Imię Wiatru recenzja

Imię Wiatru

Autor: @Maeghkelek ·3 minuty
2008-09-27
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Recenzowanie debiutanckich powieści wiąże się dla mnie zawsze z pewnym dylematem. Z jednej strony bacznie przyglądam się książce, wyczekując jakiegoś powiewu świeżości. Nie musi być to „rewolucyjne” spojrzenie na fabułę jak u Hala Duncana, ale coś nowego. Z drugiej zaś, jako czytelnik zdaję sobie sprawę, że debiutantowi można więcej wybaczyć niż pisarzowi, który wyrobił sobie już pozycję na rynku. Dodatkowo sytuację może skomplikować fakt zachwytu nad książką. Takiego prawdziwego zachwytu, nie zaś wykreowanego przez wydawnictwo czy agencję reklamową. Tak właśnie jest z powieścią „Imię wiatru” Patricka Rothfussa, którego wymienia się wśród najlepszych debiutantów ostatnich lat. Obok na przykład Scotta Lyncha czy Joe’a Abercombiego.

„Imię wiatru” to klasyczne epickie fantasy stylizowane na opowieść, którą moglibyśmy usłyszeć przy ognisku czy w karczmie. Autorzy niekiedy uciekają się do tego wybiegu na początku ksiązki, aby bez większych przeszkód wprowadzić czytelnika w świat swojej powieści, przeważnie też przypominają sobie ponownie o zastosowanym tricku dopiero na końcu książki. Rothfuss nie zapomina, dzięki interludiom i zmianie narracji z pierwszoosobowej na trzecioosobową udaje mu się wytworzyć i zachować atmosferę przykuwającą czytelnika do książki od pierwszych do ostatnich stron. Gdy zaznajamiamy się z kolejnymi epizodami z życia młodego Kvothe, dzięki pierwszoosobowej narracji możemy lepiej wczuć się w klimat opowiadanej historii. Oczywiście ten sposób przedstawiania historii ma też swoje wady. Poznajemy tylko jedną wersję wydarzeń, nie możemy liczyć na inny punkt widzenia. Odniosłem też wrażenie, że część postaci istnieje tylko jako tło dla Kvothe. Są i tyle. Za kilkanaście stron możemy o nich zapomnieć. Dobrze jednak, że najważniejsi dla książki bohaterowie wyłamują się z tej przypadłości. Choćby piękna i tajemnicza Denna czy Elodin, jeden z mistrzów na Uniwersytecie.

Dobrze, ale o czym jest „Imię wiatru”? Z pozoru mogłoby się wydawać, że to kolejna opowieść o młodym człowieku, dotkniętym okrutnie przez los. Sztuką jest jednak na podstawie tak prostego i starego pomysłu napisać dobrą powieść. Rothfussowi się udaje. Nie nakazał głównemu bohaterowi ratowania świata przed kolejnym wielkim kataklizmem czy walki z potężnymi złymi siłami, których imienia nie wolno wymawiać. Kvothe zajmuje się głównie ratowaniem siebie samego z opresji, w które sam się wpakował. A poza tym stara się mieć co jeść i gdzie spać oraz zdać egzaminy. Oczywiście są też bardziej ambitne i zarazem ciekawsze dla czytelnika sprawy. Jednak autor dopiero je zarysowuje, czas na nie przyjdzie w kolejnych częściach „Kronik królobójcy”.

Częstym grzechem autorów fantastycznych jest przytłoczenie czytelnika już na samym początku ogromem informacji o wykreowanym świecie. „Imię wiatru” jest od tej usterki wolne, Rothfuss dawkuje wiedzę w taki sposób, aby nikt nie poczuł się zagubiony. Przykładem może być magia, której zasady działania poznajemy wraz ze wspinaniem się głównego bohatera na kolejne szczeble wtajemniczenia.

Oczywiście nie wszystko autorowi się udało. Na prawie dziewięciuset stronach zdarzają się co jakiś czas dłużyzny. Akcja się zatrzymuje, a powieść nie oferuje nic, co przykuwałoby czytelniczą uwagę. Jedynym ratunkiem wydaje się wówczas szybki skok do następnego rozdziału. Takich chwil jednak nie jest dużo, więc nie powinny stanowić problemu dla czytelnika.

