Kilka stron zaledwie opowiadania, a tyle myśli. Czy zwierzęta dadzą sobie radę? Co robię na tym moście? Kim jest ten młody człowiek, który o wszystko wypytuje? A ja tylko martwię się o zwierzęta. Zaledwie tych parę stron zadrukowanych słowami, a jednak jest w tym tekście coś co przyciąga do niego, kilka razy do roku. Skrótowość myśli, dobra narracja, wyraziste postaci. Mówię o „Starym człowieku przy moście”, otwierającym opowiadaniu z tomu „Rzeka dwóch serc” Ernesta Hemingwaya.
Bardzo lubię ten tom opowiadań, lubię wracać do niego. Znajdziemy w nim sporo takich perełek literatury jak „Stary człowiek przy moście”. Jest tych opowiadań sporo, chcę zwrócić uwagę tylko na kilka. Nie tylko ze względu na skromność artykułu, poświęcony czas na napisanie. Nie chciałbym również czytelnika zniechęcać do samodzielnego czytania. Czytelnik może bowiem powiedzieć: „Pan Adam opowiedział, ja coś tam od siebie dodam, podkoloryzuje, i koniec. I tyle”. Wolałbym jednak abyście samodzielnie przeczytali opowiadania Hemingwaya. Po pierwsze: są krótkie, zwięzłe, dokładne. Po drugie: Autor podejmuje ważne dla niego sprawy. I jeżeli chcecie poznać Pisarza, to powinniście przeczytać tych sto parę stron, na których zostały napisane owe opowiadania.
A jakie to ważne sprawy dla Hemingwaya? Stosunek do wojny, młodość, corrida, męska przyjaźń. Tych tropów prozy Ernesta jest więcej, ja tylko wymieniłem te, które zauważyłem w ważniejszych opowiadaniach z tomu. Najbardziej znanych, i cenionych.
O „Starym człowieku przy moście” już wspomniałem. Ale nie przez przypadek, nie tak sobie, aby było ciekawie na początku felietonu. Po prostu to jedno z najważniejszych opowiadań Hemingwaya. Wiecie dlaczego? To co zdarzyło się staremu człowiekowi w czasie hiszpańskiej wojny domowej, mogło zdarzyć się wszędzie i każdemu. Tu rodzi się uniwersalizm. Tu rodzi się literatura.
Wojnie – oprócz „Starego człowieka przy moście, jest poświęcony tekst „Powrót żołnierza”. Opowiadanie wybitnie pacyficzne. Krebs wrócił z pola walki. Nie potrafi porozumieć się ze swoimi bliskimi. Ze sobą również nie potrafi się dogadać. Dla niego życie to wojna. Niebezpieczne to połączenie. To boli aż do podszewki.
Młodość wyróżniona jest w kilku opowiadaniach. W tym felietonie chciałbym wyróżnić „Coś się kończy”. Nick rozstaje się z dziewczyną. W scenerii pustki i osamotnienia. Wystarczyło parę zdań, aby opisać stan psychiczny obojga; a też wystarczyło niewiele zdań dialogowych, aby dokonało się rozstanie. Gdy patrzę na długie, przeogromne księgi – włącznie z „Księgami Jakubowymi” Olgi Tokarczuk, zastanawiam się co by powiedział Hemingway. Toż to jego powieści liczą dwieście, no może trzysta stron. Chcę powiedzieć że w dłuższych formach Mistrz Ernest też jest … minimalistą.
Ale o powieściach E.H. powiem w oddzielnych felietonach. W tym miejscu tylko taka zajawka.
Corridzie Hemingway poświęca – w powieściach – dużo miejsca. To był ukochany sport/rozrywka Pisarza. W „Niepokonanym” ukazuje ostatnią walkę sławnego niegdyś torreadora, teraz człowieka, który chce ostatni raz sprawdzić się w zawodzie. Podobnie jak bohater „Starego człowieka i morza”. Ci dwaj mają wiele wspólnego, nawet pointa w obu przypadkach jest – jeśli nie tożsama, to podobna. Ludzka niemoc przekształca się w filozoficzną dyskusję o życiu.
Męska przyjaźń ukazana jest między innymi w krótkim opowiadaniu „Śnieżny szlak”. W krótkich słowach Autor opisuje dylematy młodego męża, Dicka, którego żona spodziewa się dziecka. Wybrał się z przyjacielem na narty, by odetchnąć od zmartwień dnia powszedniego. W warstwie dialogowej również krótko i zwięźle Hemingway odpowiada na pytanie. W jaki sposób mężczyźni potrafią przy kuflu piwa rozważać nad narodzinami potomka. Zwraca w tym opowiadaniu niedościgniony opis zjazdu na nartach. Myślę że Hemingway opowiadanie potraktował jako wprawkę literacką, czekając na pomysł jakoweś większej pozycji.
Mówię: tropów literackich jest znacznie więcej. W tym miejscu chce jedynie zachęcić do przeczytania tomiku opowiadań.
Są to z pewnością opowiadania codzienności. Sytuacje i osoby uczestniczące w tych sytuacjach, zapewne nie są wydumanymi psychodramami. Mają urok powszedniości, a zarazem niepowtarzalności. To tak jakby Pisarz chodził z. ołówkiem i kartką papieru i zapisywał to co widzi, a jednocześnie czuje, patrząc na daną scenę. Może tak było? Anegdota mówi że Hemingway przeliterował „Starego człowieka przy moście” przez telegraf. To ułatwiło wydawcy opublikować tekst jak najszybciej się dało. A jak było z procesem twórczym? Prawdopodobnie tak jak powiedziałem wcześniej. Kartka, ołówek.
Maestria jaką posługuje się Hemingway słowem jest legendarna. Przywołam tutaj znany już tekst, „Śnieżny szlak”. Wystarczyło pół strony, aby główny bohater zjechał na nartach ze zbocza górskiego. W „Niepokonanym” łatwo odnajdziemy fragmenty opisów walki byków, również minimalistyczne, ale oddające całą sytuację. Mamy po prostu cały ogląd sprawy.
Jak wcześniej powiedziałem. Warto przygodę Hemingwaya zacząć od opowiadań. Zobaczymy w nich kunszt słowa, które buduje krajobrazy. A krajobrazy historie. Może nie rozumiecie ostatniego zdania. Wydaje się wam dziwne, takie faux pas słowne. Ale powinniście przeczytać „Rzekę dwóch serc” Ernesta Hemingwaya. Wtedy z pewnością zrozumiecie. Nie tylko myśl recenzji. Przede wszystkim amerykańskiego pisarza, który miał wiele do powiedzenia o życiu.