„Hrabina de Charny" jest to czwarty tom cyklu „Pamiętniki lekarza" Aleksandra Dumasa, które opisują czasy Francji od ślubu Ludwika XVI z Marią Antoniną, aż do zgilotynowania Ludwika XVI. Wcześniejszych części cyklu („Józef Balsamo", „Naszyjnik królowej", „Anioł Pitou") nie miałam okazji przeczytać, więc skupię się tylko na czwartym tomie. Sama „Hrabina" została podzielona na cztery tomy. Akcja rozgrywa się po nocy z 5 na 6 października 1789 r. kiedy to rodzina królewska udaje się z Wersalu do Paryża po gwałtownych, ludowych zamieszkach.
Muszę przyznać, że jestem rozczarowana. Opis pierwszej części „Hrabiny de Charny" wskazywał na to, że głównym wątkiem będzie nieodwzajemniona miłość męża, życiowe nieszczęście tytułowej hrabiny. Tymczasem na pierwszy plan wysuwa się zdecydowanie rewolucja francuska i pochłania trzy czwarte książki. Sama hrabina przewija się tylko kilka razy, stanowczo za mało, zwłaszcza, że jest postacią tytułową powieści, co sprawia, że tytuł nie oddaje treści jaką zawiera w sobie ta pozycja.
Jeśli chodzi o sam rewolucyjny wątek, niesprawiedliwością byłoby niedocenienie dokładnego oddania realiów tych czasów. Autor doskonale opisał niepokoje społeczne targające francuską ludnością. Wraz z lekturą śledziłam to, co się działo, byłam świadkiem jak społeczeństwo od nadziei na poprawę standardów życia, przechodzi do rzezi arystokratów, do samodzielnego wymierzania sprawiedliwości. Czytałam o stronnictwach francuskich - o tych, którzy chcieli ocalić monarchię, którzy chcieli stworzyć monarchię konstytucyjną lub po prostu republikę, ale również o tych, którzy łaknęli jedynie krwi. Patrzyłam na zachowanie króla i królowej, na ich decyzje, które doprowadziły ostatecznie do ich upadku - co nie jest tajemnicą, bo o rewolucji francuskiej uczymy się w szkole. Zdarzało się, że potrafiłam bez problemu przebrnąć przez ten wątek, bo słownictwo użyte w tej powieści jest zrozumiałe, ale były takie momenty, gdzie byłam wyczerpana, przytłoczona mnogością zdarzeń, decyzji, przyczyn, skutków, ogólnie wszystkim co dotyczyło rewolucji i niewinnej krwi, która się przez nią wylała. Jednak autor świetnie poradził sobie z przeplataniem wątków i postaci historycznych z fikcyjnymi, całość jest jak najbardziej spójna.
Co się tyczy hrabiny Andrei de Charny z domu Tawerney, chociaż tak rzadko pojawiała się na kartach powieści, wzbudziła mój szacunek oraz dała się odczuć jako bohaterka silna, odważna, nie bojąca się śmierci, gotowa na wszelkie poświęcenia. Niestety postać Oliwiera de Charny, jej męża została fatalnie przez autora poprowadzona, najbardziej brakowało mi w nim głębokiej dojrzałości, metamorfozy uczuć,brakowało przyczyn przemiany tych uczuć, punktu zwrotnego, co uczyniło go pod względem emocjonalnym postacią sztuczną.
Najlepiej poprowadzonym wątkiem w całej tej powieści były losy Ludwika Anioła Pitou i Katarzyny Billot, relacja ich nie należała do najłatwiejszych, ale rozwinięcie jej było dla mnie satysfakcjonujące, zwłaszcza, że moim zdaniem Pitou cierpiał również, choć nie w takim stopniu jak hrabina Andrea.
Niestety w ostatecznym rozrachunku zawiodłam się strasznie na tej pozycji. Spodziewałam się czegoś lepszego. Miejscami ciężko było mi wkręcić się w fabułę, zwłaszcza w tych momentach, gdzie występowała polityka. Ciężko czytało mi się też drugi tom „Hrabiny de Charny", niewiele działo się tam rzeczy, które naprawdę by mnie interesowały, więc strasznie się nudziłam. Zdecydowanie nie przeczytam tego po raz kolejny, myślę jednak, że osóby, które bardzo interesują się historią byłyby zachwycone, bo książka zawiera więcej wątków historycznych, niż fikcyjnych, a te jak wspominałam zostały dokładnie oddane.