Ms. Manwhore recenzja

"Ms.Manwhore" to takie dopełnienie dwóch ostatnich części, tom 2.5 Takie pożegnanie z historią Malcolma i Rachel. Idealnie ujęła to sama autorka w dedykacji do książki: "Kiedy skończyłam pisać Manwhore +1, nie byłam jeszcze gotowa na to, aby pożegnać się z Malcolmem i Rachel. Chciałam wiedzieć, co miało miejsce później, miałam ochotę to zobaczyć. Książkę tę dedykuje wszystkim tym, którzy podzielają moje pragnienie."
Ja się z tym bardzo zgadzam, po poprzedniej czułam trochę niedosyt, a ta cieniutka książeczka w pełni zaspokoiła moja ciekawość.
Tą część w całości poświęcona przedślubnej gorączce, ślubowi i podroży poślubnej. Uwielbiany Malcolm Saint się zaręczył, a Rachel zostaje najbardziej znienawidzoną kobietą w social mediach. Oboje zostają najmodniejszą parą Chicago. Daje się zauważyć, że na pierwszy plan wysuwa się tez Tahoe, przyjaciel Sainta, dlatego możemy się domyślać, że to on będzie bohaterem następnej książki. Mam nadzieje, że w następnych częściach będzie nam dane spotkać się jeszcze z państwem Saint.
Katy Evan potrafi świetnie wykreować męskich bohaterów. Widać to na przykładzie serii "Manwhore" jak i serii "Real" gdzie głównym bohaterem jest Remy.
Cała seria to lekka i przyjemna lektura taka dla relaksu, bo jeśli szukacie mocniejszych wrażeń i dark romansu to nie jest to lektura dla Was. Nie sa to grube tomy i pochlania się je w ekspresowym tempie. Ja bardzo zżyłam się z bohaterami, kibicowałam ich wyborom. Uwierzcie mi, że jeśli ją przeczytacie to będziecie w team Malcolm. Dla mnie to było fajne zakończenie całej historii, czuć bijącą ze stron miłość i namiętność. Troszkę szkoda, że jest tak krótka, bo można było rozbudować na przykład wątek podróży poślubnej. Nie znajdziecie tutaj ekscytujących zwrotów akcji, ani dramatów, ale tak właśnie ma być , ta historia zasługuje na Happy End. Tak na zakończenie już zostawię cytat:
"Właśnie tutaj. W tych ramionach. Ramionach tego jedynego mężczyzny. Moje miejsce, do którego wracam po orbicie. Moje miejsce, w którym się śmieję, kocham i grzeszę."
Tak drogie Panie Malcolm Saint jest już "zaklepany"...