Jedna z ostatnich książek niedawno zmarłego króla powieści sensacyjno-szpiegowskiej tak naprawdę nie jest pozycją szpiegowską czy sensacyjną. To raczej moralitet zadający poważne pytania w świecie po 11 września. O to czy podstawowe prawa jednostki wciąż obowiązują. O zakres prawa do prywatności, do ochrony prawnej, do uczciwego procesu. A także o granice suwerenności państwa: czy można zezwolić na ich gwałcenie przez obce państwo? To pytania bardzo na czasie: wystarczy wspomnieć, wśród wielu innych, sprawę Snowdena, tajnego więzienia CIA na Mazurach czy morderstw dysydentów rosyjskich w Anglii.
Amerykańska odpowiedź na powyższe pytania jest jasna: można zawiesić wszelkie prawa jednostki i suwerenność państwową wtedy, gdy zabija się Amerykanów. Europejczycy, na szczęście, nie są tak skrajni. Ów konflikt wartości może najbrutalniej pokazuje le Carré w dialogu europejskiego funkcjonariusza (pytającego) i amerykańskiego (odpowiadającego): „O jakiej ty sprawiedliwości mówisz? – O amerykańskiej, baranie. A niby o jakiej? O prawdziwej sprawiedliwości, takiej, ku..a, co strzela z biodra. A nie byle jakiej, takiej jak wasza, co wystarczy byle adwokat, żeby ją wypaczyć.”
A rzecz cała dzieje się w Hamburgu po 11 września 2001 r., miejsce to ważne, bo przecież w Hamburgu mieszkali i szkolili się terroryści, którzy zaatakowali Nowy Jork. Siłą rzeczy więc tamtejsze służby specjalne wyczulone są na wszelkie sygnały o terroryzmie.
Jak zwykle u le Carré'a mamy miłość, mamy też zwykłe, ludzkie przyzwoite zachowanie polegające na pomocy innym w potrzebie. Niestety: i miłość i przyzwoitość muszą przegrać z bezduszną polityką i wymogami bezpieczeństwa państwa, arbitralnie definiowanymi i interpretowanymi przez służby specjalne. Człowiek się nie liczy.
Można zarzucać, że w książce dzieje się niewiele, ale to nie rzecz typu: zabili go i uciekł. Tu mamy świetnie i realistycznie przedstawioną codzienność służb specjalnych; le Carré wie, co pisze, bo przecież sam w nich pracował. Wydaje się, że głównym ich zajęciem nie jest robota operacyjna, ale spory kompetencyjne: kto ważniejszy, kto może prowadzić śledztwo, a kto mu się w nie wtryniać, ile jedna służba może ujawnić drugiej itp.
Poza tym znakomicie są opisane rozmowy szpiegów, czy ludzi pracujących w wywiadzie. Ci ludzie bez przerwy muszą się kontrolować, zważać na każde słowo, które wypowiadają. Świetnie pokazuje le Carré ów stan, w którym człowiek rozmawia, ale jednocześnie jest obok siebie rozmawiającego i obserwuje się z boku. Typowe tu zdanie takie: `Usłyszała siebie mówiącą słowa...'
Od pewnego momentu domyślamy się, że to się źle skończy (prawie wszystkie książki le Carré'a kończą się źle), ale słucha się z niesłabnącą ciekawością. Audiobooka czyta świetnie Wiktor Zborowski, który w innych książkach mnie irytował, bo rozciąga za bardzo słowa i zdania, ale tutaj to się sprawdza, bo się można napawać prozą le Carré'a.
Nasuwa się porównanie z naszym czołowym reprezentantem literatury szpiegowskiej, Vincentem Severskim. No cóż, nie umniejszam wiedzy i talentu Severskiego, ale jego książki w porównaniu z le Carrém to literatura dla dzieci. Różnice w poziomie literackim, w wadze poruszanej problematyki są olbrzymie.