Twórczość Weroniki Łodygi trochę już znam i mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać, mimo że autorka sięgnęła po gatunek, w którym do tej pory nie pisała. Widać jednak, jak bardzo jej on leży i że czuje się w nim tak samo dobrze jak w powieściach obyczajowych dla młodszych odbiorców.
Uwielbiam w powieściach motyw szkoły, a jeśli jest to szkoła magiczna, nie ma opcji, abym po książkę nie sięgnęła. I tak oto zabrałam się za powieść „Córki tamtych Wiedźm”, która okazała się lekturą idealną na początek rozpoczynającego się nowego roku szkolnego. Julia, bohaterka tej magicznej opowieści, jest nastoletnią czarownicą, która ma drobny problem z kontrolowaniem swojej magii, który staje się przyczyną wielu być może dla dziewczyny przykrych, lecz dla czytelnika zabawnych sytuacji. Julię wychowuje babcia, z którą dziewczyna nie ma najlepszych stosunków. Akcja powieści rozpoczyna się na początku roku szkolnego, kiedy po wakacjach pozostało jedynie mgliste wspomnienie. Nowy rok szkolny dla Julii i jej przyjaciółek zapowiada się bardzo pracowicie. Wielkimi krokami zbliża się magiczny turniej, w którym Julia decyduje się wziąć udział. Problem w tym, że brakuje jej pewności siebie, a przeciwniczki są w stanie posunąć się do wszystkiego, aby wygrać. Julia ma jednak asa w rękawie, oddane przyjaciółki i talent do pakowania się w kłopoty, który tym razem może okazać się bardzo pomocny.
Uwielbiam tę książkę. Za genialne bohaterki, za humor, który idealnie do mnie trafia, za solidną konstrukcję świata, jasne zasady jego działania i dokładne przedstawienie systemu magicznego, za wyraźne kontrasty między światem magicznych a niemagicznych i wreszcie za klimat, iście magiczny, totalnie wyjątkowy, odczuwalny na każdej stronie książki. Julia, Karo i Łucja są totalnie różne, ale to jak się ze sobą dogadują, to coś pięknego. Dziewczyny są cudowne. Każdy chciałby mieć w swoim życiu przynajmniej jedną taką przyjaciółkę. Julię los obdarzył dwiema i niezależnie od tego, jak jej ciężko w życiu jest i będzie, ma pewność, że je ma i że zawsze staną po jej stronie. Powtarzam się, ale taka więź to coś wspaniałego. Każda z bohaterek została wspaniale opisana, nie tylko postaci grające pierwsze skrzypce, ale też te drugoplanowe, odgrywające mniej znaczące role. Z nauczycieli największą sympatią obdarzyłam Profesor Wasiak. Wśród wszystkich osobliwych postaci w powieści jest taką osobliwością, której nie da się nie pokochać od jej pierwszego pojawienia się w powieści. Bo jest „małym błędem w matriksie skostniałego systemu edukacji”. Takich nauczycieli chcielibyśmy mieć. Jeśli przeczytacie książkę, dowiecie się, dlaczego, jeśli nie, musicie mi uwierzyć na słowo. Jeśli chodzi o relację Julki i Emilii, wątek zdecydowanie na plus i mam nadzieję na rozwinięcie tej relacji w stronę jeszcze bardziej romantyczną w kolejnym tomie. Podoba mi się, że to idzie w tak naturalnym tempie, bo dzięki temu wypada bardziej przekonująco.
Autorka nie byłaby sobą, gdyby w tej lekkiej, pełnej przygód i magicznych zajęć powieści nie poruszyła trudniejszych treści. Jest tu mowa o odnajdywaniu siebie, poszukiwaniu swojego miejsca w świecie, wychodzeniu ze swojej strefy komfortu i stawaniu się tym, kim chce się być. O pewności siebie, odnajdywaniu w sobie siły do zmian i mierzenia się ze swoimi demonami, o trudnych relacjach rodzinnych i wszystkich tych problemach, z którymi muszą mierzyć się młodzi ludzie w dzisiejszym świecie. Jeśli choć trochę znacie wcześniejsze powieści autorki, na pewno wiecie, że do każdego trudnego tematu podchodzi z niezwykłą delikatnością, taktem, wrażliwością. Jej najnowsza książka jest równie ciepła i kojąca jak poprzednie. Jest jak plasterek na zbolałą duszę, pełen treści, do których chce się wracać.
Powieść zostawia czytelnika nie tylko z głową pełną przemyśleń, ale też z mnóstwem pytań, na które nie otrzymujemy odpowiedzi i z nadzieją, że wszystko się wyjaśni w kolejnym tomie dylogii. W tej magicznej szkole nie da się nudzić. Ciągle coś się dzieje, akcja jest wartka, a fabuła zaskakuje prawie na każdym kroku. To fantastyka YA w najlepszym wydaniu, taki trochę polski odpowiednik Pottera, po który zwyczajnie trzeba sięgnąć, jeśli nie dla pełnej magii opowieści, to dla wartości, jakie za sobą niesie. Serdecznie polecam!
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Young.