans taki jeszcze: gdy mu się chce, skuteczny w pracy i bez reszty oddany sprawie. To on jest postacią przewodnią w cyklu.
Towarzyszy mu Adrianna Czarnecka, pyskata, leniwa i śliczna, ruda profilerka. Gdy ta dwójka się spotyka to pozornie wydaje się, że gorzej już być nie może, a jednak wychodzi z tego coś dobrego. Poza oczywiście wzajemną fascynacją Ady i Krystiana, całkiem zgrabnie rozwiązują przydzieloną im sprawę, a właściwie dwie sprawy, które pozornie niezwiązane ze sobą, okazują się być mocno połączone.
O ile przez dłuższy czas fabuła mnie nudziła, o tyle w pewnym momencie akcja nabiera większej dynamiki i robi się naprawdę ciekawie. Szczególnie emocjonujące było zakończenie, które w dodatku wiele kwestii pozostawia otwartych. Co dalej z psycholożką Adrianną? Ja sobie poradzi z traumą i porażką w życiu osobistym? Co czeka Krystiana po desperackiej akcji wymierzonej w męża koleżanki i nagłym jej wyjeździe? Jak ułożą się relacje braci? Te odpowiedzi pojawią się w kolejnych tomach.
Nie znalazłam odpowiedzi na kilka wątków. Jakby nagle po prostu przestały istnieć (Gruszką, Smarzewska, chłopiec), czy to wszystko uległo przedawnieniu?
Dużym plusem są całkiem fajnie skonstruowane relacje między bohaterami. Szorstka, ale pełna oddania przyjaźń między Adą i Krystianem, wsparcie, które sobie dają i nawet, jeśli Krystianowi nie do końca odpowiadają niektóre aspekty tej przyjaźni, potrafi przejść nad tym z podniesionym czołem i akceptuje wybory Ady. Jest to relacja pełna pasji, skrywanej namiętności, ale także strachu przed własnymi emocjami i porażką. Nie polubiłam jednak Ady. Niby taka bystra i hop do przodu, a jakaś dziwnie rozchwiana i niezdecydowana mi się wydawała. Niecierpliwa, skupiona na sobie, a z drugiej strony oddana i zaangażowana. A przede wszystkim nieprzewidywalna. Nigdy nie byłam pewna, co ona w którym momencie zrobi… Jelonek Bambi to chyba adekwatne określenie.
Relacje braterskie: pełne przekory, ale też pełne wsparcia. „Jeśli każesz mi skoczyć prosto w ogień albo w przepaść, prokuratorze Wilk, to skoczę bez dyskusji, tylko zachowuj się tak, żebyś był tego wart”. Czyż to nie piękna deklaracja miłości braterskiej?
Przewodni wątek fabuły kojarzył mi się trochę z trylogią o Oskarze Blajerze Adriana Bednarka, ale myślę, że to przypadek, książki ukazywały się mniej więcej w tym samym czasie więc raczej nie ma mowy o tym, że któreś z autorów zainspirowało się drugim :)
Całość napisana jest lekkim językiem, widać, że autorka ma lekkość pióra, potrafi władać słowami i swobodnie przelewać je na papier, a to znacząco ułatwiało przeciskanie się przez te nudniejsze fragmenty. Koniec końców, mimo trudnego początku, było ciekawie.
Kilka rzeczy mi „nie leży”:
* dlaczego autorka uważa, że kobieta ubrana w dopasowane dżinsy i luźną bluzę „wyglądała tak, jakby niespecjalnie dbała o swój wygląd”. Odkąd to dżinsy i bluza świadczą o niechlujstwie, braku dbania o wygląd? Większość populacji na tym świecie tak się ubiera… to już raczej kanon modowy. W dżinsach i bluzie można wyglądać równie dobrze i seksownie jak w obcisłej sukience i szpilkach…
* jak jeden człowiek (Krystian) jest w stanie robić tyle rzeczy? Krav maga, boks, siłownia, taniec, bieganie, skoki spadochronowe, bungee, wycieczki górskie i w tym wszystkim jeszcze wymagająca i absorbująca praca oraz uwodzenie kolejnych kobiet. Jak, pytam? Doba ma tylko 24 godziny, a tydzień dni siedem :) Moim zdaniem to niewykonalne. No chyba że to prototyp multitasking man :)
* nie zgadzam się też z zarzutem odnośnie polskich seriali kryminalnych (Ada jest fanką seriali true crime). W opinii autorki są to seriale przekłamujące rzeczywistość. Serio? „N.C.I.S.” czy „Kryminalne zagadki…” mają być niby lepsze? Poziom odrealnia i oderwanie od rzeczywistości osiągają tam wartości szczytowe. Te seriale dopiero są nieprawdziwe, cukierkowe, mocno przerysowane fabularnie i nastawione bardziej na show niż wiarygodność. Od technik kryminalistycznych, przez wyposażenie biur, ubiór śledczych, a skończywszy na drobiazgach jak styl dialogów czy zadziwiające zbiegi okoliczności. Nie wspominając już o niemal stuprocentowej wykrywalności i rozwiązywalności spraw. Nigdzie tak nie ma. Nawet w Ameryce :) To jest raczej mało trafne porównanie. Zły przykład moim zdaniem.
Tak czy tak, to był dobrze spędzony czas, pełen emocji i wyczekiwania. Podobało mi się i zaraz zaczynam część drugą cyklu.
„Zaufasz mi” czeka już w czytniku :)
Polecam, nawet mimo tego ciężkawego początku.