Śmigiel - niewielkie, liczące około 5 tys. mieszkańców wielkopolskie miasteczko, nazywane Miastem Watraków, a to dlatego, że znaleźć tu można było niemal sto takich budowli. Do naszych czasów aż tyle się nie zachowało, ale najnowsza książka Konrada Możdżenia nie opowiada o naszych czasach...
Konrad Możdżeń debiutował w 2020 roku świetną powieścią grozy "Choć ze mną", potem pojawił się w antologii "Grobowiec I: Zaraza". Zbiór opowiadań "Listy z Miasta Wiatraków" był z kolei zapowiadany już od lata 2020 roku (bardziej oficjalnie: od jesieni 2021), ale dopiero teraz, w październiku 2023 roku mogliśmy wziąć tę książkę do ręki. "Listy z Miasta Wiatraków" to osiem całkiem obszernych opowieści, w których dominuje groza. Wszystkie teksty łączy Śmigiel, który cały czas gdzieś tam się przewija oraz woń starego domu, co jest dość charakterystyczne dla opowiadań retro. Konrad Możdżeń czasami cofa się jedynie do PRL-u, innym razem do czasów II wojny światowej, albo do lat pruskiego zaboru. Całość liczy ponad 700 stron, więc jak na 8 tekstów, jest to naprawdę pokaźnych rozmiarów tomiszcze, ale Autor zadbał o różnorodność, co sprawia, że te opowiadania wchodzą równie gładko, co kolejne kawałki ulubionej pizzy.
W kolejnych tekstach przewijają się motywy mrocznych rytuałów, nawiedzeń, tajnych eksperymentów, świadomych snów i kontaktów z zaświatami, mamy tu także jeden kryminał o ciekawej intrydze, przewija się też temat zemsty, odkupienia win i błędnych decyzji, które wywracają całe życie... Konrad Możdżeń jest sprawnym opowiadaczem i dzięki temu przeszłość ożywa pełnią barw, a sepiczny klimat jeszcze bardziej potęguje atmosferę grozy. No właśnie, groza w barwach sepii nie jest tak popularna, a szkoda. W tej dziedzinie przoduje jednak kryminał, ale opowieści z dreszczykiem z tym historycznym nalotem, to jest coś, co bardzo lubię i czego wypatruję, i w czym - jak się przekonałem - Możdżeń jest bardzo dobry.
Nie sposób omówić wszystkich osiem opowiadań, bo i nie chciałbym wystawiać Waszej cierpliwości na próbę. Jedne historie podobały mi się bardziej, drugiej mniej, ale przy żadnej nie miałem ochoty zatrzasnąć księgi i dać sobie z nią spokój, więc w moim odczuciu, wszystkie zachowały odpowiedni poziom. Było jednak kilka takich opowiadań, które z różnych względów wyróżniały się i zwróciły moją uwagę. Ot, weźmy chociażby "Błękit". To bardzo nastrojowy tekst o duchu, ale przede wszystkich o trudnej przeszłości, o życiowych zakrętach i próbie poznania tajemnic, które były pogrzebane przez dziesięciolecia. Jest tu trochę strasznie i trochę smutno, ale w idealnie dobranych proporcjach.
Drugim tekstem wartym wyróżnienia jest "Więcej grzechów nie pamiętam". To bardziej opowiadanie historyczne, dramat społeczny, niż groza, ale jak już wspomniałem, jest tu różnorodnie i nie trzeba epatować grozą, żeby przykuć uwagę. Tutaj mamy opowieść o kowalu Kazimierzu, który ma tego pecha, że przyszło mu żyć w czasach, kiedy wybucha II wojna światowa. W innych okolicznościach i przy dobrych wiatrach, Kazik może i by zachował przyzwoitość (albo i nie), ale w obawie przed utratą zakładu i życia, decyduje się na kolaborację z Niemcami. Za sprawą jego donosów wielu traci życie, ale Kazimierz właściwie nie ma wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie, całe życie jest butny, pyszny i mocno zadufany w sobie. "Więcej grzechów nie pamiętam" to jeden z tych opowieści, które mają antybohatera w roli głównej i z tą postacią Konrad poradził sobie bardzo dobrze. W opowiadaniu mamy silny motyw tchórzostwa, ale i zemsty, a całość ma niesamowity, mocny wydźwięk.
Trzecim tekstem, który zwrócił moją uwagę, jest "Droga na Robaczyn", który zaczyna się trochę jak "Desperacja" Stephena Kinga, trochę jak film "Wzgórza mają oczy" Wesa Cravena. Jest zepsuty samochód, jest odludzie i piesza wędrówka, która kończy się w dziwnym, tajemniczym miejscu przypominającym podziemny schron. Tam właśnie trafia nasz główny bohater - właściciel felernego auta, który będzie teraz musiał zawalczyć o życie. To co jednak wydaje się końcem, jest w rzeczywistości początkiem całej opowieści, w której pobrzmiewać będą echa II wojny światowej i tajnych nazistowskich eksperymentów, a wyjątkowo głośno wybrzmi zmowa milczenia. Opowiadanie z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom urbexów, ale nie tylko.
Właściwie o każdym opowiadaniu mógłbym napisać coś dobrego, ale ograniczmy się do tej najlepszej trójki. A skoro podium mamy już zapełnione, powoli możemy kończyć. "Listy z Miasta Wiatraków" to zbiór ciekawy i intrygujący, a świetną atmosferę historii stworzonych przez Konrada Możdżenia, podkręca wydanie książki. Vesper to jeden z tych nielicznych wydawców, którzy kładą duży nacisk na warstwę wizualną. Ich publikację są po prostu piękne i będę to podkreślał zawsze, aż do znudzenia. W przypadku "Listów" jest tak samo. Bardzo klimatyczna ilustracja okładkowa + obrazy otwierające każde z 8 opowiadań, to dzieła Michała Lorenca (nie, nie tego od muzyki filmowej, innego), który już kilka razy współpracował z Vesperem, chociażby przy okazji wspomnianego już tu "Choć ze mną" czy dwóch powieści Artura Urbanowicza: "Gałęziste" i "Paradoks".
"Listy z Miasta Wiatraków" to zbiór opowiadań w sam raz na długie jesienno-zimowe wieczory. Dreszczyk strachu, ale i emocji gwarantowany, a do tego kawał solidnie napisanej polskiej literatury gatunkowej. Polecam.
© by MROCZNE STRONY | 2023