Zabierałam się do tej książki kilka razy. Nie żebym została co do niej uprzedzona. Myślę, że to temat, jaki został obrany. Bo książka jest trudna. Niesamowicie trudna. „Musimy porozmawiać o Kevinie” to jedna z tych pozycji, którą przeczytasz raz i boisz się do niej wracać ponownie. Dlaczego?
Tytułowy Kevin to młody chłopiec z zamożnej amerykańskiej rodziny. Nic nie zwiastowało tragedii, jaka nastąpi. Otóż Kevin z niewiadomych przyczyn zabija dziewięciu swoich kolegów i dwójkę nauczycieli. Dlaczego? Co się stało? Co nim kierowało? Na te pytania próbuje sobie odpowiedzieć matka, Eve, w listach, które pisuje do swojego byłego męża. Wspomina ich życie, początki miłości, która zaowocowała dzieckiem.
W listach tych wylewa swoje żale, chce zrozumieć postępowanie syna. Nie usprawiedliwia go, nie broni, docieka. Analizuje. Kevin miał dostatnie życie. Niczego mu nie brakowało. Rodzina była dobrze sytuowana, więc finansowo miał zapewniony dobrobyt. Problem rozpoczyna się w zalążku. Eva od początku do macierzyństwa nastawiona była dość sceptycznie. Gdy pojawił się Kevin, próbowała odłożyć na bok swoje uprzedzenia i wychować go w miarę swoich możliwości na dobrego człowieka. Mimo wszystko dziecko w jej towarzystwie było całkowicie inne niż w pobliżu ojca, Franklina, kiedy to przeobrażał się w najcudowniejsze maleństwo na świecie.
Można by pokusić się o stwierdzenie, że morderstwa były wynikiem problematycznych relacji między matką a synem, jednak nie do końca byłoby to prawdą. Z drugiej jednak strony dziecko odczuwa, kiedy najbliższa mu w życiu osoba traktuje go inaczej, niż powinna. Miłość ojca była widoczna na pierwszy rzut oka. Miłość matki była skryta. Sama Eve powiedziała, że „macierzyństwo to obcy kraj”. Na tyle obcy, że bała się go zwiedzić. Obawiała się, że dziecko zniszczy to, na co tyle lat pracowała i właśnie przez ten strach nie potrafiła obdarzyć go bezgranicznym uczuciem.
„Musimy porozmawiać o Kevinie” to wstrząsająca historia matki. Matki, która otwarcie przyznaje się, że swojego dziecka nie kochała tak, jak powinna. Matki, która za wszelką cenę próbuje dojść do błędów jakie popełniła w wychowaniu syna. To opowieść poruszająca i nie dająca o sobie zapomnieć. Listy, które pisze Eve przesycone są emocjami. Czytelnik nie potrafi się od nich opędzić, wpada w wir wspomnień głównej bohaterki, na własne oczy doznając jej przeżyć.
Książka ta na długo zapada w pamięć. Na długo też wwierca w nas standardowe pytania. Czy mogłam doprowadzić do tego, że moje dziecko postanowiło kogoś zabić? Czy mogłam wychować go inaczej? Czy jestem gotowa na taką odpowiedzialność?
Można wywnioskować, że Eve nie była. Z drugiej jednak strony, gdyby nie darzyła syna żadnym uczuciem, nie przejmowałaby się tym, że siedzi w więzieniu, nie odwiedzałaby go, ani też nie analizowała ich życia w poszukiwaniu odpowiedzi.
„Musimy porozmawiać o Kevinie” – obraz rodzinnej tragedii, która na długo wypala w sercu ślad. Na długo pozostawia blizny. Książka ciężka, przejmująca, trudna. Książka z niesamowitym psychologicznym obrazem. Z postaciami zarysowanymi realnie aż do bólu. Książka, którą musisz przeczytać.