"Gnijące miasteczko" Skyli Arndt to książka, na której przeczytanie czekałam z niecierpliwością od momentu, kiedy w ogóle o niej usłyszałam. Teraz gdy jestem już po lekturze, sama nie wiem, co mam na jej temat napisać. Dlaczego? Z jednej strony była intrygująca, pomysł na fabułę bardzo ciekawy, ale z drugiej czuję się trochę rozczarowana, bo po książce nominowanej do nagrody Goodreads Choice Awards 2023 w kategorii Best Young Adult Fiction spodziewałam się dużo, dużo więcej.
Głównymi bohaterami historii są byli najlepsi przyjaciele Wil Greene i Elwooda Clarke. Dlaczego para już się nie przyjaźni? Wszystko między nimi popsuło się przez sprawę zaginięcia matki dziewczyny, która zniknęła bez śladu ponad rok wcześniej. Chociaż policja jest gotowa uznać sprawę za zamkniętą Wil przeczuwa, że jej mamie stało się coś złego, a za wszystko odpowiedzialna jest rodzina Elwooda. Czy dziewczyna odkryje prawdę? Czy Wil i Elwood jeszcze kiedyś odbudują swoją przyjaźń?
Jedno jest pewne. Będzie im bardzo trudno, szczególnie że wraz z ukończeniem osiemnastego roku życia Clarke będzie musiał porzucić szkołę i poświęcić swoje życie wspólnocie kościoła – Ogrodowi Adama. Czy ostatecznie Elwood dołączy do ojca pastora? Co stanie się, kiedy chłopak odkryje, po co tak naprawdę jest potrzebny swojemu ojcu? Czy Wil okaże się jedyną osobą, której Elwood może zaufać? Jaką tajemnice skrywa miasteczko, w którym mieszkają? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że historia miała bardzo duży potencjał, lecz w mojej ocenie pozostał on niewykorzystany. Czytając "Gnijące miasteczko" miałam trochę wrażenie, jakbym znalazła się w takim horrorze klasy B. Fabuła, chociaż wydawała się naprawdę interesująca, w pewnym momencie rozminęła się gdzieś z pierwotnym planem. Niby wszystko zaczęło się od zaginięcia matki głównej bohaterki, ale ten wątek nie został zbytnio pociągnięty, więc w zasadzie można powiedzieć, że był jedynie pretekstem do zapoczątkowania całej historii. Kolejny wątek, który bardzo szybko się zakończył to kwestia odkrywania historii miasta, liczyłam na dobrą zabawę podczas składania w całość kolejnych elementów układanki, jednak niestety musiałam obejść się smakiem.
Jeżeli miałabym jednak wybrać element tej publikacji, który najbardziej mnie rozczarował to było to zakończenie. Nie będę jednak rozpisywać się na ten temat, żeby nie spoilerować tym, którzy jeszcze nie mieli okazji czytać książki, dlatego wspomnę jedynie, że po odwróceniu ostatniej strony nie pozostało mi nic innego, jak tylko przewrócić oczami.
Chociaż lektura "Gnijącego miasteczka" okazała się dla mnie rozczarowująca, polecam samemu przekonać się, czy jest to lektura dla Was.