Bolesław i jego poplecznicy wyszli z puszczy, i to puszcza dała im siłę, dała im siłę i pierwotną i twórczą. To puszcza była ich domem, schronieniem i bezpieczeństwem jednocześnie. Czarna, gęsta, straszna. Odstraszała wrogów, złość i demonów. Ale boje trzeba było prowadzić na otwartych polach. Walczyć o siebie, o przyszłość i o uczciwość, która nie zawsze szła w parze z celami. W tym tomie cyklu o Bolesławie Chrobrym „Szło nowe”, Antoni Gołubiew zabiera nas do pierwszej dekady panowania księcia, jego zmagań o utrzymanie jedności Polski, zacieśnianie sojuszy, wprowadzania krzyża i religii chrześcijańskiej wśród plemion słowiańskich oraz zabiegania o koronę królewską. Wszystko to ma miejsce po śmierci Mieszka I, a kończy się w 1002 roku śmiercią Ottona III.
Są w powieści wątki, które wydają się błahe i po części nieistotne, lecz to tylko pozory. Tu bowiem wszystko ma znaczenie i prędzej, czy później znajduje swoje uzasadnienie i rację bytu. Pierwsza część książki to zlepek takich właśnie różnorodnych „scenek”, które dopiero w dalszej części powieści splatają się na solidny fundament wyjścia zasadniczego tematu – Bolesława Chrobrego. Pojawia się święty Wojciech, czeski biskup, jest i młodziutki Otton III, stajemy się też świadkami Zjazdu Gnieźnieńskiego. A to wszystko autor ubiera w piękny i urzekający język, który – co muszę nadmienić – wymaga „wczytania”. Bo powieść wymaga powolnego smakowania, degustowania i jednocześnie rozumienia. Niektóre słowa wydają się niezrozumiałe i brakuje nam ich wyjaśnienia jednak znaczenia domyślamy się z kontekstu zdań. Trudne? Trochę tak, bardziej też skomplikowane, ale nie sprawiające większych trudności, nie zniechęcające w każdym razie do dalszej lektury. W pewnym momencie łapiesz rytm, czytasz i czujesz sens słów, wiesz o czym mowa nawet jeśli wcześniej nie znałeś tego słownictwa.
To wspaniała powieść przesycona historycznymi wydarzeniami i historycznymi postaciami. Autor, jak malarz portretuje wszystkie warstwy społeczne, od prostego plotkarza, po księcia Bolesława czy cesarza Ottona III. Ukazuje szereg walk i politycznych rozgrywek, zatargów i układów, o których dowiaduję się pierwszy raz. Gołubiew to też fotograf, który ujęciami potrafi złapać to, co w danej chwili ma znaczenie. Zatrzymuje kadry bym ja, jako czytelnik, mogła wszystko dobrze ujrzeć i dostrzec. Tu nawet detale mają wielkie znaczenie.
Posiadam pierwszy tom „Puszcza” , mam również ten „Idzie nowe” i czekam na kolejny, bo ta powieść otumania. Nie sądziłam, że trafię na tak piękną historię Polski wplataną w fabułę przygodową. Nie należę do fanów historii, ani jej znawców, dlatego tym bardziej zachwyca mnie taka książka. Język wymaga zapoznania i oswojenia, stąd i moje obawy, że wiele osób przedwcześnie niesłusznie ją odrzuci. Że ilość stron, czy następne tomy zrażą do poznania choćby, do dania szansy i sobie i powieści. A ja będę jej bronić piersią swą na wzór i podobieństwo Bolesława, będę obstawiać za nią, jak wierny druh u boku Króla. Bo to najlepsza powieść historyczna OSTATNICH LAT, na jaką mogłam trafić. Wyhamowałam w tym życiu pełnym zakrętów i upadków, uciekłam od świata ludzi tego obecnego, zabieganego. Wyhamowałam i odnalazłam się w roku 1000, podczas gdy...
Gołubiew pokazuje autentyczne obrazy, w których nie ma kłamstwa, przerysowania czy kolorowych rojeń podkręcających fabułę. Mamy tu mocną prozę acz przetykaną zabawnymi scenami i śmiesznymi dialogami. Mamy fakty, zabawę i prawdę. Mamy obraz naszej Polski podany tak, że każdy jest go w stanie przyswoić. Mamy świat, który był, który minął, a który nas teraz ponownie do siebie zaprasza.
dziękuję sztukater