"W tamtym momencie byłem pewien, że nigdy nie dostrzegę tego u żadnej dziewczyny. Miałem wrażenie, że w tęczówkach Karoliny pojawiły się... iskry. Psotne, wyzywające, wesołe."
Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy.
Karolina była energiczną, skorą do zabawy dziewczyną. Kochała góry, a szusowanie ich zboczem stanowiło dla niej nieopisaną przyjemność. Dziewczyna z pasją oddawała się temu co robi i miała apetyt na życie.
Co takiego się stało, że pewnego dnia iskry w jej oczach... zgasły?
Jaki w tym udział mieli jej dwaj przyjaciele z dzieciństwa?
"Iskierka" to zimowa powieść Klaudii Max, w której zatracamy się w historii Karoliny oraz Wojtka i Czarka. W pierwszych fragmentach tekstu poznajemy główną bohaterkę, stanowiącą cień własnej siebie. Dziewczyna korzysta z pomocy psychologa i zażywa silne leki. W czytelniku od razu rodzi się ciekawość o przeszłość bohaterki, którą ta tak skrzętnie ukrywa. W miarę upływu stron, Karo stopniowo wraca myślami do tego co się wydarzyło.
Czy będzie umiała zmierzyć się z mającymi miejsce wcześniej wydarzeniami? Czy rozpaczliwe pragnienie odszukania dawnej siebie pomoże jej poukładać swoje życie?
Muszę przyznać, że od samego początku opowieść ta dostarczyła mi wielu emocji. Najpierw była to nieodparta ciekawość i chęć poznania przeszłych wydarzeń, później szok, niedowierzanie i złość. Tak, nie mogłam uwierzyć w to jak postąpiła bohaterka w decydującym momencie swojego życia. Miałam ochotę powiedzieć jej coś do słuchu, ale później zastanowiłam się nad okolicznościami tego zdarzenia. Myślę, że miałabym naprawdę trudny orzech do zgryzienia, gdybym miała wybierać pomiędzy szczęściem swoim a rodziny. Owszem, może analizując to wszystko na chłodno dałoby się wymyślić jakieś sensowne wyjście z sytuacji, jednak zdecydowanie inaczej człowiek postępuje w afekcie.
Jestem pod wrażeniem tego, jak umiejętnie autorka oddała emocje targające bohaterką. Poszczególne obrazy były tak sugestywne, że niemal na własnej skórze odczuwałam wszystko to, co przeżywała Karolina. Razem z nią bałam się wrócić do przeszłości, ze strachem sięgałam do najdalszych zakamarków umysłu obawiając się, co mnie tam czeka. Ale "Iskierka" pełna jest też innych uczuć - miłości. Bo to właśnie ona stała się motorem napędzającym poszczególne zdarzenia.
Czy gdyby Karolina wcześniej rozeznała się w swoich uczuciach, można byłoby uniknąć części wypadków? Trudno powiedzieć, gdyż wpływ na nie miało kilka różnych czynników.
Minusem, na który muszę zwrócić uwagę, są retrospekcje. Pisałam o tym już przy "Czerni rubinu" i choć widzę na tym polu zdecydowaną poprawę, uważam że można byłoby to zrobić jeszcze lepiej. Chodzi mi o to, że momentami miałam wątpliwości czy dana scena miała miejsce obecnie, czy w przeszłości. Oczywiście, kwestia ta wyjaśniała sie w dalszej części, jednak warto byłoby już na początku zasygnalizować takie przeskoki w czasie. Poza tym uważam, że autorka naprawdę rozwinęła swoje pióro. Biorąc pod uwagę jej debiutancką serię "Czerń rubinu" oraz "Uśmiech przeznaczenia" i "Iskierkę" uważam, że dwa ostatnie tytuły wypadają dużo lepiej w tym zestawieniu. Może jest to wynikiem tego, że autorka opisuje znaną sobie rzeczywistość? Nie twierdzę, że wydarzenia opisywane na kartach tych książek stały się jej udziałem, jednak z pewnością były jej one bliższe.
Muszę przyznać, że "Iskierka" z pewnością zajmie szczególne miejsce w moim sercu. Z radością też sięgnę po kolejne powieści autorki.
Moja ocena 8/10.