"Hipodrom" Matry Girtler-Motyki to kryminał zupełnie inny niż te, które dotychczas czytałam. Jest bardzo wciągający, główne role grają kłamstwo, układy i wielowarstwowa korupcja. A w tle – znany nadmorski kurort, niewygodne koligacje rodzinne, jak w normalnym życiu. Można znaleźć tu wątki prawdziwe jak i te, które są czystą fikcją literacką. Sama nazwa mówiłaby, że akcja będzie toczyła się na wyścigach konnych, ale to nie koniecznie tak jest. Książka od pierwszej strony wciąga, nie pozwala za to, żeby ją odłożyć i zacząć robić coś innego, myśli są przy niej, co będzie dalej. Przyznam szczerze, że nie interesowało mnie, jak zostanie rozwiązane zabójstwo i czy morderca będzie złapany i kto nim jest. Losy głównych bohaterów są o wiele ciekawsze, chociaż ze wszystkim bardzo powiązane. Czytając tę książkę, czuje się jakby się, było w danym miejscu razem z główną bohaterką, chce się jej pomóc, podpowiedzieć co ma zrobić lub lepiej czego miałaby nie zrobić, ale to są jej decyzje i nikogo nie słucha dlatego wszystko dzieje się może trochę nie po naszej myśli. Zawsze się mówi, że "Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz" jednak gdy ma się chociaż jedną życzliwą osobę, to wszystko złe może obrócić się w dobre. Wiele osób daje sobą manipulować, czasami są to miłe słówka, w które chcemy wierzyć, czasami pokierowanie tak czyimiś losami, że myślimy, że tego chcemy. Są ludzie, którzy tak potrafią owinąć sobie wokół palca innych, że można im jeść z ręki, ale tamci są tacy mili do czasu, dopóki nie osiągną zamierzonego celu. W tej lekturze też mamy taki przypadek wstrętnego mąciciela, który po trupach dąży do celu, pieniądze i władza są dla niego najistotniejsze, można by było powiedzieć, że miał "dobrego nauczyciela" to zostało w genach z dziadka na ojca i z ojca na syna. Główna bohaterka wydawałoby się, że to mądra i inteligenta dziewczyna, z dobrej rodziny z zasadami i nie powinna popełniać takich błędów, a jednak popełnia. Tak jakby chciała komuś swoim postępowaniem zrobić na złość, pokazać, że coś znaczy, jednak to jest tylko złuda. W książce tej możemy przeczytać o korupcji, jaka panuje wszędzie, od najniższego szczebla, po wierzchołek góry lodowej. Tam, gdzie wchodzą w grę pieniądze, nie ma skrupułów, liczy się cel. Bardzo przykre okazuje się, gdy ktoś uzmysławia sobie, że został wykorzystany do swoich celów, a gdy to osiągnął to, ta osoba jest zbędna i najlepiej jakby zniknęła, bo po co ma tu być. Niekiedy takie osoby jak są już zbędne, są zastraszane i praktycznie giną, nie tak zupełnie, ale ich psychika jest tak zniszczona, że właśnie giną dla normalnego świata. Ludzie mafii są bezlitośni dla swoich przeciwników, liczą się dla nich tylko równi sobie, o ile nie są konkurencją, bo wtedy walczą między sobą i wygrywa silniejszy. Hipodrom, dżokej, trener, koń, wyścigi konne, zakłady bukmacherskie przewijają się w tej książce i może myśl o tym miejscu ma właśnie główniejszy wątek, ale nie dlatego, że mafiozo jest miłośnikiem koni tylko dlatego, że jest miłośnikiem pieniędzy, dzięki placu przy hipodromie zdobędzie ich dużo więcej, kolejna zdobycz będzie jego to nic, że pochłonie wiele ofiar. Patrząc na okładkę, myślałam sobie, że będzie to jakaś masakra, pełno krwi, ale na szczęście tak nie było. Masakra jest, ale bardziej psychiczna. Bardzo polecam tę książkę. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl