Cyt.: "Rocznie umiera około pięciu tysięcy osób z rozpoznanymi nowotworami, bo albo przerwały leczenie pod wpływem sugestii bioenergoterapeutów, albo w ogóle się nie zgłosiły do lekarza, tylko leczyły się u uzdrawiacza, z wiadomym skutkiem, czyli zerowym.”
Trzeba przyznać, że te słowa porażają.
Dziennikarka Katarzyna Janiszewska napisała książkę - reportaż o polskich bioenergoterapeutach. Przedstawia ich, rozmawia z nimi.
Co ważne, o leczeniu niemedycznym rozmawia również z lekarzami, psychologiem, psychiatrą.
Zaletą tej książki jest to, że autorka, podobnie, jak jej rozmówcy lekarze, nie są stronniczy, nie udają, że wiedzą lepiej. Jeden z lekarzy, w jasny i zrozumiały dla każdego sposób, tłumaczy mechanizm powstawania i leczenia chorób nowotworowych. Wyjaśnia, dlaczego uzdrawiacz nie wyleczy nas z raka.
Bardzo ciekawa jest rozmowa z dr Leszkiem Melibrudą - psychologiem, który opowiada o badaniach naukowych przeprowadzonych w Krakowie, Trwały półtora roku, uczestniczyło w nim prawie tysiąc pacjentów i 100 uzdrawiaczy. Jego celem była odpowiedź na pytanie, cyt.: "czy bioenergoterapeuci leczą oraz czy potrafią rozpoznawać choroby?"
Lekarze w sposób wyważony opowiadają, co jest przyczyną, że tak wiele osób szuka pomocy u uzdrawiaczy. Zła organizacja systemu opieki zdrowotnej, niezależna od nich, biurokratyzacja. Nie boją się również przyznać, że nie każdy nadaje się na lekarza. Na pacjenta trzeba patrzyć całościowo-holistycznie. Pacjent to nie tylko chora nerka, ale również jego psychika. Empatia i odpowiednia rozmowa lekarza z chorym, ma ogromny wpływ na jego leczenie, i to często jest powodem, dla którego ludzie korzystają z pomocy uzdrawiaczy.
Ciekawe są słowa lekarza, kóry mówi, że na medycynę powinny być testy psychologiczne badające predyspozycje do tego zawodu, jak w przypadku policji. Nie każdy się nadaje. W tej profesji trzeba umieć rozmawiać z ludźmi. Dostosować się do poziomu rozmówcy, też tego zwykłego i prostego, żeby go skutecznie leczyć. Tu też jest refleksja lekarzy, że za mało jest zajęć na studiach medycznych, jak rozmawiać z pacjentem, a tego można się nauczyć.
Katrzyna Janiszewska napisała ważną książkę.
W przypadku chorób nowotworowych bardzo ważny jest czas. Sami lekarze mówią, że wracają do nich pacjenci po leczeniu u bioenergoterapeuty, ale oni wtedy już niewiele mogą pomóc, bo choroba jest zbyt zaawansowana. A pacjenta można było wyleczyć. Wg danych naukowych, co trzeci, czwarty Polak zachoruje na raka. Postęp medycyny w ostatnich latach, w onkologii jest tak duży, że u tych osób, których nie można skutecznie wyleczyć, rak staje się chorobą przewlekłą. Ludzie żyją po kilkanaście lat z nowotworem.
Uzdrawianie w Polsce, to jest również wielki biznes. Z ich usług korzysta kilka milionów Polaków.
Ale, czy wyleczy nas "cudowna watka", w którą dmuchnął bioenergoterapeuta?! Sprzedaje ją i każe przykładać w chore miejsca.
Cenę za korzystanie z takich usług, niektórzy zapłacili wysoką. Autorka opisuje przypadek Madzi z Brzeznej, która zmarła, bo rodzice ją zagłodzili, lecząc wg wskazówek uzdrawiacza. Na szczęście, ta osoba została skazana i trafiła do więzienia.
Jak dotąd, nie udowodniono naukowo, że leczenie energią wyleczy nas z raka i innych chorób. Po prostu dbajmy o siebie i róbmy badania (także profilaktyczne), a nie chodźmy np. 2 lata z bólami brzucha. To może być coś niegroźnego, ale to może być również początek choroby nowotworowej. A wcześnie wykryty rak (zależy to również od innych czynników) i leczony przez dobrych lekarzy, jest w pełni wyleczalny.