Ona ucieka, a ja razem z nią czuję lęk, niepokój, jeszcze jej nie znam, ale już się o nią boję. "Uciekaj!" Dopinguję ją, choć jeszcze nawet nie wiem dlaczego ucieka, przed kim? Ani nawet, kim jest?
Niewybaczalne. Mały chłopiec na okładce.
Tajemnice. Kłamstwa. Zniknięcie.
Niewybaczalne.
Dziecko, które rozpływa się w powietrzu?
Taki malutki.
Niewybaczalne.
Cherubinek.
Niewybaczalne.
Taki niewinny.
Niewybaczalne.
Morderstwa. Niewybaczalne!
Wtedy i teraz. List, który stawia wszystko pod wielkim znakiem zapytania. Co się wydarzyło? Wtedy i teraz?
Po pierwszych stu stronach w mojej głowie pojawiła się myśl o takich splątanych sznureczkach albo słuchawkach, które koniecznie chcesz rozsupłać, potrzebujesz tego.
Ta historia, to właśnie takie poplątane sznurki, napotykasz się na supełki, marszczysz brwi, patrzysz jak najlepiej to rozwiązać, gdzie przeciągnąć.
Litery, zdania, też się plączą, łączą, widzisz, że możesz zrobić z tego prosty sznurek, czujesz to, ale jeszcze nie dajesz rady. Supełek, po supełku, cierpliwie. Tylko, że czasem okazuje się, że pod jednym supełkiem ukrył się drugi.
Zamiast odpowiedzi, coraz więcej pytań! I ta myśl. To jest serio dobre!
Im dalej, tym bardziej wciągała mnie ta książka, chciałam czytać, nie przerywać, zarwać noc. Ciężko ją odłożyć. A nawet wtedy, odkładasz tylko te posklejane kartki papieru, sama historia tak naprawdę wciąż z Tobą zostaje, krąży w głowie, zmusza do zadawanie kolejnych pytań, do szukania odpowiedzi.
W końcu jesteś coraz bliżej.
Końcówka mnie nie zszokowała i jednocześnie zszokowała tak bardzo, bo to jest, kurwa, niewybaczalne! Ale...
Wryje się w głowę, to co się tu zdarzyło i zastanawiasz się, zadajesz sobie pytania, już nie związane z książką, a jednocześnie związane bardzo.
Swoją debiutancką serią, Izabela Janiszewska postawiła sobie poprzeczkę wysoko. Bohaterowie, których się pokochało i których wcale nie chciało się opuszczać. A teraz? Autorka zaserwowała nam zupełnie nową historię, nowe postaci. Czy jest w stanie co najmniej dorównać sama sobie? Malutka obawa była. W końcu drugich takich jak Larysa i Bruno nie ma. Ale wiecie co? Nie musi być. I to dosłownie, okazuje się, że w przypadku pióra Izabeli Janiszewskiej, nawet bez bohaterów, których uwielbia się od pierwszej chwili, może być bardzo dobrze! Ta treść, fabuła, temat, który szokuje!
A Zuzanna? Zuzanna to nie jest osoba, którą się lubi, ale też nie nie lubi. A jednocześnie nie jest nam obojętna. Może trochę się ją rozumie, trochę współczuje. To takie dziwne, bo to kobieta, która trochę nie ogarnia życia, nie radzi sobie z nim. Ucieka, w dodatku w złym kierunku. Jest słaba i silna jednocześnie. Między mną, a Zuzą, to taka relacja typu "to skomplikowane", a jednak w ogóle mi to nie przeszkadza.
Postaci w "Niewybaczalne" jest sporo, wiele różnych imion i nazwisk, co zmusza nas do skupienia, żeby to wszystko ogarnąć, nie pogubić się i samemu nie zaplątać jeszcze bardziej.
Największą sympatią obdarzyłam Maję, chociaż nawet sama nie do końca wiem dlaczego. Poza tym, moje serduszko uśmiechnęło się dla jeszcze jednego epizodycznego bohatera :):)
Zabawne, że w tak szerokiej skali ocen, wciąż brakuje mi połówek, a jednak moja ocena, to takie 7,5/10. Taki bardzo dobry z plusem ;)