Annę Dziewit -Meller znałam dotąd głównie z felietonów w "Tygodniku Powszechnym", to moje pierwsze spotkanie z jej dłuższą formą literacką ale na pewno nie ostatnie! Nie spodziewałam się, że "Góra Tajget" będzie historią, którą można poczuć wręcz podskórnie, która rozbudzi niepokój i demony przeszłości, która każe nam pamiętać. Przeczytałam ją w zasadzie w jeden dzień, miałam wrażenie, że oto mam w rękach coś ważnego, historię o ludzkiej godności i ogromnym strachu, o ludziach bez wyrzutów sumienia i o tych, którzy nie mieli głosu, pozbawieni praw przez zastany mechanizm czasów.
Już sam sposób opowiadania buduje uczucie jakieś obawy, która pojawia się jeszcze zanim poznamy wszystkich bohaterów. Pierwszym z nich będzie Sebastian, świeżo upieczony ojciec, który wraz z radością przyjścia na świat córki jednocześnie coraz bardziej pogrąża się w przepełniającym go o nią lęku. Ta historia jest tu jednak tylko preludium, Sebastian doprowadzi nas do relacji dotyczącej niechlubnej przeszłości szpitala dla psychicznie chorych, gdzie w czasie wojny dokonywano eksperymentów na dzieciach.
Właśnie do tego miejsca trafi prowadzony przez ojczyma esesmana mały Rysio, którego tenże po prostu chciał się pozbyć . Tutaj poznamy również doktor Gertrudę Lubner, która odpowiedzialna była m. in. za zabijanie dzieci luminalem. Spotkamy ją jeszcze po wojnie w rozmowie z dziennikarzem, gdzie elegancka lekarka uparcie broni swego stanowiska, że działała tylko w imieniu nauki i medycyny.
W serce zapadła mi również opowieść Zefki, młodej dziewczyny, która wróciła na Śląsk po dwuletnim pobycie na robotach w Niemczech. To postać jest z wielu względów chyba najtragiczniejsza…
Anna Dziewit - Meller celowo nawiązuje do starożytnej historii góry Tajget, na którą Spartanie przynosili kalekie czy chore dzieci, zostawiając je tam na pewną śmierć. W kontekście akcji eugenicznej ze szpitala w Lublińcu ten tytuł jest bardziej niż zasadny.
Książka nie jest obszerna, ale ma w sobie ogromny ładunek emocjonalny, skłania do refleksji, przypomina o ogromnej krzywdzie najbardziej bezbronnych, podnosi również temat winy i kary, szczególnie tej, której udaje się latami unikać. Tych kilka indywidualnych historii uderza w nas niczym niespodziewana fala świadectwa o potworności pewnej, nie tak odległej przecież, epoki. Zdecydowanie polecam!