Zanim sięgnęłam po piętnasty tom serii o komisarzu Oczko, zastanawiałam się, czy autor wciąż ma coś nowego do zaoferowania. Przecież po tylu książkach łatwo wpaść w rutynę, prawda? A jednak Tomasz Wandzel po raz kolejny udowodnił, że potrafi mnie zaskoczyć.
Od pierwszych stron zostałam porwana w wir wydarzeń. Halloweenowa sceneria – dzieci w kostiumach, dynie na gankach, a w tle ta groźna cisza, która zapowiada coś złego. Gdy do drzwi Mariusza Sandomierskiego puka klaun i wypowiada słowa „cukierek albo śmierć”, od razu czułam, że ten pozornie niewinny motyw skrywa coś mroczniejszego. Strzał, który pada chwilę później, jest jak początek domina, którego konsekwencje autor rozgrywa z precyzją chirurga.
Atmosfera książki jest klaustrofobiczna i niepokojąca, jakby Wandzel chciał nas zamknąć w ciasnej klatce razem z pytaniem: „Co zrobiłbyś, gdybyś stanął twarzą w twarz z własnym strachem?”. Autor doskonale buduje napięcie, bawi się naszymi oczekiwaniami i ciągle myli tropy. To, co zaczyna się jako pozornie prosta zagadka „kto zabił?”, z czasem zmienia się w skomplikowaną sieć intryg, gdzie każdy ma coś do ukrycia.
Wątek klauna to majstersztyk. Nie jest to jedynie efektowny element fabuły, ale głębszy symbol – strachu, maski, pod którą każdy z nas coś ukrywa. Klaun w tej historii przeraża mnie nie tylko dlatego, że zabija, ale też dlatego, że wydaje się odbiciem mroków, które mogą czaić się w każdym z nas.
Ale Wandzel nie byłby sobą, gdyby ograniczył się jedynie do kryminalnej zagadki. W „Cukierek albo śmierć” znajdziemy coś więcej: pytania o to, co oznacza odpowiedzialność, o skutki naszych decyzji i o to, jak przeszłość determinuje nasze wybory. Czy Oczko znajdzie klauna? Owszem, ale pytanie, co odnajdzie w trakcie śledztwa, wydaje się tu znacznie ważniejsze.
Podoba mi się, jak autor rozwija motyw cyklu. Mimo że to piętnasta część, każdy tom jest inny, każdy odkrywa nową warstwę zarówno postaci Oczko, jak i samej serii. Nie ma tu zmęczenia materiału, a finał tej części daje jasno do zrozumienia, że Wandzel ma jeszcze wiele do powiedzenia.
Czy polecam? Jak najbardziej. Ale przyznam, że ta książka, choć wciągająca, nie jest łatwa. To opowieść, która wymaga uwagi i uwrażliwia na mrok – zarówno w literaturze, jak i w życiu. I choć po zamknięciu ostatniej strony poczułam ulgę, że to już koniec tej historii, nie mogę się doczekać kolejnej części.