Dziś zapraszam Was na recenzję jednej z najmocniejszych książek, jakie w życiu czytałam. Jakoś tak się składa, że zimą nachodzi mnie ochota na prawdziwe zbrodnie. Kryminały fikcyjne, ale realistyczne nie wywierają na mnie aż takiego wrażenia. Dziś natomiast kolejna odsłona reportażu w cyklu, do którego powstania nieświadomie przyczynił się nasz Mariusz Szczygieł (inspiracja, w „Czujnym Okiem” będą pojawiać się różnorodne wartościowe reportaże). Dziś na tapet biorę sprawę jednego z najgłośniejszych seryjnych morderców w historii polskiej kryminalistyki. Legenda, ale jak to właściwie było i ostrzegam: niech ominą ten wpis osoby o słabych nerwach. Poznajcie historię Wampira z Bytowa.
Ten reportaż przedstawia historię Wampira z Bytowa - Leszka Pękalskiego. „Bestia”, „Rzeźnik”, „Hurtownik zbrodni” - tak nazywały go media. Mężczyzna, który dopuścił się kilkudziesięciu zbrodni, przyznał się do 67. Kim tak naprawdę jest?
Urodził się w Osiekach Bytowskich. W jego rodzinie panowała ogromna bieda. Bardzo często brakowało chleba. Jednak to, co mnie najbardziej zabolało, to podejście rodziny. Leszek urodził się z lekkim upośledzeniem umysłowym (wrócę później). Rodzina nie traktowała go odpowiednio. Matka miała poważny problem z alkoholem i prowadziła bardzo bujne życie towarzyskie (zmarła w 1987 roku), znęcała się nad nim psychicznie. Ojciec zupełnie nie interesował się synem. Wujek również nie stronił od kieliszka. W tak skrajnych warunkach „wychowywał się” Pękalski.
W szkole bardzo lubił geografię. Rozpoznanie miast na mapie Polski nie stanowiło dla niego problemu. Wszystko kojarzył. Lubi podróżować. Nigdy nie miał jednak znajomych, wiecznie wyśmiewany, traktowany jak nieudacznik. Dodatkowym odpychającym czynnikiem była sama aparycja Pękalskiego: za duża kurtka, z przetarciami i plamami. Zbyt duża czapka i potworny smród, gdyż Leszek nie lubił się myć (i chyba nawet nie był tego nauczony). Taki wizerunek człowieka u jednych budzi wstręt, u drugich - litość. Część mu pomagała. To były kolejne podwaliny pod to, co wydarzy się później.
Pękalski miał dwie obsesje w całym swoim życiu - jedzenie i kobiety. Bardzo często jadł do oporu, podwójne porcje. O tym trzeba było zawsze pamiętać. Głodny nie powiedział nic, bo odczuwał frustrację. Jak było z kobietami? Również nie najlepiej. Jego największym marzeniem było znalezienie sobie żony. Po co? Nie, nie do wspierania. Osoby upośledzone odczuwają bardzo duży pociąg seksualny. Pech chciał, że Pękalski w sprawach damsko-męskich zupełnie sobie nie radził. Był zbyt bezpośredni. Nie umiał odpowiednio podejść do kobiet, w konsekwencji czego, wiele wyśmiewało się z niego. Skutek chyba jest wszystkim znany.
Jak zaczęły się zabójstwa? Podstawą było zaspokojenie nienaturalnie dużego popędu. Interesowały go wszystkie kobiety, wiek nie miał tu znaczenia. Często powalał ofiarę jednym uderzeniem ręki (a jest ponadprzeciętnie silny). Wykorzystywał swoją przebiegłość. Ewentualnie kończył wszystko uduszeniem ofiary, a później zaspokajał się na zwłokach. Powiecie: wariat? Nie. Psychiatrzy zakwalifikowali to zaburzenie jako nekrosadyzm. Zdarzały się również kontakty z chłopcami (nie umiał utrzymać rąk przy sobie) czy dziećmi (jedno pozostawił na pewną śmierć na mrozie). Wszystkie jego ofiary popełniały zawsze jeden błąd: wyśmiewały się. To go rozwścieczało, skutkowało znalezieniem trupa. W tym momencie zrozumiałam, dlaczego uczono mnie, aby nie reagować na zaczepki obcych ludzi.
To, co Wam opisałam, to czubek góry lodowej. Być może teraz rozumiecie, co mam na myśli pod hasłem „patologia matką morderców”. Ojca tu nie potrzeba, da się bez niego też wyjść na ludzi. Prawdą jest to, że część rzeczy wynosimy z domu. Zarówno pod kątem emocji i zachowań w określonych sytuacjach. Zobaczcie tu: matka alkoholiczka, ojca nie było - brak wzorca, a jeśli jakiś był, to wadliwy. Dołóżmy do tego brak akceptacji w środowisku i głupie żarty (nie wolno się śmiać). Dziwicie się, że w przyszłości zabił tyle osób?
