Trzynastoletni Zane Obispo mieszka w stanie Nowy Meksyk, razem z mamą i wujkiem, za jedynych sąsiadów mając telefoniczną wróżkę i hodowcę ostrych papryk. Nie ma ojca ani przyjaciół wśród swoich rówieśników, a do tego kuleje, bo z niezrozumiałych powodów urodził się z jedną nogą krótszą niż drugą. Za to ma wiernego psa - trójnogą bokserkę o imieniu Rosie, i własny wulkan za domem. Kiedy do tego właśnie wulkanu wlatuje samolot z dziwnym stworem na pokładzie, a na progu Zane’a staje tajemnicza Brooks, chłopak dowiaduje się, że legendy Majów są czymś więcej niż makabrycznymi historyjkami, a on sam ma do odegrania kluczową rolę w przebudzeniu pradawnego boga śmierci Ah-Pucha. Od tej pory życie Zane’a drastycznie się zmienia - chłopak wyrusza z Brooks, która sama nie jest do końca człowiekiem, na wyprawę, aby uratować świat, a przy okazji odkryć własną tożsamość.
"Posłaniec burzy" to kolejna książka z cyklu Rick Riordan Przedstawia, pozwalającego autorom z różnych, rzadziej przedstawianych w literaturze kultur, dzielić się z młodymi czytelnikami mitologią swoich przodków. W serii ukazały się już powieści przybliżające bogatą kulturę hinduską i koreańską, a tym razem mamy szansę dowiedzieć się co nieco o mitologii Majów. Przyznam szczerze, że nigdy jeszcze nie spotkałam się z nią w żadnej książce, więc z chęcią sięgnęłam po tę powieść, aby w trochę już schematycznej formie odnaleźć coś nowego i świeżego. Z pewnością się nie zawiodłam!
Jak już napisałam wyżej, schemat pozostaje podobny do poprzednich części serii: poznajemy nastolatka, który nagle dowiaduje się, że ponadnaturalny świat naprawdę istnieje, a do tego sam jest jego częścią, po czym wyrusza na niebezpieczną wyprawę, stawiając czoła różnym mitologicznym stworom i twarzą w twarz poznając bóstwa z danej kultury. J.C. Cervantes dodała jednak do swojej historii kilka elementów, które wyróżniają ją spośród reszty.
Po pierwsze: sama mitologia Majów jest rzadko spotykana, a bardzo interesująca. Pojawiają się oczywiście elementy uniwersalne, jak bogowie śmierci, wojny czy wody, ale nie każda kultura może się pochwalić swoją boginią czekolady, prawda? ;) W “Posłańcu burzy” znajdziemy też ciekawe historie o czterokrotnym stwarzaniu ludzi (z błota, drewna, słomy i kukurydzy) czy o bóstwie, które - mając postać samej głowy - spłodziło dwóch synów. Nie pytajcie, jak, bo nie mam pojęcia! W każdym razie bardzo mi się spodobało wplecenie majańskiej mitologii we współczesną rzeczywistość, dzięki czemu miałam możliwość wiele się nauczyć.
Po drugie: Cervantes jako jedyna nie zapomniała w swojej historii o zdrowym rozsądku. W pozostałych powieściach z tego nurtu wszyscy zdają się wychodzić z założenia, że śmiertelnie niebezpieczne misje to coś w sam raz dla bezbronnych nastolatków - po co wysyłać z nimi kogoś dorosłego, przecież jakoś sobie poradzą! Zane’owi i Brooks towarzyszy jednak rozmiłowany w sztuce zapaśniczej wujek Zane’a - Hondo, a na późniejszym etapie także potomek olbrzymów, którego pasją jest tworzenie nowych magicznych technologii. Nie wiem, czy właśnie coś takiego autorka miała na myśli, ale odbieram to jako przesłanie, że korzystanie z pomocy kogoś starszego, bardziej doświadczonego, nie jest oznaką słabości, ale mądrości.
Trzecia rzecz: chociaż w “Posłańcu burzy” nie brakuje humoru, jest to, jak do tej pory, najpoważniejsza książka z cyklu. Bohaterem jest niepełnosprawny chłopiec, który całe życie zmaga się z piętnem kaleki. Nie może biegać jak inne dzieciaki, do poruszania się potrzebna mu jest laska, co czyni z niego obiekt drwin i prześladowania ze strony rówieśników. W związku z tym poczucie własnej wartości jest u Zane’a bardzo niskie, a w jego sercu widać gorycz. Patrzy na samego siebie przez pryzmat jednej słabości, nie zawsze dostrzegając swoje mocne strony - a jest odważny, lojalny, sprytny i ma dobre serce. Z drugiej strony jest też uparty i musi wszystko robić po swojemu, nawet kiedy inni mu to odradzają, ale zazwyczaj ma dobre intencje i skoczyłby w ogień za tymi, na których mu zależy. Dopiero kiedy poznaje prawdę o swoim pochodzeniu, powoli nabiera większej pewności siebie i uczy się czerpać siłę ze swoich słabości, choć jest to długi i stopniowy proces. Pomijając wszystkie te magiczno-mitologiczne sprawy, Zane jest bardzo autentyczny jako postać i młodzi, także niepełnosprawni, czytelnicy na pewno będą mogli odnaleźć w nim cząstkę siebie, a może też nauczą się trochę inaczej postrzegać to, co dotąd uważali za swoje wady.
Powieść wciąga praktycznie od początku, a im bliżej do końca, tym trudniej odłożyć ją na bok, za sprawą wartkiej akcji, nietuzinkowych bohaterów, żywych dialogów i chwytającej za serce pierwszoosobowej narracji z perspektywy Zane’a. Jest to jedna z tych książek, przy których można się pośmiać, trochę wzruszyć, a przy okazji nauczyć się wielu ciekawych rzeczy, cały czas dobrze się bawiąc. “Posłaniec burzy” należy do kategorii middle grade, czyli skierowany jest do czytelników 10+, ale i dorośli, zainteresowani fantastyką i mitologiami z różnych zakątków świata, z przyjemnością mogą sięgnąć po tę książkę - polecam!