„Imię wiatru” wśród innych książek fantasy wyróżnia się bardzo dobrym stylem, jakim zostało napisane, pozwalającym zatopić się w lekturze od pierwszych stron. Widać też wyraźnie, że Rothfuss ma pomysł na całą historię, co powinno pozytywnie odbić się na kolejnych tomach cyklu... Zatem jeśli ktoś czuje się spragniony dobrego klasycznego fantasy, nie powielającego jednak Tolkienowskich wzorców, bez zastanowienia może sięgnąć po „Imię wiatru”. Choć nie jest to debiut tak błyskotliwy jak „Kłamstwa Locke’a Lamory”, jako czytelnicy nie powinniśmy narzekać. Dostaliśmy dobrą książkę, która idealnie nadaje się na jesienne wieczory. Spodziewałem się wprawdzie, że będzie to powieść o nieco większym rozmachu, na miarę „Gry o tron” czy „Ogrodów księżyca”. Niemniej wydawać ostateczny werdykt o „Imieniu wiatru” teraz, to jak podsumować film, gdy obejrzało się dopiero jedną trzecią. Bez znajomości kolejnych części, ocena będzie niekompletna i może okazać się niesprawiedliwa.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2008-09-27
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Imię Wiatru
5 wydań
Imię Wiatru
Patrick Rothfuss
8.4/10
Cykl: Kroniki królobójcy, tom 1
Seria: Fantasy (Rebis)

Kvothe to człowiek legenda. Wielki mag, geniusz muzyki, bohater i złoczyńca - namówiony przez Kronikarza - wspomina swe barwne życie. Od dzieciństwa spędzonego w trupie wędrownych aktorów poprzez lata...

Komentarze
Imię Wiatru
5 wydań
Imię Wiatru
Patrick Rothfuss
8.4/10
Cykl: Kroniki królobójcy, tom 1
Seria: Fantasy (Rebis)
Kvothe to człowiek legenda. Wielki mag, geniusz muzyki, bohater i złoczyńca - namówiony przez Kronikarza - wspomina swe barwne życie. Od dzieciństwa spędzonego w trupie wędrownych aktorów poprzez lata...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Jak krótko wyrazić to, co czuję po przeczytaniu pierwszego tomu Kronik Królobójcy? Da się w dwóch słowach: jestem zachwycona. Naprawdę dobre książki wciągam za jednym zamachem, gnam przez strony na z...

@destrakszyn @destrakszyn

Co doprowadziło legendarnego Kvothe'a – hermetyka, mistrza sympatii i alchemii, a w mniej przychylnej bohaterowi wersji złodzieja i królobójcę – do ciepłej posadki karczmarza? Ten tajemniczy rudowłosy...

KO
@kometa088

Pozostałe recenzje @Maeghkelek

Droga do Nidaros
Droga do Nidaros

Kto nie zna Andrzeja Pilipiuka? Wśród osób czytających fantastykę, chyba nie znajdziesz takiej osoby. Jest to najpłodniejszy autor Fabryki Słów i jeden z najpoczytniejszy...

Recenzja książki Droga do Nidaros

Nowe recenzje

Największa radość, jaka nas spotkała
Największa radość
@gosia.zalew...:

Co można powiedzieć o tej książce? Na pewno to, że ma ciekawą okładkę i jest ... sporych rozmiarów. 700 stron historii ...

Recenzja książki Największa radość, jaka nas spotkała
W poszukiwaniu zagioninej chwały. Historia reprezentacji Anglii 1872-2022
Piłka Nożna w prawdziwym (...bo angielskim) wyd...
@konrad.mora...:

Jeżeli kochasz piłkę nożną, to urodziłeś się w Europie lub Ameryce Południowej. Jeśli piłka nożna to dla Ciebie soccer,...

Recenzja książki W poszukiwaniu zagioninej chwały. Historia reprezentacji Anglii 1872-2022
Zakład psychiatryczny Arkham
Witaj w Arkham
@dominika.na...:

Stało się! Zwariowaliśmy i wylądowaliśmy w wariatkowie! I to nie byle jakim, bo w Arkham. Jednym słowem – mamy przerąba...

Recenzja książki Zakład psychiatryczny Arkham
© 2007 - 2024 nakanapie.pl