Przyznają, po przeczytaniu mam problem z tą książką. Na początku uważałam ją za bardzo dobry produkt wśród tylu innych kryminalnych fabuł. Gdy spotyka się często wykorzystywane na wszelkie możliwe sposoby ograne motywy, to cieszy pojawienie się akcji w nieco innej odsłonie. I o ile jest dynamicznie, bo zapewniam dzieje się wiele i to jakże nieprawdopodobnych sytuacji, które dotykają bohaterów, o tyle z czasem zaczęło mi to przypominać filmy o zawrotnie pędzącej akcji, niekoniecznie najwyższych lotów. Niektóre elementy mające za cel budować napięcie, w moim odczuciu, lekko naciągane, a to nie budzi przekonania do całości. Zresztą natrafia się w treści na tyle niedopracowanych sytuacji, które doprowadzają do jeszcze bardziej irracjonalnych rozwiązań, że czytanie tego momentami aż boli.
Cała akcja rozgrywa się z perspektywy 15 lat po zerwaniu kontaktu Nathana z Marion, a właściwie jego tajemniczym zniknięciu z jej życia. I nagle kobieta zostaje wciągnięta w grę Trojana, który mobilizuje ją do działania podsyłając zdjęcie dawnego ukochanego przedstawiając go jako kogoś innego niż ten, który do tej pory istniał w jej świadomości. Marion wyrusza do Los Angeles i wszystko zaczyna się nieprawdopodobnie napędzać, gdzie praktycznie na dzień dobry zaczyna za nią podążać FBI, gdzieś z boku jest gangsterka, wojsko, a w centrum jej ukochany. Nathan niczym nieskalane bóstwo, wielce szlachetny dobroczyńca, fachowiec w swej dziedzinie. A jednocześnie jakiś taki bez charakteru, że już nie wspomnę o samym wątku romantycznym. Nie mam też zielonego pojęcia jak może być wiarygodny fakt, iż skrzywdzona fizycznie i emocjonalnie kobieta, która targnęła się na swoje życie, nagle po kilkunastu latach dostaje wskazówkę i rusza biegiem by ratować swego eks. Panie Bauwen trochę ludzkiej empatii! W takiej sytuacji niejedna kobieta chciałaby by dorwać drania i osobiście go zabić, a nie lecieć na drugi koniec świata z rozmarzeniem, że oto spełni się jej marzenie o romantycznej miłości.
Jeśli przyjrzeć się krytycznie to zasadniczo kuleje wszystko od bohaterów, których sylwetki są niedopracowane, a jednocześnie są odbiciem zbioru postaci z różnych filmów, niestety, kiepsko zmontowanych tu z fabułą. A ta z kolei momentami iście fantastyczna. Skaczemy z jednego planu na drugi, Marion dochodzi do takich wniosków, niemalże bez użytecznych danych, że można posądzić ją o telepatię. Nie ma w tym jasnej metody. Właśnie to, iż autor jakby poza treścią organizuje cześć fabuły, gdzie nie mówi czytelnikowi o wielu punktach, a tylko potem za pośrednictwem bohaterów dokonuje brawurowych rozwiązań, przyczynia się do uśmiechu podczas czytania treści. U mnie napięcie było wywołane tylko chęcią szybkiego zakończenia tej książki, a nie realnymi odczuciami z jej lektury.
To co stanowiło mocny punkt, a mianowicie postać Trojana, osobnika zwodzącego, pojawiającego się znikąd, a jednak wiedzącego wszystko o krokach głównej bohaterki, mogło dać początek genialnym rozwiązaniom w treści. Niestety, Bauwen to zaprzepaścił, sprowadzając fabułę do scenariusza podrzędnego filmu, naszpikowanego ogranymi wątkami, co tylko sprowadziło całość do lawirowania wśród nagromadzonych kiczowatych scen. Jeżeli treść nie nosi znamion prawdopodobnych sytuacji, a wręcz ociera się o zaczerpnięte elementy z kina akcji, to widać nic jej nie uratuje.
Moje zainteresowanie fabułą spadało stopniowo, gdy następowały te szczególne momenty, w których czułam się przez Bauwen'a coraz bardziej oszukiwana jako czytelniczka kryminałów. Wplatanie tak przekombinowanych elementów napędzających, skutecznie zniechęcało podążanie ku końcowi owej przygody. Ostatecznie książka przyniosła mi rozczarowanie.