Są takie książki, które poruszają ważne tematy. Są takie książki, które nie dają o sobie zapomnieć. Są takie książki, które po przeczytaniu pozostawiają czytelnika w refleksyjnym nastroju. Czy taką właśnie jest powieść Katarzyny Misiołek pt. „Kłamstwa, którymi oddycham”?
Co mogło pójść nie tak? Wymarzony dom na obrzeżach miasta. Wspaniały mąż i dzieci. Oaza spokoju i bezpieczeństwa. Tymczasem jedno przypadkowe spotkanie rujnuje idealne życie Justyny. Podczas wyjścia z córką na plac zabaw kobieta rozpoznaje w jednym mężczyźnie gwałciciela, który wiele lat temu ją skrzywdził i nie poniósł żadnych konsekwencji. Na domiar złego okazuje się, że mieszka on po sąsiedztwie i obecnie sprawia wrażenie wzorowego ojca i męża. Koszmarne wspomnienia wracają do Justyny ze zdwojoną siłą. Czy w takich okolicznościach nadal będzie ukrywać swoją bolesną przeszłość?
Zdecydowanie „Kłamstwa, którymi oddycham” to książka, która robi niemałe wrażenie. Ostatni raz taki ładunek emocji został mi zaserwowany podczas czytania „W otchłani” Katarzyny Wolwowicz, choć to zupełnie inny gatunek. Niemniej, powieść pani Misiołek zostawiła mnie z wieloma pytaniami i refleksjami. Przede wszystkim, dlaczego ofiary gwałtu czują się winne temu, co je spotkało? Skąd przeświadczenie, że sposób ubierania się czy tańca to prowokacja i zachęta do wykorzystania? Co mają w głowie oprawcy wmawiający swoim ofiarom, że same tego chciały? Na szczęście, coraz więcej mówi się o tym, że chociażby ktoś chodził po ulicy nago, nikt nie ma prawa naruszać jego cielesności i przestrzeni. Niemniej, mam wrażenie, że nadal do niektórych grup to nie dociera i nadal w niejednej społeczności gwałt byłby uznany, za powód do wstydu. Dlatego uważam, że takie książki jak „Kłamstwa, którymi oddycham” są ważne i bardzo potrzebne.
Plusem takich książek jest nie tylko forma i przystępny styl, ale głównie to, jaki temat poruszają. Tutaj możemy poznać konsekwencje życia w kłamstwie. Życia z ogromnym balastem koszmarnych doświadczeń, o którym nie można nikomu powiedzieć, bo... wstyd. W trakcie czytania nie jeden raz byłam zła na bohaterkę za jej podejście, poglądy i zachowanie. Z drugiej strony, jak mogę ją oceniać, skoro nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić tego, co przeżywa. Tym bardziej, gdy w kontraście pojawia się jej „znajomy” sprzed lat. Nie wiem, czy kiedykolwiek w swoim czytelniczym świecie spotkałam bardziej aroganckiego, bezczelnego i złego „bohatera”. Jego poczucie bezkarności i pewność siebie doprowadzały mnie wprost do szału. Były momenty, że po prostu zamykałam książkę i wracałam do niej za jakiś czas, kiedy trochę ochłonęłam po tym, co przeczytałam. Właśnie takie emocje zapewnia ta powieść.
„Kłamstwa, którymi oddycham” polecam z całego serca. To poruszająca opowieść o tym, do czego może doprowadzić życie w kłamstwie. O tym, dlaczego nie wolno milczeć, gdy dzieje się coś bardzo złego. O tym, jakie zachowania należy piętnować, a także w jaki sposób nie stać się ofiarą chorych manipulacji.
Współpraca recenzencka z Novae Res