Nazwisko Danielle Steel nie powinno być nikomu obce, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej dorobek ponad osiemdziesięciu książek, wydanych w 47 krajach, których łącza sprzedaż przekroczyła pół miliarda egzemplarzy. Jest amerykańską powieściopisarką, która inspiracje do swoich książek czerpie z życia. Każdy czytelnik niezależnie od wieku odnajdzie w bohaterach cząstkę siebie. Każda jej książka ukazuje zaciekłą walkę dobra ze złem, która nie zawsze musi być przegrana. Wiele z jej powieści doczekało się swoich ekranizacji.
W książce pt. „Happy Birthday” można dojrzeć prosty przekaz od chwili poznania wszystkich bohaterów, iż wiek nie gra roli, a na radykalne zmiany w naszym życiu nigdy nie jest za późno i zawsze warto walczyć o lepsze jutro.
1 listopada bohaterowie „wspólnie” obchodzą swoje okrągłe urodziny.
Dla Valerie jest to istny koszmar zwłaszcza, że jej praca polega na byciu pięknym i młodym. Choć nikt nie przypuszczałby ile lat ma ta gwiazda programu telewizyjnego dotyczącego dobrego stylu i wytwornego życia, ona sama czuję piętno czasu, a jej osamotnienie i rozgniewanie sięga zenitu, gdy w lokalnej rozgłośni radiowej dziennikarz podał, iż kończy 60 lat. Mentalnie jest to dla niej koniec kariery, której poświęciła wszystko wraz z małżeństwem.
W tym samym dniu jej córka April kończy 30 lat w przeciwieństwie do swojej matki nie jest gwiazdą telewizyjną, lecz właścicielką renomowanej restauracji. Jednakże podobnie jak matka dąży „po trupach do celu”, trupem tym razem okazało się szczęście osobiste i nieomal dziecko.
Jack kończy swoje 50 urodziny w niezbyt miłej atmosferze, gdyż jako była gwiazda amerykańskiego futbolu, a obecna gwiazda stacji telewizyjnej doznaje urazu kręgosłupa
po nocy z „kobietą kotem”. Choć w jego życiu jest wiele kobiet zwykle tych między
20-25(Kuba Wojewódzki doczekał się swojego sobowtóra w literaturze kobiecej, jeśli chodzi o wiek partnerek) to w dniu urodzin zdaje sobie sprawę z tego, że nic w życiu nie jest wieczne i nie może długo trwać, a jedyne co jest prawdziwe w jego wypadku to samotność.
Poza opisem bohaterów, nie można inaczej streścić książki, gdyż każda próba zagłębienia się w temat powoduje zdradzenie większości tajemnic, które na nas czekają za przykrywką tytułu „Happy Birthday”.
Styl książki nie odbiega od wcześniej poznanych mi powieści. Po przeczytaniu książki towarzyszyło mi przekonanie, że autorka sama do końca nie wiedziała jak ją zakończyć. Prowadziła całą trójkę bohaterów przez całą powieść, kończąc nijak ich historie. Moim zdaniem powinna jednego z nich wysunąć bardziej na plan pierwszy, a historię pozostałej dwójki zakończyć odpowiednio wcześniej, mimo że w jakiś sposób pokrywały się i miały na siebie wpływ. Historia matki i córki jest do siebie bardzo zbliżona. Obie poznają wartościowych i uczuciowych mężczyzn, na których warto było tak długo czekać. Co stanowi dla mnie osobiście minus, gdyż można to było poprowadzić inaczej, może nawet kogoś uśmiercić? Przy okazji apel do polskich pisarzy powieści obyczajowych i typowych „romansideł”: nie bójcie się uśmiercać swoich bohaterów, czy wszyscy muszą żyć w jednym schemacie pt. „długo i szczęśliwie”?
Fabuła jest ciekawa, dużo nieoczekiwanych zwrotów akcji, ale czy ja tego po tej książce oczekiwałam? Jest to druga książka Danielle Steel, którą przeczytałam, więc może jakiś fan jej powieści mnie poprawi, aczkolwiek wydaje mi się, trochę „dopchnięta na chama”, skoro napisałam to niech już będzie.
Tytuł też moim zdaniem nie spełnił swojej roli, gdyż prócz tego, że ich historia na papierze ożywa w dniu urodzin to nic więcej się nie dzieje, poza jeszcze rozmyślaniami i bilansem życia. Cała akcja nabiera kształtu i zmierza ku jasno określonemu celowi, później przy niespodziewanym wydarzeniu. Ocena 6,5/ 10, bo mimo wszystko coś sobą prezentuję, ale z drugiej strony, takich książek z pewnością jest już wiele.