Amerykańska Królowa recenzja

Ogólnie wszyscy znacie mój gust czytelnicy. Nie czytam romansów i erotyków... No ale była promocja i tak jakoś wyszło, że opis mnie zaciekawił i kupiłam Amerykańską Królową, którą nota bene dobrze mi się czytało mimo tych wszystkich dominacji i poniżeń.

Książka opowiada o Greer, wnuczce sławnego działacza politycznego, która poprzez jeden pocałunek zagościła na stałe w sercu przyszłego prezydenta Ameryki. Ciekawe czyż nie? Dodatkowo naszą główną bohaterkę coś kiedyś łączyło z Wiceprezydent... Czyżby szykował się jakiś trójkącik? 
O dziwo właśnie ten wątek bardzo spodobał jak i małe wzmianki o polityce... A zwłaszcza o próbie uzysnakania sojuszu z Karpatią i odwiedzinach prezydenta Polski w Białym Domu. 
To wszytko zostało poprzeplatane licznymi scenami dominującego seksu (nie wierzę, że to pisze 😂), kończą książkę wielkim bum! Można było przewidzieć wiele w tej książce, ale nie ostatniej sceny przez którą... No cóż, zamówiłam drugi tom. 

Trochę zaczęłam słodzić tej książce... Ale. Ekst coś co mnie w niej bardzo denerwowalo. Chodź mi tu o atmosferę tajemnicy, która moim zdaniem została zrobiona nieco na siłę. Bo no heloł! Bardzo łatwo przewidzieć pewne wątki z życiorysu Asha i jego przyjaciela. Zważywszy na ich zażyłą przyjaźń, która kojarzy mi się z pewnymi postaciami i pewnie wam też mogą się z kimś skojarzyć. Wkurzało mnie też ta uległość Greer i nie w stosunku do Asha, ale jej kuzynki. Zresztą kto ciekawy niech przeczyta, naprawdę ciekawa książka. Prosta ale ciekawa i zasługująca według mnie na mocne 7.