Strasznie nie lubię oceniać książek przez pryzmat tego, co myślą na ich temat inni czytelnicy. Bardzo często bywa bowiem tak, że wymagam od nich zbyt wiele i nie jestem w stanie cieszyć się światem przedstawionym w utworze. Sądzę, że wiele osób zgodzi się ze mną i chociaż po części dostosowuje się do przyjętego przeze mnie systemu. Nie sztuką jest przeczytać daną powieść, a wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski, które pozwolą nam na pozytywne odniesienie się do całości tekstu. Mając na uwadze swoje wcześniejsze doświadczenia, po "Igrzyska Śmierci" sięgnęłam w momencie, gdy cały szał na ten cykl zaczął nieco opadać.
Katniss Everdeen to szesnastoletnia mieszkanka wioski, którą umownie nazwano dwunastym dystryktem. Osoby zamieszkujące wspomniany teren żyją w strasznej nędzy i ubóstwie. Bardzo często brakuje im żywości i innych środków które niezbędne są do godnego przetrwania każdego miesiąca. W wielu przypadkach uciekają się oni do środków, które sprawiają, że choć przez chwilę czują się o niebo lepiej. Główna bohaterka od kilku lat jest jedynym żywicielem rodziny. Każdego dnia wymyka się więc z dystryktu i czym prędzej stara się ustrzelić jakąś zwierzynę. W poszukiwaniach pożywienia pomaga jej osiemnastoletni Gale, który podobnie jak ona, zapewnia matce i rodzeństwu świeżą dostawę wiewiórek, czy też królików. Nadchodzi czas, w którym każdy z dwunastu dystryktów zmuszony jest ofiarować władzom daninę w postaci kobiety i mężczyzny w wieku od dwunastu do osiemnastu lat. Katniss w trosce o dobro swojej młodszej siostry, zgłasza się na stanowisko trybuta, który już niedługo stanie do walki na śmierć i życie...
Muszę przyznać, że spotkanie z lekturą tej powieści stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Co prawda nie spodziewałam się po niej niczego konkretnego, jednak w głębi duszy byłam strasznie ciekawa wydarzeń, które amerykańska autorka połączyła w spójną całość. Historia rozpoczyna się zupełnie zwyczajnie. Wspólnie z Katniss przemierzamy poszczególne zakątki dwunastego dystryktu i coraz to lepiej poznajmy zwyczaje jakie panują w całości wioski ale i w całym Panem. Dziewczyna z niezwykłą zaciętością stara się zapewnić pożywienie swojej rodzinie. Nie zważa przy tym na własne bezpieczeństwo, ponieważ liczą się one... Szesnastolatka jest niezwykle ambitną osobą, która jest w stanie na ogromną ilość poświęceń i ciężkiej pracy. Doskonałym na to dowodem jest zgłoszenie się przez nią do Igrzysk Śmierci. Jestem niemalże pewna, że większość z nas będąc na jej miejscu, stchórzyłaby. Jest to zupełnie normalne, a całość sytuacji świadczy o niezwykłym charakterze bohaterki. Mimowolnie podziwiałam ją i życzyłam jej wszystkiego co najlepsze. Miałam również cichą nadzieję, że na Katniss będzie czekać o wiele więcej niespodzianek, które utrudnią jej zwycięstwo w turniej, a tymczasem niemalże wszystko otrzymała na tacy. Takie bynajmniej były moje pierwsze wrażenia po skończeniu tej książki.
"Igrzyska Śmierci" to powieść, która bardzo wiele wniosła do mojego życia. Jestem niezmiernie wdzięczna losowi za to, że nie muszę mieszkać w państwie, w które traktuje swoich rodaków niczym nic nie znaczące insekty. Wymaganie od dystryktów ofiar w postaci ludzi okazało się dla mnie ciosem poniżej pasa. W kilku momentach tej książki, zastanawiałam się dlaczego rządzący Panem nie wzięli czynnego udziału w wymyślonej przez siebie rywalizacji. Rola trybutów dałaby im jeszcze większy rozgłos, a całość Igrzysk miałaby szanse na to, aby już na zawsze wpisać się w historię tego kraju. Niestety nie byli oni na tyle odważni by osobiście znaleźć się na arenie, a wręcz przeciwnie. Robili wszystko aby jak najbardziej uprzykrzyć życie osobom, które przeżyły spotkanie przy Rogu Obfitości. Wielu Moli Książkowych zgadza się z powyższym stwierdzeniem, że Suzanne Collins stworzyła niezwykle brutalny utwór, w którym nie ma miejsca na sprawiedliwość. W moim odczuciu jest nieco inaczej. Czytając tę książkę pragnęłam wyobrazić sobie coś na wzór walk Gladiatorów, którzy ofiarowywali swoim oglądającym ogromne dawki emocji. W przypadku tej książki wszystko pędziło w zawrotnych tempie, bez różnego rodzaju udogodnień związanych z nieco szczegółowszymi opisami przemocy.
Nie jestem zwolenniczką niegodziwego traktowania ludzi, jednak jeśli ktoś mi pisze, że jakaś książka pełna jest brutalności, przemocy i żądzy mordu, to niech tak będzie. Przed rozpoczęciem tej lektury zastanawiałam się, czy będę w stanie przejść przez nią obojętnie i czy serwowane wydarzenia nie sprawią, że będę zła na cały świat za te wszystkie niesprawiedliwości. Niestety obyło się bez tego wszystkiego. Owszem, "Igrzyska Śmierci" zostały napisane przy pomocy fajnego stylu, który uzależnia od siebie odbiorców, a w całości utworu mamy czynienia z licznymi zabójstwami, a także z wszędobylską chęcią przetrwania. Niestety nie wykorzystano w pełni tego potencjału, a wielka szkoda. W ostateczności wyszło całkiem fajnie, a mogło być stokroć lepiej. Nie mniej jednak polecam ten utwór osobom, które wyrażą chęć do jego poznania. Być może powieść stworzona przez Suzanne Collins was nie zachwyci, jednak z całą pewnością nie pożałujecie czasu, który przeznaczycie na zapoznanie się z tym utworem.
Wyd. Media Rodzina, 2009 rok
ISBN: 978-83-7278-357-8
Liczba stron: 352
Ocena 6/10