Wszyscy wiedzą, że Hubert Meyer darzy prokurator Weronikę Rudy szczególnym sentymentem, tak więc nikt nie jest zdziwiony, gdy mężczyzna przyjeżdża do Warszawy na jej prośbę. Śledztwo, które obecnie prowadzi kobieta, należy bowiem do tych bardziej skomplikowanych i profesjonalne spojrzenie Meyera może pomóc w ujęciu sprawcy.
Kilka lat wcześniej stolicą wstrząsnęła wieść o brutalnym morderstwie Róży Englot. Sprawca zadał jej wiele ciosów nożem, a na jej piersi pozostawił klucz. W toku śledztwa ustalono, iż winnym jest jej mąż. Obecnie, gdy mężczyzna kończy odsiadywać wyrok za zabójstwo żony, w tajemniczych okolicznościach ginie jego teściowa- spadła, a może została wypchnięta z balkonu? I choć policjanci nie ma wystarczających dowodów, to uważają, że za ową śmiercią również stoi Englot, przebywający wówczas na przepustce. Wciąż są to jednak wyłącznie domysły, które nie przekonają sądu. I tutaj rozpoczna się rola Meyera...
Choć praca profilera budzi coraz większy szacunek wśród polskiej policji, a prokurator Rudy liczy się z jego zdaniem, to niekonwencjonalne metody Meyera często budzą głosy sprzeciwu. Tym razem Hubert robi o krok za daleko... przez co zostaje uznany za podejrzanego.
Czytelnicy mieli dość długą przerwę od serii z Meyerem, aż tu nagle pani Bonda dosłownie zasypuje nas kolejnymi sprawami, w których ów sławny profiler uczestniczy. Tym lepiej dla mnie, bowiem seria z Hubertem Meyerem należy do moich ulubionych.
Hubert Meyer zazwyczaj nie narzeka na brak zleceń, szczególnie, gdy jego "sława" profilera rozeszła się po Polsce. Zresztą, zawsze może liczyć na prokurator Weronikę Rudy, która wielokrotnie potrzebowała jego pomocy. Nie inaczej jest i tym razem, choć zdawałoby się proste początkowo śledztwo komplikuje się coraz bardziej. Nagle rośnie liczba podejrzanych, zaś Meyera odwiedzają osoby, mające rzekomo dowody w danej sprawie. A potem te osoby giną i koło się zamyka. Każdy śledczy ma przeczucie, że w śmierci teściowej Englota w jakiś sposób maczał palce jej zięć, lecz brakuje im dowodów. I tutaj zaczyna się zadanie Huberta- jako że nie jest członkiem zespołu, może wprowadzać w życie swoje niestandardowe metody uzyskiwania zeznań świadków, działać niejako "poza". Niestety, w przypadku sprawy Englota wszystko się komplikuje i tak nasz sławny profiler trafia w sam środek, a jego metody ściągają na niego tylko kłopoty.
Ta część jest pełna zawirowań. Hubert z bohatera nagle spada na podejrzanego, policja goni własny ogon, narasta napięcie w zespole. Giną kolejni ludzie i nikt nie jest w stanie powiedzieć, kto za tym stoi. Nie wiadomo, co ma oznaczać klucz pozostawiony na piersi Róży Englot, lecz wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że to coś ważnego. I co najciekawsze, dla odmiany wiadomo, że to Englot maczał w tym wszystkim palce, ale nie ma dowodów. Naprawdę można się pogubić w tej historii.
Jak wszystkie części z Hubertem Meyerem, tę również czyta się bardzo szybko. Chociaż starano się zrzucić na niego winę, to raczej wątpię, by czytelnicy mieli w nią uwierzyć, tak więc mężczyzna nadal pozostaje ulubioną postacią. Ciekawi mnie tylko, czy po takich przejściach przyhamuje nieco ze swoimi nietuzinkowymi metodami śledczymi.
Sprawa na początku wydaje się ocierać o kwestie finansowe. Początkowo, gdyż później na jaw wychodzą pewne... zamiłowania Englota i nagle pojawia się jeszcze jedna tajemnicza postać, występująca pod pseudonimem. Nikt jednak nie może jej zlokalizować. I od chwili, w którym dowiadujemy się o drugim życiu skazanego mężczyzny, robi się jeszcze ciekawiej. Wręcz... przerażająco ciekawie.
Myślę, że fanów twórczości pani Bondy nie muszę zachęcać do tej części. Dzieje się tu tyle, że aż ciężko spamiętać wszystkie wątki i postacie. Mimo tego gorąco polecam!
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Muza :)