Amerykański popularyzator nauki pisze o tym jak długotrwałe używanie internetu zmienia nas samych i nasze mózgi. Wprawdzie książka ukazała się w 2009r., ale jest niepokojąco aktualna.
Wychodzi Carr od dwóch, obecnie powszechnie akceptowanych, stwierdzeń. Pierwsze, autorstwa MacLuhana, mówi, że nowe media nie tylko pozwalają nam lepiej kontaktować się ze światem, ale też wpływają na nas, na to jak kontaktujemy się ze światem i jak go widzimy. Druga teza jest pochodną pierwszej, oto używanie nowych mediów wpływa na budowę naszego mózgu: tworzą się nowe połączenia neuronowe, inne zaś, nieużywane mogą zanikać.
Bardzo ciekawie opisuje Carr historię zmiany mediów i ich wpływ na nasze myślenie i zachowanie. Oto oparte na hieroglifach systemy pisania, używane przez Sumerów i starożytnych Egipcjan wymagały wielkiego wysiłku umysłowego, czytać i pisać mogli więc nieliczni. Dopiero starożytni Grecy wymyślili alfabet fonetyczny, którego używanie aktywuje znacznie mniejsze obszary mózgu. Te zmiany zapoczątkowały „największą rewolucję w historii rozwoju intelektualnego człowieka”: pisanie stało się najważniejszym sposobem wyrażania myśli. W szczególności zaczęto powszechnie czytać książki, co polegało „na nieprzerwanym utrzymywaniu uwagi na pojedynczym, statycznym obiekcie” , zatem „wymagało zdolności głębokiej i długiej koncentracji”. Wiązało się to z określonymi zmianami w mózgu.
Następnie pisze Carr o zmianach jakie przyniósł internet. Po pierwsze, dużo mniej czasu poświęcamy na czytanie książek. Po drugie „gdy podłączamy się do sieci, wchodzimy w środowisko, które sprzyja pobieżnemu czytaniu, chaotycznemu myśleniu i powierzchownej nauce.”. Poza tym sieć bardzo skupia naszą uwagę „tylko po to, by ją zaraz rozproszyć”. Mamy bowiem tyle linków, komunikatów, bodźców, że nie sposób się skoncentrować. Oczywiście wpływa to na nasze mózgi, które ulegają gwałtownej i głębokiej przemianie. W szczególności zanika nasza zdolność do długotrwałej koncentracji związanej z czytaniem książek. Paradoksalne jest to, że obecnie dzięki internetowi mamy dostęp do takich zasobów informacji jakich dotąd nie znaliśmy, ale nie mamy czasu ani sposobu aby z nich korzystać w sposób przemyślany.
Tu ciekawe porównanie, korzystanie z internetu ćwiczy umysł trochę tak jak rozwiązywanie krzyżówek, ale, twierdzi autor, zapewne zakłóca głębokie procesy uczenia się i rozumowania. Bowiem badania wskazują „że ludzie, którzy czytają tradycyjny tekst linearny, nadal rozumieją więcej, zapamiętują więcej i uczą się więcej niż ci, którzy czytają tekst naszpikowany linkami”. Po prostu „linki zakłócają proces uczenia się”
Należy podkreślić, że Carr nie twierdzi, że surfowanie po sieci jest jednoznacznie złe dla naszego umysłu, po prostu pewne umiejętności umysłowe się wzmacniają (np. orientacja przestrzenna), inne słabną (np. zdolność koncentracji). Niemniej ogólny trend jest niepokojący.
Pisze też Carr o ebookach, że ich czytanie na czytnikach, z odnośnikami, hipertekstem, linkami, przypomina buszowanie po internecie (moim zdaniem nieprzypadkowo książka ukazała się jedynie w wersji papierowej). No cóż, jest na to rada, wystarczy włączyć tryb samolotowy w czytniku, mój kindle jest stale w tym trybie. Poza tym jeśli chodzi o książki interaktywne, była taka u nas jedna, 'Samotność aksolotla' pióra Jacka Dukaja, ale to raczej porażka, dominują książki tradycyjne bez hiperlinków, no i bardzo dobrze
A co do czytania książek, no cóż, nie byłbym takim pesymistą, zawsze będzie grupa ludzi którzy, obok surfowania po sieci, czytają grube tomiszcza i głęboko w nie wchodzą, przykładem ten portal, ale gdy patrzę na młodych (i nie tak młodych) ludzi, którzy są wręcz przyspawani do swoich komórek, to ogarnia mnie niepokój...
Bardzo inspirująca lektura.