Lektura tej świetnej powieści zajęła mi troszkę czasu. No cóż… na pewno miały na to wpływ święta, a przede wszystkim przygotowania przedświąteczne. Wolałam ten czas spędzić w gronie rodzinnym – niekoniecznie za suto zastawionym stołem - przecież tak mało teraz mamy czasu na to, żeby aktywnie uczestniczyć w życiu swoich bliskich. Zaganiany człowiek taki, ze często zapomina, co jest w życiu najważniejsze… Drugim powodem, że książkę czyta się dość długo, są – prozaiczna, ale jakże ważna sprawa – małe litery. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron wzrok tak się męczy, że byłam zmuszona ją odłożyć mimo tego, że bardzo byłam ciekawa, co zdarzy się na kolejnych kartkach. Ale powoli dotarłam do końca i wpadłam na bloga, żeby podzielić się z Wami wrażeniami z kolejnego „babskiego czytadła”.
Judith Michael – sławna pisarka amerykańska – tak naprawdę jest pseudonimem literackim małżeńskiej pary pisarzy Judith Barnard (ur.1934) i Michaela Faina (ur.1937). Judith pracowała jako dziennikarka, zajmowała się również pisaniem biografii. Studiowała na Uniwersytecie stanowym w Ohio, a tytuł magistra uzyskała na Northwestern University Pod swoim nazwiskiem wydała w roku 1967 nowelę „The Past and Present of Solomon Sorge”. Michael pracował jako inżynier w NASA, był prezesem firmy elektronicznej w Kanadzie i opublikował pod własnym nazwiskiem szereg artykułów naukowych. Para zadebiutowała w roku 1982 powieścią „Ścieżki kłamstwa”, która bardzo szybko stała się międzynarodowym bestsellerem. Na jej podstawie nakręcono serial (emitowany również w Polsce) ze Stephanie Powers w roli głównej. Kolejne powieści, jak np. „Posiadanie” (1984), „Sprawy prywatne” (1986), „Dziedzictwo”(1988), „Największa namiętność” (1990), „Śpiąca królewna” (1992), „Złoty deszcz” (1993), „Dzieje miłości” (1997), czy „Prawdziwa matka” (2005) cieszyły się ogromną popularnością wśród czytelników, a także uznaniem wśród krytyków. Zostały przetłumaczone na wiele języków i wydane w łącznym nakładzie ponad 15 mln. egzemplarzy
Barnard i Fain uzupełniają się w pracy. Judith pisze, Michael wymyśla przebieg fabuły i redaguje jej teksty. Dialogi układają razem. „Śpiąca królewna” jest pierwszą powieścią tej pary, jaką przeczytałam, ale na pewno nie ostatnią.
Anne Garnett, główna bohaterka powieści, jest wziętą prawniczką w Los Angeles i zajmuje się rozwodami, przede osób sławnych i znanych. Poznajemy ją jak po 24 latach zjawia się w domu rodzinnym (a właściwie w kościele) na pogrzebie swojego ukochanego dziadka Ethana. Widzi tam całą swoją rodzinę, którą opuściła w wieku piętnastu lat, uciekając z domu. Dlaczego uciekła? Co zdarzyło się w życiu nastoletniej Anne wtedy jeszcze Chatham, że zdecydowała się na ucieczkę i tak długą rozłąkę z rodziną?
Odpowiedź na te pytania otrzymujemy już w drugim rozdziale powieści. Anne wraz ze swoją siostra Gail mieszkały od czasu śmierci matki u ciotki Marian, siostry ojca. Rodzina Chathamów zawsze trzymała się razem, nawet mieszkali niedaleko siebie. Stało się również tradycją, że cała rodzina spotykała się na uroczystych kolacjach w niedziele, święta oraz urodziny każdego z nich u Ethana. Tak było też w dniu trzynastych urodzin Anne. Jednak ten dzień zapamiętała dziewczynka do końca życia. I to nie dlatego, że dostała jakieś przepiękne prezenty urodzinowe, czy też spotkała ją inna przyjemna niespodzianka. Nic z tych rzeczy. Był to jeden z najgorszych dni jej życia….choć później nastąpiły równie złe. Otóż, gdy dziewczynka po skończonej kolacji, pobiegła do pobliskiego lasku, żeby spotkać się ze swoją wyimaginowaną przyjaciółką Amy, spotkała tam śledzącego ją wujka Vince’a, ukochanego brata ojca. I tu nastąpiła jedna z najbardziej szokujących scen powieści – Anne została zgwałcona przez swojego trzydziestoletniego wujka, który nie zwracał uwagi ani na łzy, ani na krzyki dziewczynki. Na tym się nie skończyło. Przez kolejne dwa lata Anne była parę razy w tygodniu „odwiedzana” przez Vince’a w sypialni i wykorzystywana seksualnie. Dwa najstraszniejsze lata w jej życiu. Zastraszona, nękana fizycznie i psychicznie Anne nie potrafiła nikomu opowiedzieć o strasznych rzeczach, które robił z nią Vince, tym bardziej, że wujek utwierdzał ją w poczuciu winy, że to ona go do tych niecnych czynów sprowokowała. Wreszcie nadszedł dzień jej piętnastych urodzin. Tradycyjna kolacja u dziadka i niespodziewane wyznanie Anne:
„ – Dziadku – odezwała się głośno, szybko, rozpaczliwie; słowo goniło słowo. – Vince przychodzi w nocy do mojej sypialni i …zmusza mnie…do…robienia…różnych rzeczy…” [1]
Może życie Anne ułożyłoby się zupełnie inaczej, gdyby uczestnicy kolacji: jej ciotki, wujek, ojciec, a także ukochany dziadek uwierzyli w jej słowa. Ale tak się nie stało…Anne poczuła się bardzo samotna, odrzucona przez rodzinę i jeszcze tej nocy uciekła z domu.
