Biografia znakomitego brazylijskiego piłkarza, który "jako pierwszy rozsławił" tytułowe imię w światowym futbolu😉.
Książka opisuje jego karierę do roku 1998, gdy mogło wydawać się, że to, co w sporcie najlepsze - jej bohater ma już, niestety, za sobą...
Jednak los, jak to czasem w życiu bywa, potrafi zaskakiwać. I w roku 2002 Ronaldo poprowadził Brazylię do tytułu mistrza świata, zostając "przy okazji" najlepszym strzelcem turnieju rozgrywanego wówczas w Azji...
Od najmłodszych lat uważany był za wielki, piłkarski talent. Do tego stopnia, że jako nastolatek pojechał na mundial do USA. Brazylia zdobyła złoto, lecz nasz bohater nie był jeszcze jej podstawowym graczem. Romario i Bebeto byli w oczach trenera bardziej przydatni drużynie ...
Ronaldo nie poszedł więc w ślady Pelego, który jako "nieletni" z przytupem wkroczył w świat wielkiego futbolu, efektownie prezentując się na mistrzostwach globu. Choć i tak miał "więcej szczęścia " niż na przykład młody Maradona, którego trener Menotti nie powołał na pamiętny mundial w 1978 roku na boiskach Argentyny...
Na kolejny turniej o piłkarski Puchar Świata Ronaldo jechał już jako jeden z najlepszych graczy globu. Owszem, trapiły go czasem kontuzje, nie wszystkie bywały do końca zaleczone - ale efektowną i skuteczną grą w czołowych klubach Europy wyrobił sobie bardzo solidną markę. I na francuskich boiskach wszystko szło po jego myśli. Aż do finału, przed którym nastąpiło "tajemnicze zasłabnięcie" słynnego Brazylijczyka. Do dziś jest wiele wersji "dlaczego ?", książka też je przedstawia. W każdym razie Francja z łatwością ograła Brazylię, a Ronaldo w finale praktycznie nie zaistniał...
Odbił to sobie po 4 latach, na kolejnym mundialu, kiedy to błyskotliwą grą poprowadził "Canarinhos" do tytułu mistrzów świata...
Był to jego "wielki powrót" na tron gracza numer 1, i zarazem piękne podsumowanie całej kariery. Coś jak kiedyś mistrzostwa w Meksyku ( 1970) dla jego słynnego rodaka - Pele. Ten ostatni również zasłynął jako "złote dziecko piłki nożnej"( MŚ 1958), lecz po sławetnym "polowaniu" na jego nogi podczas kolejnego czempionatu (1962) wydawało się, że już nigdy nie osiągnie prezentowanego wcześniej poziomu. A jednak...
Bo najwięksi, mimo trudności, na ogół wracają na szczyt. Jak choćby Maradona, któremu "połamano nogi" na ligowych hiszpańskich boiskach. Co nie przeszkodziło "boskiemu Diego" zabłysnąć później na MŚ'86 w Meksyku...
Ronaldo może nie był fenomenem pokroju słynnego Argentyńczyka, ale jednym z najlepszych piłkarzy świata przełomu wieków - z pewnością już tak.
I warto przypomnieć sobie historię gracza, którego imię wprawiało w euforię piłkarskich fanów, zanim jeszcze na futbolowej scenie pojawił się jego "imiennik" z Portugalii- CR 7...