RECENZJA
„HEJ, DZIEWCZYNO!”
AUTOR: PATRYCJA MNICH
WSPÓŁPRACA REKLAMOWA —
WYDAWNICTWO: PAPIEROWY MOTYL
„Oto była rewolucja, a one, wciąż jeszcze niepewne, ale już krzykliwe i odważne, wydłużały szyję, żeby patrzeć zuchwale w oczy każdemu, kto im podskoczy, i rozkładały ciężar równo na obie chude nogi, żeby stać. Nie wiemy jeszcze dokładnie, kim się stajemy, ale na pewno kimś, kim jeszcze nie byłyśmy....”
Hej, dziewczyno! To nieschematyczna, niebanalna, pełna emocji historia, która ujęła mnie swoją innością. Fabuła książki została dobrze nakreślona, z dużą dozą dystansu. Autorka przemyca wiele ciekawych postaci do tej historii, które dodają fajnego smaczku i zaciekawiają między innymi Alinę Szapocznikow, Zofię Stryjeńską, Krystynę Skarbek.
Pełna refleksji, emocji, ukrytych uczuć opowieść, okraszona lekką dozą komizmu sytuacyjnego. Książka toczy się swoim rytmem, spokojne, niepospiesznie wciągając nas do świata kobiet Zaborskich. Autorka niczego nie ubarwia, pokazują życie tych kobiet, relacje między nimi, takie, jakie jest naprawdę z całą paletą niedoskonałości.
Historia o sile, niedoskonałościach, życiu po swojemu i według własnych zasad a przede wszystkim odważnych kobietach, które nie boją się żyć po swojemu i iść pod prąd. Historia kobiet, które wiodły nieoczywiste życie, pełne niepowtarzalności, rozrywki, przełamując codzienną rutynę, ale na swój sposób czuły się szczęśliwe. Miały swoją filozofię życia, żyjąc we śnie, że rzeczywistość skrywa o wiele więcej niż to, co widzialne i racjonalne. Wychowane w wierze, że trzeba być nonkonformistką i że liczy się sztuka i dusza.
Miały swoje tajemnice, wady, słabości, takie uciekinierki z normalnego nudnego życia, żyjąc według swoich zasad.
Książka przede wszystkim pokazuje, że trzeba, zawsze, żyć po swojemu i być sobą nawet idąc pod prąd, będąc niezrozumiałym.
Autorka ma lekki, przyjemny styl, pełen
dystansu, wyczucia, co powoduje, że czytając, tę książkę zostajemy wciągnięci do intrygującego świata bohaterów.
Postacie świetnie wykreowane, niepowtarzalne, autentyczne, silne, nieschematyczne, charyzmatyczne, skomplikowane.
Zoya, Kamila, Łucja, Matylda to główne postacie tej historii, każda z nich była inna, miała swoje zalety, wady, słabości, a to dawała pełen ich realizm.
„Każda trasa ma w sobie coś dobrego i coś złego. I w ogóle nie ma się co za długo zastanawiać, bo co byśmy nie wybrali, to będzie trochę dobrze, a trochę źle”.
Poznajemy historię i życie bardzo ciekawych niesamowitych kobiet mieszkających w Krakowie.
Zoya Zaborska seniorka rodu, artystka rzeźbiarka z bardzo ciekawym zapleczem wspomnień. Była bezwzględna dla ludzi, których nie uważała za ciekawych. Każdy musiał być hałaśliwy, wyrazisty, nietuzinkowy.
Kamila Zaborska prowadzi własną agencję reklamową, odnosi sukcesy na tym polu.
W głębi duszy czuła się kimś gorszej kategorii we własnym domu. Kiedyś buntowniczka, zbuntowana królowa życia, ale i tego zaprzestała, żyjąc w przeświadczeniu, że jest nieciekawa.
Matylda Zaborska pokorna, oaza spokoju, milczącą. Nie potrafiła żyć bez tańca, lubiła seks.
Łucja Zaborska zdolna, ale nie zdyscyplinowana studentka malarstwa pierwszego roku na ASP. Lubiła się wyróżniać, była skomplikowana, rubaszna, bezczelna, zadziorna i pełna buntu.
Polecam.