Charakterystyczna trójdzielna czapka z dzwoneczkami, kolorowy strój i osioł, z owymi rzeczami współczesny człowiek na ogół wyobraża sobie średniowiecznego błazna. Czymże zajmowała się ta osoba? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista – umilaniem czasu władcy i dworzan. Czy potrafimy jednak wyobrazić sobie owego komedianta w roli śledczego, próbującego rozwiązać tajemnice morderstwa?
Feste, który w ostatnim czasie nieco zaniedbał swój zawód, zostaje powiadomiony o śmierci księcia Orsyno. Wieść o tym zdarzeniu dogłębnie nim wstrząsa, ponieważ przed piętnastu laty bohater żył z owym władcą w przyjaznych stosunkach. Mężczyzna nie wierzy w samobójczą śmierć znajomego i postanawia powrócić do miejsca, które kiedyś zmuszony był opuścić, aby znaleźć prawdziwą przyczynę zgonu księcia. W celu ukrycia swojej prawdziwej tożsamości, wyrusza pod przebraniem niemieckiego kupca – Oktawiusza. Domyśla się bowiem, że zabójcą prawdopodobnie jest Malwolio - jego dawny wróg, który w przeszłości za doznane upokorzenia, zaprzysiągł zemstę na mieszkańcach Orsyno.
Dom cechowy wysyła za swoim najbardziej cenionym człowiekiem innego błazna. Ma on swoją osobą odwrócić uwagę od przeprowadzającego śledztwo, a przy okazji sprawować opiekę nad jego bezpieczeństwem. Bohaterowie, którzy poznają się dopiero w docelowym miejscu, wspólnymi siłami próbują rozwikłać tajemnice morderstwa. Rozwiązanie zagadki jest zaskakujące, okazuje się że w zabójstwo, jak i w inne nieszczęśliwe zdarzenia dziejące się na terenie miasteczka, zamieszanych jest więcej osób niż początkowo mogłoby się wydawać. Osobiście nie powiązałabym ze sobą co poniektórych faktów i nie wyciągnęła takich wniosków, jak sprytnie zrobił to główny bohater.
Feste jest znanym, drugoplanowym bohaterem z powieści Williama Szekspira „Wieczór Trzech Króli”. Niestety nigdy nie miałam okazji zapoznania się z owym pierwowzorem powieści Gordona, jednak autor dokładnie opisuje wcześniejsze, niezawarte w książce wydarzenia, dlatego czytelnik nie ma problemów ze zrozumieniem fabuły utworu.
Każdy nowy rozdział rozpoczyna się trafnie dobranym cytatem nawiązującym bądź do ludzkiej głupoty bądź do życia błaznów. Co ciekawe język powieści nie jest sztywno archaizowany. Z jednej strony oceniłabym ten fakt na plus, ponieważ zdecydowanie ułatwia to czytanie. Natomiast z drugiej, co najmniej dziwnie jest słyszeć z ust ludności minionej epoki, słowa zaczerpnięte ze współczesnego języka.
Największym minusem powieści Alana Gordona jest bardzo ograniczona ilość poczucia humoru. Byłam przekonana, że utwór o błaznach z reguły musi być zabawny. Jednak pomimo kilku dowcipnych dialogów, w książce nie odnajdziemy niczego innego, co wywołałoby w nas jakąkolwiek lawinę śmiechu.
Przyznam, że sięgając po ten utwór nie miałam wygórowanych oczekiwań. „Trzynasta noc” okazała się jednak dość nietypową powieścią historyczną, co pozytywnie mnie zaskoczyło. Ciekawie było poznać teorie spiskowe snute w średniowiecznych czasach. Co więcej na końcu książki znajdujemy adnotację mówiącą, że prawdopodobnie tajny dom cechowy błaznów istniał naprawdę!
„Trzynasta noc” jest pierwszym utworem, rozpoczynającym sześciotomowy opis działalności Gildii Błaznów. W naszym kraju ukazały się do tej pory tylko trzy powieści z serii, które już czekają na przeczytanie w mojej domowej biblioteczce.