Autorki książki dają głos ofiarom gwałtu. "Gwałt Polski" to pozycja, którą trzeba przeczytać.
Te wszystkie wspomnienia gwałtu, tego do czego zdolny jest mężczyzna, co kobieta musi przeżywać jest straszne. Smutne i przerażające aż do bólu. Tak samo jak i to, że kobiety, które są ofiarami gwałtu nie mają pomocy. Wszystko jest przeciwko nim. Prawo, które powinno chronić, organy ścigania, które powinny ścigać, a nie oceniać. Jakakolwiek sprawiedliwość to wielka mistyfikacja. W ogóle czytając tę książkę doszłam do wniosku, że najlepiej by było, gdyby kobiety nie miały żadnego głosu. Najlepiej żeby rozchylały nogi kiedy ich pan i władca chce, rodziły dzieci, zajmowały się domem, były własnością mężczyzn - niewolnicami. Mężczyźni, którzy dopuszczają się by zgwałcić kobietę to troglodyci.
"Malujesz się jak dziwka, ubierasz za krótkie spódniczki" nikt nie ma prawa tak mówić, nikt nie ma prawa by twierdzić, że tak wyglądająca kobieta chce być zgwałcona, nikt nie ma prawa dotykać kobiety, kiedy ona tego nie chce. Te historie udowadniają, że słowo NIE nie istnieje. Możesz krzyczeć, możesz szukać pomocy, a i tak jej nie dostaniesz. Ani zaraz po gwałcie, ani nigdy. To trauma, która boli całe życie. To wspomnienie, które będzie przeczołgiwać życie kobiety na okrągło na jawie i we śnie. Największy obłęd bierze się z niemocy. Najbardziej jednak boli to, że sprawca jest bezkarny, że jego słowo jest brane najpoważniej, że to kobieta skrzywdzona staje się jakby sprawcą, tym który "śmiał skusić niewinnego mężczyznę do tego czynu". To jest kurde niepojęte.
Ta wstrząsająca lektura mówi o tym w jakiej prehistorii my żyjemy. Jak nasz patokatolicki kraj pozwala na coś takiego. Propaganda nienawiści skłania ludzi do przekonań, że kobieta zgwałcona sama jest sobie winna. Książka miała swoją premierę w trakcie strajków kobiet. Tak bardzo wpasowała się w temat walki kobiet o swoje prawa. W tej książce kobiety o nie właśnie walczą. Ta książka pokazuje również jakie złe wartości są przekazywane z pokolenia na pokolenie Nie wiem co by to było, gdyby nie ruch #metoo. Kobiety nadal nie miałyby głosu, siedziałyby ukryte w odmętach swoich krzywd wyrządzonych przez mężczyzn. A teraz wyobraźcie sobie ile kobiet nadal tłumi w sobie taką traumę, bo przez to co się dzieje w mediach, co wyprawiają z nami rządzący mężczyźni, a o bezkarności sprawców nie wspominając, myślą sobie że są wszystkiemu winne i wstydzą się same siebie. To jest koszmar. Musimy to zmienić, my kobiety! Zmieniajmy to już podczas wychowywania naszych dzieci. Ja nie chcę takiej Polski dla moich dzieci. To kolejna lektura, która tak mocno dała mi do myślenia. Bo to kolejna lektura, która mówi, że musimy zacząć zmieniać świat dla pokolenia, które my sami tworzymy...