Pani Walewska... ta od Napoleona, ta z twarzą Beaty Tyszkiewicz, ta co to ... dzięki niej Księstwo Warszawskie, Polka, która... no wiecie... Kojarzycie pewnie takie perfumy w chabrowym falkonie? I tak dalej, i tak dalej...
Ale nie o niej traktuje ta historia, choć bardzo często wspomina się w najnowszej powieści Aleksandry Katarzyny Maludy piękną i nieszczęśliwą Marysię z Łączyńskich.
Autorka Sagi Warszawskiej (tak, będzie kontynuacja!) zabiera nas w świat dawnej ukochanej Bonapartego, choć samej Pani Walewskiej już w nim nie będzie... prawie. Nie zdradzę więcej, bo pewnie przeczytacie sami. Są oczywiście tytułowe panny na wydaniu - i to bardzo różne. Są też interesujące postacie męskie. Zapewne rozpoznacie wiele nazwisk, które na jakimś etapie edukacji każdy z nas poznał. Warto przeczytać najnowszą propozycję Pani Maludy, jeśli lubicie te obyczajowe fabuły z historią w tle, te z półki retro. Kasia Maludy nie stworzyła jednak romantycznej opowiaski, "typowo babskiej" powieści czy gorsetowego romansu. Owszem, występują znane z takich fabuł elementy, ale jest i coś więcej. Jak zwykle widać historyczną pasję Autorki, która sporo wie o XIX stuleciu... i nie tylko (moją ulubiona książką nadal pozostaje "Wisznia ze słowiańskiej głuszy"). Ale wróćmy do powieści -poznajemy też interesujące miejsca, np. pałac w Kiernozi. Od początku XVIII w. właścicielem tego klasycystycznego dworu był starosta Łączyński – dziadek Marysi. Tutaj panna dorastała razem z trzema siostrami i dwoma braćmi. Stąd wypchnięto ją w ramiona starca, który miał uratować jej reputację. W historii tej rodziny pojawia się nawet, jako domowy nauczyciel, ojciec słynnego polskiego kompozytora Mikołaj Szopen. Gdy my, czytelnicy, wkraczamy do dawnego domu Marysi, rządzi w nim Hieronim Żarski - szwagier madame Walewskiej, który ma córkę - dziedziczkę Kiernozi. Zanim jednak ta nieco zakompleksiona panna przejmie dziedzictwo, musi spełnić pewne warunki... Dlatego właśnie do Kiernozi przybywa panna Florentyna Glińska. Mówiłam, że panien będzie więcej, są i takie, które polują na męża, a Hieronim jest atrakcją na matrymonialnym rynku. Feministki niech się nie oburzają - jest ktoś kto sprzeciwi się uprzedmiotowieniu kobiety. Naprawdę warto przeczytać, jeśli lubicie cofnąć się do innej epoki, odpocząć od współczesnej rzeczywistości i pomarzyć o długiej sukni oraz woalce. Zawsze warto podarować sobie tę odrobinę czaru dawnej epoki. Polecam.