"Spacer w deszczu" autorstwa Katarzyny Bester, to piękna historia o odnajdywaniu siebie, po byciu stłamszonym przez kogoś, kto miał nas chronić, kochać i zawsze przy nas być...
Scarlett od zawsze chciała podróżować, zwiedzać kraje, które wypisała sobie na liście swoich marzeń. Miała ogromne plany z tym związane i wszystko rozpisane wręcz perfekcyjnie. Jednak po ślubie z mężczyzną jej życia, wszystko inne poszło w odstawkę. Liczył się tylko on i jego zdanie. Nie mogła zrobić praktycznie nic bez jego aprobaty i tak przez kilka długich lat. Najpierw ślub, potem odkładanie pieniędzy na wymarzony dom, a następnie staranie się o dziecko. Może i to wszystko wygląda idealnie, bo która kobieta nie chciałaby się tak szybko ustatkować? Jednak zaglądając w głąb relacji bohaterów, można zauważyć, że wcale nie jest tak kolorowo. Starania o dziecko tak naprawdę były jednostronne, on tylko jej mówił, co ma robić, nie liczył się z nią. Ona wierzyła, że niedługo się to zmieni, że to taki etap przejściowy, czy aby na pewno? W dodatku mężczyzna skrywa pewną tajemnicę...
Jak zaczęłam czytać tę książkę, momentalnie przepadłam. Styl Autorki bardzo przypadł mi do gustu, dzięki czemu przez powieść dosłownie się płynęło. Chłonęłam każde zdanie, coraz bardziej zachwycając się tym, jak została poprowadzona historia bohaterów. Bardzo polubiłam Scarlett i Jamesa, dlatego trzymałam za nich kciuki cały czas. Mimo że kobieta była łatwowierna i uległa względem męża, o dziwo ani trochę mi to nie przeszkadzało, a wręcz czekałam na odwet z jej strony. Bolały mnie momenty, w których on ją podle traktował, tłamsił, nie pozwalając spełniać marzeń, jednak mimo wszystko wierzyłam, że ona w końcu przejrzy na oczy, kim się stał. Kopnie go w dupę i pokaże, że nie jest bezbronna i ma swoje zdanie. I tu nagle pojawił się James, który krok po kroku zdejmował jej klapki z oczu, czym u mnie zaplusował. Ich relacja, która powoli się rozwijała, sprawiała, że płakałam ze wzruszenia, a uśmiech cały czas gościł na mojej twarzy. To, jak mężczyzna nazywał Scarlett swoją małą księgareczką podobało mi się chyba najbardziej. Było to takie urocze i trafione w punkt.
Powieść jest pełna ciepła, wzruszająca i wywołująca uśmiech na twarzy. Czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Bohaterzy zostali świetnie wykreowani (no prawie wszyscy, gdyż Martin jest bardzo irytujący), ale za niego, charakterem podwójnie nadrabia James. Jednocześnie przekazuje bardzo ważne rzeczy, co od dłuższego czasu cenię sobie w książkach. Pokazuje, że nie zawsze możemy być pewni tego, czy miłość naszego życia, właśnie nią będzie. Los często płata figle, tak jak było w przypadku naszej bohaterki. Dlatego cieszę się ogromnie, że Autorka pozwoliła jej w końcu żyć pełnią życia i nie przejmować się zdaniem innych.
Moim zdaniem to taka lektura idealna na wieczór z kocykiem i herbatką w ręce. Zwłaszcza w pochmurne dni, gdyż "Spacer w deszczu" zabiera nas do Londynu, w którym taka pogoda to codzienność, a wszystkie te cudowne momenty z bohaterami dają nam odrobinę tego ciepła...
Ogromnie się cieszę, że było mi dane sięgnąć po tę powieść, gdyż była to pierwsza książka Autorki, którą przeczytałam. Polubiłam jej styl, więc z pewnością sięgnę po kolejne jej dzieła. Dziękuję serdecznie Klubowi Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za egzemplarz recenzencki, który umilił mi czas. I dziękuję pięknie Autorce za tak cudowną książkę, od której nie szło się oderwać!