Ostatnie kilka dni spędziłam w Indiach z Hanem Solo. Fajnie, prawda? To jeszcze nic! Przeniosłam się też w czasie o 30 lat wstecz. A wszystko to dzięki Cezaremu Borowemu i jego książce.
O istnieniu przemytników oczywiście wiedziałam. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, jak wielu Polaków tym się zajmowało i pewnie do tej pory zajmuje. Jednym z nich jest Cezary Borowy, który szczegółami tej profesji postanowił podzielić się z czytelnikami. Zajmował się tym w młodości, ponieważ w Polsce było wtedy dość nieciekawie (PRL) i trzeba było szukać pieniędzy za granicą. W Indiach otrzymał ksywę Han Solo i zaczął zarabiać na przemycie elektroniki (i nie tylko) z Singapuru. Było to bardzo opłacalne, ponieważ sprzęt sprzedawano z pominięciem wysokiego cła. Pomimo misternie opracowanych metod przemytu, zdarzały się wpadki. W wyniku jednej z nich, Han Solo trafił do więzienia. Na szczęście na krótko. Ale dzięki temu dowiedziałam się jakie warunki tam panują.
Ta książka to nie tylko opowieść autora o przemycie. To również, a może przede wszystkim Indie widziane oczami kogoś kto spędził tam wiele lat i traktował je jak drugi dom. Tradycje, religia, życie codzienne, flora i fauna oraz mnóstwo ciekawostek na temat tego kraju. Bardzo ciekawe są również zamieszczone w książce zdjęcia. Jednak Indie to ogólnie rzecz ujmując straszna bieda. Rządy Brytyjczyków, którzy kiedyś podbili te tereny, doprowadziły kraj do ruiny.
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że książka tak mnie wciągnie, a przemytnicy wzbudzą we mnie sympatię. Każdy może sam ocenić ich zachowanie. W każdym razie ja w pewnym stopniu ich rozumiem i nie neguję. Najważniejsze, że nie robili nikomu krzywdy. Z pewnością ten temat jest dość kontrowersyjny, ale dzięki temu czytałam z dużym zainteresowaniem. To taki trochę kryminał oparty na faktach, trochę książka podróżnicza, a trochę historyczna. Wszystko razem tworzy spójną całość. Polecam!
To wyprawa do Indii jakich nie znajdziecie w przewodnikach dla turystów. Przeczytajcie koniecznie!