„Insygnia” to jedna z najnowszych powieści z gatunku science-fiction dla młodzieży. Jest to także debiut pisarski autorki. Czytając wiele recenzji i sprawdzając oceny na portalach z książkami zobaczyłam, że książka zbiera same dobre noty i recenzje. To bardzo zachęciło mnie do jej przeczytania i muszę przyznać, że powieść zaskoczyła mnie. Oczywiście w pozytywny sposób.
W powieści poznajemy kilkunastoletniego chłopaka – Toma Rainsa, którego życie to ciąg wędrówek po kasynach z ojcem, który jest nałogowym hazardzistom i pijakiem. Swój czas zabija w symulacjach komputerowych. Zdobywa pieniądze ogrywając gorszych graczy. Świat gier wirtualnych nie ma dla niego tajemnic. Dzięki temu Tom dostaje propozycję wstąpienia do Wieży Pentagonu. Natychmiast się zgadza i prosi ojca o zgodę na uczestniczenie w tym programie, który choć niepewnie wyraża zgodę. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jeden szczegół. Przed przystąpieniem do programu szkoleniowego do mózgów kadetów zostaje wszczepiony procesor neuronowy, który umożliwia im lepszą kontrolę nad światem wirtualnym. Jak poradzi sobie Tom z nową sytuacją?
Właściwa akcja zaczyna się dopiero w momencie, gdy Tom zostaje przywieziony do Pentagonu i tam zamieszkuje. Naukowcy wszczepiają mu procesor neuronowy i chłopiec staje się prawowitym kadetem. Pierwsza część opowiada głównie o życiu w Wieży. Występują tu zbierające dech w piersiach sceny niesamowitych symulacji oraz treningów. Wszystkie sceny zostały opisane z jak największą precyzją, tak, że miałam wrażenie, że tam jestem i walczę u boku Toma.
Wszystkie postaci są bardzo dobrze wykreowane. Pomimo procesorów zachowują ludzkie odruchy, zachowania i przypadłości. Świetnym przykładem jest porucznik Ryzerman, który ma urojenia. Wiąże się to z tym, że jako dorosła osoba miał wszczepiony procesor do głowy, co w jego przypadku wywołało chorobę psychiczną, o której nie wiedział. Jego szaleństwo najbardziej objawia się w momencie, kiedy zaczyna torturować głównego bohatera poprzez czytanie jego myśli. Inne postaci łatwo utożsamić ze światem rzeczywistym. Każdy zna jakiegoś osiłka, który uważa, że powinniśmy się go słuchać, bądź geniusza w danej dziedzinie.
Bardzo podoba mi się główny motyw książki – wojna przeniesiona do kosmosu. Jest to pierwsza bezkrwawa wojna świata ludzi. Bitwa toczy się o surowce i prawo ich wydobycia a walczą ze sobą dwie największe korporacje na Ziemi. Tematyka sama w sobie jest ciekawa i po przeczytaniu opisu ma się chęć na całą powieść. Dodatkowo nie czytałam wcześniej książki o podobnej tematyce, choć nie wykluczam, że takowa istnieje. Mnie zachęciła także okładka. Ziemia w płomieniach na tle kosmosu do tego świetnie dobrane kolory dobrze umieszczone napisy. Dodatkowo grafika jest częściowo wypukła co dodatkowo ją uatrakcyjnia.
S.J. Kineaid świetnie prowadzi narrację trzecio osobową. Akcja utworu rozwija się stopniowo, co nie wprowadza chaosu. Wszystko jest przemyślane. Jak można się domyślić najważniejsze wydarzenie umiejscowione jest pod sam koniec książki. Wszystko w pozycji jest świetnie włączając w to kolejna rzecz. Autorka napisała taki koniec, który umożliwia jej kontynuowanie historii Toma.
Z czystym sumieniem piszę, że książka mi się podobała. Jest w niej mało romansu co wliczam do plusów. Minusów nie znalazłam. Jeśli jesteście fanami fantastyki, science-fiction, albo po prostu macie dość klimatów romantycznych ta książka jest dla was idealna.