Po zmaganiu z ciągnącymi się w nieskończoność "Duchami ze Sleath" moja wiara w Jamesa Herberta zaczęła nieco przygasać. Całe szczęście, że wkrótce potem ukazała się na naszym rynku powieść "Inni". Słyszałem o niej dużo dobrego a więc postanowiłem dać Herbertowi jeszcze jedną szansę. I nie zawiodłem się: jest to zdecydowanie jedna z najambitniejszych i - co przecież nie zawsze idzie w parze - najbardziej interesujących powieści tego autora.
Herbert decyduje się tu na niezwykle odważny ruch i postanawia zastąpić swojego standardowego bohatera - twardego i przystojnego drania mającego powodzenie u kobiet - postacią zupełnie nietypową. Nicholas Dismas jest prywatnym detektywem, jednak los nie obszedł się z nim łaskawie: zniekształcona twarz sprawia, że spotykając go większość ludzi odwraca wzrok, a i marna postura nie ułatwia mu wykonywania zawodu - szczególnie wtedy, gdy należałoby się popisać siłą fizyczną. Mimo wszystko Dismas stara się robić wszystko aby nie pogrążyć się w rozpaczy i w rezultacie jest postacią nie tylko niezwykle dramatyczną i tajemniczą (już na samym początku powieści dowiadujemy się, że swego czasu dosłownie otarł się on o Piekło), ale wydaje się po prostu fajnym gościem, którego opowieści słuchamy z żywym zainteresowaniem. Tym bardziej, że właśnie opisuje nam swoją najmroczniejszą sprawę: nieznajoma kobieta prosi go o odnalezienie jej dziecka, co zaprowadzi naszego bohatera do miejsc dotąd skrzętnie ukrywanych przed oczami świata. A co równie ważne, rozwiązanie zagadki zaginionego dziecka będzie jednocześnie rozwiązaniem zagadki przeszłości Dismasa.
"Inni" to powieść napisana świetnym językiem, niezwykle wciągająca i oryginalna. Mamy tu sporo autentycznego horroru, ale Herbert nie zapomina też o doprawieniu wszystkiego charakterystycznym dla siebie czarnym jak smoła humorem. Akcja nawet na chwilę nie grzęźnie w martwym punkcie a rozwiązanie zagadki i finał opowieści stanowią kwintesencję stylu autora. Jednocześnie udowadnia też Herbert, że można napisać historię, która skutecznie chwyta za serce nie tracąc przy tym swojego mrocznego oblicza i nie popadając w sentymentalizm.