Jarosław Kret urodził się 4 grudnia 1963 w Warszawie. To polski dziennikarz telewizyjny i fotoreporter. Z wykształcenia jest orientalistą. Wśród jego publikacji można wymienić: Kret na Pogodę, Ziemia Święta, Madagaskar, Moja Ziemia Święta, Moje Indie. W Indiach przebywał kilka lat.
Ta książka to swoisty zapis wydarzeń, które przeżył autor w tym pięknym, ale pełnym kontrastów kraju. Kret opisuje rodzinę, u której mieszkał. Ukazuje też zwyczaje Indusów, ich święta, sposób życia i kulturę. Wspomina także o ich religii. Jak naprawdę wyglądają Indie? Czy to tylko bollywood, muzyka i piękne stroje czy coś więcej? Po odpowiedzi zapraszam do książki.
W związku z tym, że sama jest wielką miłośniczką tego kraju musiałam sięgnąć po tę pozycję. Poza tym bardzo lubię Jarosława Kreta. Wydaje mi się być ciepłą i miłą osobą. Z przyjemnością więc sięgnęłam po tę książkę. I muszę przyznać, że wciągnęła mnie ona od samego początku.
Bardzo spodobało mi się, że nie jest to typowy przewodnik dla turystów. Takich pozycji jest wiele na rynku. Tu autor sięgnął głębiej. Nie skupił się tylko na zabytkach czy hotelach, ale na codzienności i realnym życiu Indusów. Pokazuje jak wygląda ich dzień, jak dbają o religię, zwyczaje. Można powiedzieć, że Jarosław Kret odkrył przed nami nowy, inny kraj. Większość nas kojarzy Indie z pięknymi, kolorowymi strojami i tańcami. To jest po części prawda. Obok tego pięknego wizerunku jest bieda, slumsy, choroby czy podział kastowy i ciągłe walki o Kaszmir. Autor starał się pokazać ten kraj swoimi oczami. Czy się mu to udało? Każdy musi to sam ocenić. Osobiście uważam, że Kret świetnie poradził sobie z fenomenem Indii i kontrastami, które tam panują. I co najważniejsze nie robi ze swego opisu sielanki, ani nie krytykuje. Pisze tak jak naprawdę jest.
Książka może wydawać się trochę chaotyczna. Autor często przeskakuje z tematu na temat. Jednakże mi to w ogóle nie przeszkadzało. Tym bardziej, że Indusi są właśnie tacy nieuporządkowani. Poza tym sprawia to wrażenie opowieści turysty, który właśnie wrócił z wycieczki. Przecież wtedy też opowiadamy bardzo chaotycznie.
Miłym dodatkiem jest duża ilość zdjęć. Dzięki temu możemy nie tylko przeczytać o miejscach, które odwiedził Jarosław Kret, ale i je zobaczyć. To zdecydowanie uprzyjemnia lekturę. Jednocześnie pomaga nam w wyobrażeniu sobie tych wszystkich sytuacji.
Książka została napisana prostym, ale interesującym językiem. Autor stara się wszystko wyjaśniać: poczynając od słów w hindi, a kończąc na zwyczajach. Dzięki temu nie ma żadnych problemów ze zrozumieniem tekstu. Od razu widać, że Jarosław Kret kocha Indie i się nimi fascynuje. To pozycja napisana przez prawdziwego pasjonata. I to chyba najbardziej mi się podobało. Intrygująca jest też grafika. Od razu zwraca na siebie uwagę i zachęca do przeczytania.
Podsumowując polecam tę książkę wszystkim miłośnikom Indii. Jednakże to pozycja przede wszystkim dla tych, którzy są na początku poznawania tego pięknego kraju. Ta lektura przybliży im trochę kulturę Indusów. To idealna książka na długi, zimowy wieczór, która zabierze nas w fascynującą i niebezpieczną przygodę.