Są książki, o których mówi się głośno jeszcze przed polską premierą. „Bestseller, znakomita fabuła, cały czas trzyma w napięciu”. Takie komentarze znajdowałam szukając informacji o książce „Dotyk. Śmiertelny sekret” Laurie Faria Stolarz. Do tego należy dodać wiele pozytywnych opinii na temat tej autorki. Więc czy mogłam darować sobie i nie przeczytać tej książki? Oczywiście, że nie. Z niecierpliwością rozsiadłam się i pogrążyłam w lekturze.
Kiedy Ben ratuje Camelie przed potrąceniem przez auto, ta nie może o nim zapomnieć.. Pomimo wielu ostrzeżeń ze strony znajomych, obawiających się Bena oskarżonego kilka lat wcześniej o morderstwo, Camelia nie chce kończyć tej znajomości. Chłopak z przeszłością intryguje ją i fascynuje. Z czasem zaczyna znajdować swoje zdjęcia w skrzynce pocztowej, odbierać liściki i telefony z pogróżkami. Ktoś non stop ją obserwuje. Pierwsze podejrzenia padają na Bena. Lecz czy słusznie? Kto tak naprawdę grozi Camelii? Jakie tajemnice skrywa Ben?
Nie wiem, czy jestem w stanie znaleźć więcej niż jeden plus tej książki. Na pewno będzie to fakt, że do samego końca myliłam się ze swoimi podejrzeniami dotyczącymi prześladowcy Camelii. Tutaj autorka mnie zaskoczyła, a przecież przeważnie w takich powieściach wszystko wydaje się oczywiste. Mimo, że większość podejrzeń kierowana była na Bena, ja miałam swój inny, nietrafiony typ. Element zaskoczenia niewątpliwie jest tutaj dobrze poprowadzony i dopracowany, co stanowi atut niniejszej książki. Nic nie jest na 100% pewne i oczywiste, nawet jak na takie wygląda. Ale to niestety, jedyny pozytyw tej historii. Nawet wątek paranormalny nie robi tutaj żadnego wrażenia.
Reszta wypada o wiele gorzej. Jestem dosłownie przerażona infantylnością bohaterów. Nie wiem, czym kierowała się autorka kreując je w taki sposób, ale ja miałam wrażenie, że akcja toczy się wokół 13 latków, a nie młodych ludzi u progu dorosłości. Bo chyba tak mogę powiedzieć o 17 latkach.
Samo pojawianie się Kimmie, przyjaciółki głównej bohaterki, działało mi na nerwy, a jej zachowanie i teksty świadczyły o niedorozwinięci emocjonalnym. Camelia nie wywarła na mnie żadnego wrażenia. Postać miała wypaść z lekka nutą dramatyzmu, zamiast tego wyszła nieodpowiedzialna dziewczyna, która o swoich problemach z prześladowcą nie informuje nikogo po za przyjaciółką. Wszystko to tłumaczy faktem, że jej mama ma problemy. Serio? Ktoś jej grozi, sama jest przerażona, ale nie powie o niczym rodzicom? To załamujące!
Kolejnym faktem skreślającym tę książkę jest dłużąca się akcja. Dopiero 20 ostatnich stron trzyma w napięciu i jakkolwiek jest w stanie wciągnąć. Na pozostałych stronach mamy opisy szkolnego życia, pracy Camelii i rodzącej się fascynacji i uczuć pomiędzy nią a Benem.
Okładka jest piękna i przyciąga wzrok. Mimo to, muszę postawić jedno pytanie: Kto u licha jest na okładce?! Przecież główna bohaterka ma karmelowe włosy, a nie czerwone.. Chyba mamy tutaj do czynienia z lekka gafą grafika, który znalazłszy ciekawe zdjęcie, postanowił dopasować je do tej właśnie serii. Nie jest to ruch trafiony.
Nie wiem jak wypadnie dalszy ciąg przygód Camelii, gdyż mam spore obawy przed sięgnięciem po kolejną część. Jestem zniechęcona i rozczarowana całą fabułą, która parokrotnie zmusiła mnie do odłożenia książki i znalezienia sobie ciekawszego zajęcia. Rzadko kiedy zdarza mi się czytać ledwie 270 stron przez 1,5 tygodnia! Nazwałabym to rekordem, ale raczej nie uważam tego za powód do dumy.
„Dotyk. Śmiertelny sekret” wypada bardzo słabo na tle książek aktualnie dostępnych na rynku. Odnoszę czasem wrażenie, że im więcej dobrych opinii czytam o danym tytule, tym słabiej wypada on w rzeczywistości.
Próbuje szczerze sama sobie odpowiedzieć na pytanie: Czy polecam tę książkę? Podejrzewam, że spodoba się młodym dziewczynom, spragnionym nutki tajemniczości i wątku miłosnego. Nawet młodsze dziewczęta mogą śmiało sięgnąć po ten tytuł zwłaszcza, że nie opiewa on w sceny brutalne czy emanujące erotyzmem.
Ja muszę dać sobie sporo czasu, zanim będę gotowa sięgnąć po cokolwiek z twórczości tej autorki. Nuta rozczarowania i ubolewanie nad zmarnowanym czasem zostanie we mnie jeszcze przez jakiś czas.