Generalnie wydaje mi się, że mam dość duży zasób słownictwa, ale trafiają się takie książki, które uzmysławiają mi, że ten zasób słów jest jednak ubogi. Po prostu brakuje mi odpowiednich wyrażeń, które mogłyby oddać to, co chcę przekazać. O niektórych książkach ciężko mówić, żeby nie wpaść w banał, a oddać istotę rzeczy. I właśnie do takich książek należy najnowsze literackie "dziecko" Olgi Morawskiej.
Mężem Olgi był Piotr Morawski - znany polski himalaista, który zginął w 2009 roku podczas kolejnej wyprawy. Pozostawił żonę i dwójkę małych synów. Olga to niezwykła kobieta, która każdego dnia walczy o to, aby jej dzieci miały szczęśliwe życie i aby ludzie pamiętali o jej mężu. Podejmuje się wielu wyzwań i projektów, a do najświeższych sukcesów należy właśnie książka "Góry na opak, czyli rozmowy o czekaniu."
Pomysł na "Góry..." zaczął się od zdjęć. Pięknych zdjęć Piotra, które Olga początkowo chciała wydać w formie albumu, ale doszła do wniosku, że kolejny górski album nie trafi do ludzi w odpowiedni sposób i trzeba obrazy uzupełnić słowami. I uzupełniła. Przeprowadziła wywiady z dziesięcioma osobami, które tak jak ona żyły w cieniu gór, gdyż ich bliscy (mężowie, bracia, siostry, dzieci) byli zapalonymi taternikami, himalaistami, alpinistami. O swoich rodzinach opowiadają zarówno ci, którym góry zabrały najbliższych już na zawsze, jak i ci, których ukochani wciąż wyjeżdżają na wyprawy i ryzykują życie. Te rozmowy są pełne mądrości. Znajdziecie tu miłość, pasję, poświęcenie, czekanie. Nawet osoby, które nie interesują się zupełnie górami, powinny odkryć w tej książce coś dla siebie. Możemy nauczyć się od bohaterów wywiadów, jak żyć i jak kochać, nawet wtedy, gdy nie jesteśmy najważniejsi czy po prostu jedyni.
Ja uwielbiam góry, ale czysto rekreacyjnie. Cieszę się jednak, że mogłam dzięki tej książce dowiedzieć się trochę więcej o górach, o wspinaniu. Niezwykłe były porównania tego, jak wyglądały wyprawy kiedyś, a jak teraz. Dawniej sprzęt był lichy, ubrania himalaiści szyli sobie sami, a kontakt z rodziną? List raz na miesiąc i to przy dużym szczęściu. Ale wszyscy rozmówcy podkreślają, że w tamtych (trudnych przecież) czasach członkowie wyprawy mogli liczyć na siebie w stu procentach. Byli drużyną, byli przyjaciółmi. Dziś sprzęt jest świetny, z rodziną można być w stałym kontakcie (ale też niestety z całym światem, za czym rodziny nie przepadają), ale poczucie braterstwa jakby osłabło. Teraz większość stawia na indywidualne sukcesy.
"Przyjaciela nigdy nie zostawia się samego w górach - nawet wtedy, kiedy jest bryłą lodu." (Jerzy Wawrzyniec Żuławski)
Książka jest pięknie wydana. Każda rozmowa poprzedzona została zarysem biografii i zdjęciami bohatera danej rozmowy. A kolejne wywiady są poprzedzielane zachwycającymi fotografiami Piotra Morawskiego. Oglądamy góry jego oczami...
Dla mnie ta książka była wyjątkowa, ponieważ pożyczyła mi ją koleżanka, której chłopak od wielu lat jeździ na wyprawy. Na początku były tylko Tatry, ale teraz wybiera coraz poważniejsze góry. Podziwiam O. za to, że nie walczy z tą ryzykowną pasją, ale przyjmuje to, co przynosi jej życie. Wiem i widzę, że jest jej ciężko, ale ona ma tą świadomość, że z górami nie wygra i jeśli chce być dalej ze swoim ukochanym, to musi znaleźć w sobie siłę, dużo cierpliwości i zrozumienie.
Polecam z całego serca!