Z baśni o Alicji w Krainie Czarów autorstwa Lewisa Carolla doskonale wiemy, jaką okrutną, oschłą i bez serca postacią jest Królowa Kier. Ale czy wiecie jaka była, kiedy jeszcze miała serce?
Jest to historia Królowej Kier, kiedy jeszcze nie była królową tylko zwykłą, zakochaną dziewiętnastoletnią dziewczyną z wielkimi marzeniami.
Catherine uwielbia piec. Jej ogromny marzeniem jest założenie własnej piekarni razem ze swoją służącą a za razem najlepszą przyjaciółką-Mary Ann. Niestety jest to marzenie ciężkie do spełnienia, bo jej rodzice, szanowani arystokraci nigdy by jej na to nie pozwolili. Pragną by Cath dobrze wyszła za mąż, najlepiej za Króla Kier.
Gdy na królewskim balu, Król Kier planuje się jej oświadczyć ona robi wszystko by do tego nie dopuścić. Wtedy też poznaje królewskiego błazna Figla. Jest przystojny i tajemniczy, przez co Cath szybko traci dla niego głowę.
Za plecami Króla, który nadal adoruje Cath, i jej rodziców, którzy byliby wściekli gdyby się o tym dowiedzieli zaczynają się spotykać prowadząc niebezpieczną grę.
,,Czasem tylko serca warto słuchać.''
Uważam, że fajnym pomysłem było to, żeby pokazać jak doszło do tego, że Królowa Kier jest osobą taką jaką jest. Nie było to przedstawione płytko, jak się obawiałam. naprawdę dobrze autorka pokazała jak zniszczone marzenia i przede wszystkim złamane serce doprowadziły ją do ostateczności. Chociaż miała też duże pole do popisu i mogłoby to być zrobione jeszcze lepiej.
Muszę zaznaczyć, że jest to romans. Jak w Cinder czy Scarlet to akcja głównie wbijała się na pierwsze tło, tak tutaj zdecydowanie jest to wątek romantyczny.
Mimo wszystko, Kraina Czarów była bardzo fajnie przedstawiona. Nie nachalnie, ten wątek romantyczny ciągle był na pierwszym tle, poza tym Cath nie poznawała Krainy Czarów od podstaw, ona tam mieszkała, dlatego przy różnych okazjach były wplatane opisy pozwalające nam lepiej poznać ten świat. I ten klimat Krainy Czarów, również był świetnie oddany.
Akcja była trochę nierównomierna. Przez to ciężko mi się to czytało. Były momenty kiedy gnała jak szalona i była ciekawa, głównie pod koniec, a były też takie kiedy nic się nie działo i się nudziłam tak, że przeskakiwałam wzorkiem po słowach bez zbytniego skupienia
,,Masz moje serce. Nie wiem, czy na nie zasługujesz, czy nie. Nie wiem, czy jesteś bohaterem, czy złoczyńcą, ale najwyraźniej nie ma to znaczenia. Tak, czy inaczej, moje serce jest twoje.''
Cath na początku została przedstawiona jako urocza, miła dziewczyna z wielkimi marzeniami i determinacją, żeby je spełnić. Autorka wykreowała ją bardzo zwykle. Miałam wrażenie, że poszła na łatwiznę. To Kraina Czarów, mogła się popisać, a jednak była to bohaterka jakich wiele. Czasami głupiutka, naiwna i irytująca, ale również dobra, miła pragnąca zadowolić rodziców.
Za to inne, poboczne postacie były bardzo ciekawe. Czasami nawet lepiej wykreowane niż sama Cath. Wszystkie były inne i bardzo intrygujące.
Relacja między Figlem a Catherine była delikatna, trochę w takim starym stylu. Było to ciekawe, coś innego, ale jednak jakoś nie złapało mnie to za serce, żebym nie wiadomo jak im kibicowała.
Zakończenie jak można się domyślić, było przykre. Mimo, że kreacja Cath pozostawia wiele do życzenia, to było mi jej szkoda. Było mi przykro, że to się tak skończyło i to, że z takiej dobrej dziewczyny stała się się bezwzględną królową. Ale za to koniec był naprawdę dobry. Ta jej przemiana był gwałtowna, ale nie przeszkadzało mi to.
,,(...)nadzieja to w końcu sposób na to, aby niemożliwe stało się możliwe.''
Podsumowując: Ta książka naprawdę nie była zła. Ciekawi bohaterowie, dobrze przedstawiona Kraina Czarów, fajny klimat. Mimo wszystko nie mogę dać jej wysokiej oceny. Czegoś mi brakowało, nie zachwyciła mnie niczym. To też trochę nie mój styl. Ale wiem, że niektórym osobom może się ta książka bardzo spodobać.