Czy którakolwiek z nas, osób wychowanych w normalnych rodzinach, wie, jak to jest być ofiarą? Czy wie, jak to jest – patrzeć w oczy napastnika? Patrzeć i widzieć spojrzenie wypełnione chucią i obrzydliwym pożądaniem? Słyszeć oddech, czuć jego ślinę na twarzy? Czy wie, jak to jest czuć obcy ciężar na sobie? Równocześnie nie czuć własnego ciała. Być jak kamień, głaz, który nie reaguje na żaden impuls, żaden sygnał. Czy wie, jak to jest, nie móc nic zrobić? Nic!!! Tylko czekać na kolejny ruch, oddech. Ta niemoc. Ten bezruch. Paraliż. Strach. Czy wie, jak to jest, leżeć pod kimś i zastanawiać się, czy dziś posunie się o krok dalej, czy skończy się tylko, a może aż na dotyku? Za każdym razem Anne wierzyła, że to senny koszmar, a jednocześnie wiedziała, że to wszystko dzieje się naprawdę. Modliła się, żeby tej nocy o niej zapomniał, żeby nie przyszedł. Szczególnie, że był jej wujem, najbliższą rodziną – przecież znała jego żonę, niewiele od siebie młodszą córkę. I tak przez dwa lata.
Czy Anne potrafiła sobie z tym wszystkim poradzić? Czy znalazł się ktoś, kto jej w tym pomógł? Jak potoczyły się jej dalsze losy po spotkaniu z rodziną na pogrzebie dziadka? Czy Vince odpowie za swój czyn? O tym wszystkim na kartach tej znakomitej wg mnie powieści.
Cóż jeszcze można dodać? Bardzo dobry warsztat pisarski, świetne dialogi (może dlatego, że były wymyślane przez oboje pisarzy, więc bardzo dobrze osadzone w rzeczywistości), kapitalnie scharakteryzowane wszystkie postaci (nawet mocno epizodyczne), elementy humorystyczne, ale również dużo scen dramatycznych i ściskających za serce. Książka nie jest również pozbawiona przepięknych opisów krajobrazów (duża jej część rozgrywa się w miejscowości górskiej Tamarack), a także nieco egzotycznych scen związanych z życiem i pracą archeologa w Egipcie. Poznajemy również przepychanki i działania na szczeblu wysokiej władzy urzędniczej w Stanach, bo w Senacie, do którego dotarł jeden z głównych bohaterów (kto? tego nie zdradzę ).
Dużym plusem książki jest jej wartka akcja. Można by ją przeczytać jednym tchem, gdyby….no właśnie i tu dwa mankamenty, za które jednak należy winić polskie wydanie i polską korektę. O pierwszym już wspomniałam na wstępie – są to małe litery, przez które jesteś zmuszona po przeczytaniu kilkudziesięciu stron książkę odłożyć i dać odpocząć oczom. A drugim minusem jest cała masa błędów, głównie literówek, ale zdarzały się również błędy ortograficzne. Nie cierpi na tym fabuła powieści, ale czytelnik ma prawo być nieco rozdrażniony.
„Śpiąca królewna” to powieść obyczajowa z elementami sensacji i romansu, poruszająca wiele ważnych i trudnych problemów życiowych. Wbrew tytułowi nie ma nic wspólnego z baśnią. Czy nasza królewna obudzi się ze swego snu? O tym już dowiecie się sami… ja w każdym razie serdecznie polecam
[1] Judith Michael „Śpiąca królewna”, AMBER 1993, str.51
moja ocena: 9/10