Intruz - Stephanie Meyer
O ile mnie pamięć nie myli, to mój pierwszy kontakt z tą książką miał miejsce jak miałam tak z 16/17 lat, no i od tamtej pory dość często zdarza mi się do niej powracać. Mam ogromny sentyment do tej pozycji i płaczę za każdym razem podczas jej czytania. Należy podkreślić, że ta książka to tzw. "cegiełka" i trochę się ją czyta, ale z jakże wielką przyjemnością. Jest to jedno z moich ulubionych dzieł, a nie jestem już w stanie zliczyć ilości przeczytanych przeze mnie książek. Film w oparciu o fabułę książki jest dobry, ale nie jest w stanie wzbudzić w czytelniku aż takiego pokładu emocji, co słowo pisane, które intensywnie działa na zmysły.
Idelana książka dla fanów science fiction połączona z jakże pięknym wątkiem romantycznym.
Dla każdego, kto lubuje się w klimatach "obcych" ta powieść będzie idealna. Mamy tu do czynienia z burzą przeróżnych emocji bez których nie byłaby to charakterystyczna twórczość Stephanie Meyer.
Należy podkreślić, że nie ma tutaj jasno określonej fabuły, że np lecimy ratować świat czy coś w tym stylu. Bardziej jest to ciągłe poszerzanie świata, jego możliwości oraz wzajemne relacje między naszymi bohaterami. Ziemia zostaje skolonizowana przez obcych, którzy starają się uczynić z nowo podbitej planety idealną. Ziemia - bez chorób, głodu oraz agresji. Brzmi to bajecznie, tak niby rajsko, ale wszystko odbywa się kosztem zatracenia poczucia istnienia i decyzyjności przez ludzkich mieszkańców planety. Niby ludzie są na Ziemi, ale są marionetkami, bo ich ciała i umysły zasiedlają obcy...
Tak jednak patrząc z drugiej strony, czy tak nie było by lepiej?
Bohaterowie są w oczywistych podziałach na bohaterów drugoplanowych i trzecioplanowych, ale uważam, że większości z nich poświęcono należyty im czas antenowy. Nie czuję niedosytu, że kogoś było za mało, albo też że został wprowadzony na siłę, bo naprawdę wszyscy bohaterowie drugoplanowi mają tutaj rację bytu. Trzecioplanowi bohaterowie to zwyczajnie część społeczności, więc też jak najbardziej powinni się tam pojawić i w żaden sposób nie zaburza to całości, ani też nie jest to żadne wrzucanie na siłę dodatkowych osób.
Oprócz nich najbardziej w pamięć zapada Ona, a dokładnie Łowczyni. Już samo jej miano nie jest zachęcające, aby zgłębiać się w tą postać, ale... Dość dużo się o niej dowiadujemy. To niska postać w czerni, karierowiczka oraz jest nad wyraz irytująca. Jej celem jest znaleźć sposób na przejęcie kontroli nad tzn "opornym gospodarzem".
Można by śmiało rzecz, że takie przysłowiowe "metr pięćdziesiąt czystego zła"
Poznajemy Wagabundę (Obcą) jak zagłębia się w świat "wszystkiego co ludzkie " w ciele dziewczyny Melanie Stryder. Wspomnienia tak dogłębnie oddziałują na "gościa", że można by było pomyśleć iż Ona sama kocha jej najbliższych, a to sprawiło, że chce odszukać miejsce gdzie oni mogą być. Jesteśmy też świadkami jak nasza Wanda(wcześniej Wagabunda) się zakochuje, a to uczucie nie jest jej znane. Poznajmy też jej historię oraz różne planety na których była osiedlona.... To tylko część tej historii.
Granice dobra i zła to bardzo szerokie pojęcie i wszystko zależy od strony po której się stoi, a także punktu widzenia. Łatwo jest zwalić na kogoś winę, szukać minusów, ale niewielu potrafi spojrzeć na daną sytuację z perspektywy drugiej strony. W książce poznajemy ludzi którzy potrafią dać szanse, zrozumieć, a nawet pokochać kogoś, kogo obwiniają o całe swoje nieszczęście.
"Intruz" jest godny polecenia zarówno dla nastolatków jak i dla osób dorosłych .
"- To dziwny świat - powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.
- Jak żaden inny - przytaknął"
"W ich mniemaniu nasz świat jest kompletnie nie pojęty ale jeśli jeden z nich potrafi żyć jednym z nas. To daje do myślenia..."