Dlaczego zabijał? U Pękalskiego doszło do zjawiska wdrukowania. Pierwsze doświadczenia są ważne, bo wpływają one na całe późniejsze życie człowieka. Schemat jest powielany. Jeśli więc pierwsze doświadczenie z kobietami wiązało się z zabójstwem, to taki obraz był później już tylko regularnie powielany. Reakcja łańcuchowa. Dlatego pierwsze doświadczenia są tak ważne w życiu. W każdej dziedzinie.
„- A trudno jest zabić człowieka?
- Nie, nie jest trudno. Nie jest to trudne i wcale nie trzeba do tego dużej siły mieć.”
Leszek Pękalski, to jedna z największych zagadek w historii polskiej kryminalistyki. Nigdy nie ułatwiał śledczym sprawy, nawet będąc najedzonym. Każdemu opowiadał inny przebieg sprawy. Zmyłka? Bardzo możliwe. Jak dla mnie klęska dotyczy nie tylko policji, ale także wymiaru sprawiedliwości. Udowodniono mu jedno morderstwo, za które odbył karę 25 lat pozbawienia wolności (zastąpienie kary śmierci). Czy nie lepiej byłoby go skazać na dożywocie? Mógłby się ubiegać o zwolnienie po 25 latach, ale nie jest powiedziane, że otrzymałby je. Tutaj widzę błąd, którego już nie da się odkręcić, cofnąć.
Ofiarami Pękalskiego padali wszyscy jak widać. Nie wiem, czy wiecie, ale jest w tym kraju jedna (i chyba jedyna) kobieta, która przeżyła atak tego szaleńca. Uratowało ją to, że wówczas było ciemno i nie ruszyła się, a Pękalski miał czapkę na oczach. Rozpoznała go bez problemu. Współczuję tej kobiecie z całego serca. Nie chcę nawet wyobrażać sobie, jak musiała się czuć.
Zmartwiła mnie kolejna kwestia - policja i całe śledztwo. Dziś jest nam łatwiej, bo weszły nowsze metody śledcze. Zbadanie DNA jednoznacznie wskazuje sprawcę. Problem w tym, że wówczas nie było mowy o badaniu materiału genetycznego. Analizie poddawana była jedynie krew, a z niej samej niewiele można wyczytać. Podejrzewam, że dziś udowodniono by mu więcej przypadków niż ten jeden. Z jego historii wielu pracowników służb ma szansę czegoś się nauczyć. Zarówno policja, jak i psychiatrzy.
W książce odnajdziemy również opinię psychiatry. To nie jest człowiek chory psychicznie! Zasłania się tym, ale w momencie popełniania czynów był świadomy, mógł za nie odpowiadać. Upośledzenie to nie choroba, nawet w stopniu lekkim. To odchylenie od normy, ale nie doszukujcie się choroby. W sprawę zaangażowano nawet słynnego jasnowidza i chyba pierwszy raz zgadzam się z jego opinią. W więzieniu miał bardzo dobre warunki. Po ponad dwudziestu latach przyzwyczaił się do tego miejsca, traktował je niemalże jak swój dom. Nagle miał wyjść na wolność w konkretnym dniu. Nie później, nie wcześniej. Gdzie jest problem? Nowa sytuacja, zmiany, nowi ludzie, obcość. Nie dziwię się, że sobie tu nie radzi. Psychiatrzy twierdzą, że nadal będzie zabijać - możliwe. Skoro w więzieniu było tak dobrze, to dlaczego miałby tam nie wracać? To jest wprost przerażające.
Dziś Leszek Pękalski jest na wolności. Nie chodzi sobie tak po prostu, spokojnie. Zapewne rzeczywiście czuje się tu obco. Wręcz bał się tego wyjścia (bo co dalej z nim będzie?). Ta książka to także próba odpowiedzi na podstawowe pytanie: co robić z takimi przypadkami? Odseparować społecznie? Utrzymywać go z podatków obywateli? Powiesić już nie można. W 2019 roku nie tylko Pękalski wyszedł na wolność. Takich morderców jest dużo więcej, ale skalą przebił on nawet Wampira z Zagłębia.
Jak widzicie, sprawa jest skomplikowana i poplątana jak spaghetti. Książkę oczywiście polecam. Czyta się dobrze, choć niełatwo. Za duży kaliber, żeby poszła od razu. Chciałam serdecznie pogratulować autorce tak świetnego reportażu. Rozmawiała nie tylko z samym Pękalskim (podziwiam, bałabym się nawet odezwać, jest nieprzewidywalny), ale również z całym zastępem lekarzy, policji, nauczycielami, prokuraturą, rodziną i sąsiadami. Przeczytała - uwaga! - 72 tomy akt w tej sprawie. Nie mam słów. Ten reportaż na pewno będzie jednym z najlepszych, jakie w tym roku przeczytałam. Oczywiście łapcie, ale miejcie na uwadze to, co napisałam. Nie każdy to wytrzyma. A Wy, jesteście gotowi?