" Na wszystko potrzeba czasu. Nie tygodnia, miesiąca... być może całych lat. (...) Potrzeba czasu między tym, co nas zraniło, a tym, co nowe, tym, co nas uwalnia. Zdarza się, że uwolnienie przychodzi samo, może być tak, że dopomaga w tym jakieś zdarzenie. Są też ludzie, którzy pojawiają się po to, by nam uświadomić, że jeszcze nie wszystko stracone."
Bruno prowadzi przytulną księgarenkę, którą zostawili mu jego rodzice. Nie lubi świąt, nie przeżywa tego czasu radośnie, jak wszyscy inni w Śnieżysku. Ma ku temu swoje powody. Grudzień to dla niego miesiąc pełen bólu i smutku.Niby ma przy sobie babcię i przyjaciela, ale wciąż jest rozgoryczony i nie potrafi się niczym cieszyć.
Główną postacią kobiecą w tej książce jest Julianna. Od niedawna mieszka w Śnieżysku. Mąż wyjechał w delegację i zabronił jej opuszczania domu. Zadbał o to, by w budynku miała wszystko, czego potrzeba aż do jego powrotu. Dziwi ją prośba męża, no ale nie sprzeciwia się. Ma spędzić w samotności aż trzy tygodnie. Jednak kobieta decyduje się któregoś dnia złamać zakazy męża i wychodzi. Los stawia przed nią dosyć trudne decyzje, które zaważą na jej życiu. Pewnego dnia pchana pewnym impulsem, trafia do przytulnej księgarenki... Od teraz nic już nie jest takie samo.
Dlaczego Julianna ma nie opuszczać domu? Czemu Bruno nie lubi świąt?
Kolejny raz Anna Purowska pokazuje, że zna się na tym, co robi. Podarowała nam kolejną wspaniałą, życiową historię. Zakochałam się w Śnieżysku już w pierwszym tomie. Ta miłość się utrzymała, a nawet chyba wzrosła.
Bruno i Julianna. Dwoje dorosłych ludzi, którzy przeżywają wewnętrzne piekło. Każde z nich zmaga się w pewnymi demonami, które każdego dnia ich przytłaczają. Nie dają o sobie zapomnieć. Do momentu, kiedy ta dwójka się poznaje. Wtedy wszystko staje się inne, nowe, lepsze. Zupełnie jakby dwoje odpowiednich ludzi trafiło na siebie w odpowiednim momencie bo los tak chciał. Autorka w każdej swojej dotychczasowej książce pokazuje, jak ważną rolę odgrywa w naszym życiu przeznaczenie. Dlatego uwielbiam Jej książki, bo sama również wierzę w moc przeznaczenia. Sama odnajduję dość dużą cząstkę siebie w tych historiach.
Wracając do głównych bohaterów... Obydwoje przechodzą przez bardzo trudny czas. Każde z nich niby wolne, a jednak uwięzione we własnym ciele. Coś ich blokuje i nie mogą zrobić tego kroku na przód, ku szczęściu. Nie mogą tego kroku zrobić osobno. Jednak razem są dużo silniejsi i potrafią zmienić wiele.
To nie jest zwykła książka z motywem świąt. Ania takich nie pisze. Ania sięga dużo wyżej. Ona tworzy nowy, lepszy świat za pomocą swoich książek. To historia o potrzebie bliskości, o tęsknocie za osobami, których już z nami nie ma. Także o bogactwie, które nic nie daje jeśli nie masz z kim go dzielić. Również o pozorach, które mogą niezwykle mylić.
To jedna z tych książek, które pozostawiają po sobie ślad w psychice i sercu czytelnika. Nie na chwilę, a na bardzo długo. Jest to idealna lektura na długie jesienne wieczory. Otuli was swoimi emocjami, a tych nie brakuje. Uwierzcie mi, że ta książka was pochłonie.
Polecam ją z czystym sumieniem. Z resztą jak każdą książkę Anny Purowskiej. Mam wrażenie, że są mocno niedoceniane, a szkoda. Można z nich wyciągnąć naprawdę solidną lekcję życia.