Książka Głuchowskiego pod tytułem „Alert” to pozycja dosyć niesamowita. Wartka akcja, oparta na autentycznych faktach, choć zmienionych na potrzeby fabuły, wciąga od pierwszej strony. Język, trochę inny, niż używamy, jest niezwykle pociągający. Cyniczność, prostota, czasami wręcz toporność ludzi, którzy bardzo zobojętnieli na otaczającą ich, często niebezpieczną i bezduszną rzeczywistość, sprawia, iż ciężko jest się oderwać od lektury. Ale do rzeczy.
Niezwykłość ”Alertu” wynika z kilku powodów. Po pierwsze – język. I wbrew temu, co sądzą inni, wcale nie jest wulgarny, a przynajmniej nie w taki sposób, jaki znamy na co dzień. Wulgarność polega raczej na tym, że Głuchowski używa różnego rodzaju slangów – czy to dziennikarskich, czy tych z półświatka… I szczerze, jestem ogromnie zachwycony. Po raz pierwszy spotykam się z wieloma słowami, wyrażeniami, o których istnieniu nie miałem pojęcia. To trochę tak, jakbym przeniósł się do innego świata. A przecież ten „świat” znajduje się gdzieś pod naszym nosem, i tylko usilnie staramy się go nie zauważać. To coś naprawdę intrygującego, pociągającego.
Kolejny plus za fabułę. Akcja dzieje się szybko, wątki – początkowo odrębne – zaczynają się splatać i w niesamowity sposób gmatwać, a mimo to, całość pozostaje jasna jak słońce. Coś takiego to niezłe dokonanie literackie. Rzadko komu udaje się ten wyczyn. Jestem pod ogromnym wrażeniem. I od tego momentu, pozostanę wiernym czytelnikiem twórczości Głuchowskiego.
Po trzecie – Autor ma ogromne rozeznanie w tematyce o której pisze. Nie wiedziałem, że społeczność romska jest aż tak podzielona. Tym bardziej nie znałem ich „mitologii”, choć co nieco obiło mi się po uszach. Fascynujący jest również wątek powiązań pomiędzy światem „nadludzi” – policji, wymiaru sprawiedliwości (sędziowie i adwokaci), polityków, bandziorów wszelakiej maści. Niby każdy wie, każdy ma świadomość, że coś takiego ma miejsce. Zawarte w „Alercie” szczegóły, nawet jeśli nie są prawdziwe, od razu wiadomo, że były z czegoś zaczerpnięte. Nie da się nie zauważyć, że Głuchowski korzystał z rzeczywistych zdarzeń, które miały miejsce kilka, kilkanaście lat temu w Polsce. Zresztą od samego początku miałem wrażenie, jakbym tę lekturę miał już wcześniej w rękach.
Po czwarte – wszystko okraszone jest taką realnością, taką dosadnością, że trudno nie odczuwać odrazy wobec przedstawicieli świata „grubych” ryb. Aż chciałoby się ich wszystkich strącić z ich piedestałów, zgnoić, poddać szykanom psychicznym, niektórych nawet potorturować. Nic przeto dziwnego, że od razu nasz główny bohater zyskuje naszą sympatię. To taki ostatni szeryf na polskim „dzikim zachodzie”.
Na bohater, Robert Pruski, to człowiek po przejściach. Sam w życiu wiele przeżył, jeszcze więcej zepsuł, ale w końcu wyszedł na prostą. Jako redaktor jednego z toruńskich portali, prowadzi śledztwo, które – w ostateczności – prowadzi go do powiązania ze sobą wielu innych, znanych z gazet i telewizji spraw. Okazuje się, że świat przestępczy jest tuż pod nosem, i nikt, nawet organy ścigania, są z nimi w konszachtach. Znajdziemy tutaj społeczność romską, handlarzy narkotyków i żywym towarem, biznesmenów wszelakiego pokroju, polityków, skorumpowanych policjantów, nieletnie prostytutki… Słowem ogromną część półświatka. Wszystko to jest tak realne, tak namacalne, że aż bierze dziw, iż coś takiego istnieje pod naszym niewyszukanym, beztroskim nosem. Książka jest niezwykle interesująca, więc z tego powodu, staram się za wiele wam nie zdradzić. Musicie mi to wybaczyć.
Czy polecam? Tak, jak najbardziej. To książka nie tylko dla ludzi o mocnych nerwach, ale i dla wszystkich tych, którzy lubią wartką i ciekawą akcję. Przy lekturze nie można się nudzić. Ja pochłonąłem ją w nieco ponad 2 godziny i to pomimo faktu, że czytałem ją nocą, po ciężkim dniu z narzekaniem moich rozchorowanych dzieci. Choć nie jestem fanem czy zwolennikiem kryminałów czy też thrillerów, tym razem jestem zachwycony. To literatura przez duże „L” i z pewnością Głuchowski stanie się jednym z autorów, których twórczość będę śledził.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.