„Golden boys” to książka autorstwa Phila Stampera wydana przez Wydawnictwo Jaguar [współpraca reklamowa z @wydawnictwojaguar]
Gabe, Reese, Sal i Heath to przyjaciele, mieszkający w małym miasteczku, którzy stoją przed ogromnym wyzwaniem - w trakcie wakacji przed ostatnią klasą liceum każdy z nich wyjedzie „w nieznane”. Chłopcy mają różne oczekiwania, inne możliwości i inne cele. Jedno jest pewne – na każdego ten czas wpłynie. Co czwórka przyjaciół wyciągnie ze swoich wyjazdów? Czy ich przyjaźń będzie tak samo silna po powrocie?
Główną zaletą książki jest podział na cztery perspektywy i bardzo krótkie rozdziały. Co prawda, na początku każdy z chłopaków mi się mieszał, ale nie trwało to długo, ponieważ każdy z nich jest inny, wyróżnia się, a do tego jedzie w inne miejsce i zajmuje się czymś zupełnie innym. Z biegiem czasu naprawdę doceniłam dynamikę i, muszę przyznać, w tym przypadku polubiłam takie szybkie skoki z miejsca na miejsce, z perspektywy na perspektywę. Mogliśmy naprawdę solidnie poznać punkt widzenia bohaterów i to, czego doświadczają. Autor nie pogubił się w tym wszystkim.
Kolejna kwestia jest równie istotna. Czytając opis, zastanawiałam się, czy będzie to luźna, wakacyjna książka z szeroką queerową reprezentacją, czy autor postawi również na ciekawą problematykę. Liczyłam na problemy, dylematy, wyzwania, komplikacje, wzloty i upadki. Chciałam przeczytać o młodych osobach, które pokonują jakąś drogę i coś z tego wynoszą. Co wynoszą? Cokolwiek, byle miało sens. Czy autorowi to się udało? Jak najbardziej. Każdy z chłopaków jest inny, doświadcza czegoś innego, a autor, za sprawą angażujących historii i solidnie wykreowanych postaci, przekazuje istotne wartości.
Reese wyjeżdża do Paryża. Miasto mody, inspiracji, wielkich ludzi. Jednak szybko okazuje się, że ścieżka, którą chciał obrać, średnio do niego przemawia. W zasadzie Reese nie jest pewien, co do niego przemawia. W związku z tym postanawia zgłosić prośbę o przeniesienie na inny kurs. Finalnie okazuje się, że będzie uczęszczał na oba – projektowanie mody i grafikę. Dla chłopaka jest to wyzwanie. Podobało mi się to, że autor postanowił za przykładem Reese’a pokazać, że nie musimy podążać tą ścieżką, którą sobie wyznaczyliśmy lub ktoś wyznaczył nam. Mamy prawo poszukiwać siebie, uczyć się nowych rzeczy – mamy wiele możliwości rozwoju.
W zasadzie każdy z chłopaków to właśnie robił – poszukiwał siebie, poznawał świat, odkrywał swoje możliwości, pokonywał swoje bariery, wychodził ze strefy komfortu, miał wzloty i upadki. Podobało mi się to, że mogliśmy obserwować ich zachowania i im kibicować. Co prawda jednych lubiłam bardziej, drugich mniej, ale i tak z ciekawością śledziłam losy każdego.
Wracając do sytuacji każdego z chłopaków… Gabe udaje się do Bostonu, by zostać wolontariuszem w organizacji non-profit. Jego ścieżka okazała się również bardzo ciekawa ze względu na nieoczekiwane wyzwania i konieczność zmierzenia się z sytuacjami, w których Gabe z własnej woli nigdy by się nie postawił.
Celem Sala jest Kapitol, gdzie czeka go posada stażysty jednego z członków kongresu. Ogrom pracy, nieludzki wymiar godzin, zadania ponad miarę chłopaka, rzucenie na głęboką wodę, przemęczenie i stres („Jestem jednak wdzięczny za to, że pozwolili mi dojść do pewnych wniosków – a konkretnie do tego, że przepracowuję się jak kretyn, nie mając ku temu powodów”). Sal musi odnaleźć się w miejscu, które jest zarówno spełnieniem jego marzeń, jak i czymś, determinującym ryzyko przedwczesnego wypalenia i wycieńczenia. W trakcie tego wyjazdu Sal ma okazję przemyśleć, czego tak naprawdę chce od życia.
Heath wybiera się na Florydę, by pomóc ciotce w salonie z automatami do gry, a przy okazji trochę odetchnąć, odciąć się od nieustających problemów rodzinnych. Chłopak zacieśnia więzi z kuzynką i zyskuje nowe spojrzenie na własną sytuację, więzi rodzinne.
Od autora otrzymujemy mieszankę wybuchową, jeżeli chodzi o tematykę, działania i procesy myślowe chłopaków. Pojawiają się istotne wątki, które wskazują na ważne aspekty, sposób radzenia sobie z problemami. Dzięki chłopakom mamy okazję zastanowić się nad tolerancją, hejtem, bezpodstawną i konstruktywną krytyką, działaniem ponad nasze siły, niepewnością przyszłości. Dostrzegamy to, czym kierują się bohaterowie, wiemy, jakie mają oczekiwania względem wakacji i dalszego życia. Mamy szansę zastanowić się nad własnym życiem i nas sobą.
Podczas lektury, wraz z biegiem każdej z czterech historii, ciągle wracała do mnie jedna myśl – uderzało mnie to, jak wiele może się zmienić przez jeden wyjazd, jeden kurs, jeden staż, jedne wakacje. Każde wydarzenie w naszym życiu nas buduje, a to, co z tego wyciągniemy, zależy tylko od nas.
Zastanawiałam się również nad siłą przyjaźni, nad relacjami, które łączą nas z ludźmi, relacjami, które pozostają na lata lub znikają z dnia na dzień. Nieraz te relacje są wystawiane na próbę czasu, próbę odległości.
„Golden boys” to lektura idealna na nadchodzącą wiosnę. Sama w sobie jest lekka, ciepła i wciągająca, bardzo pozytywnie nastawiająca do życia i działania.
Jeśli macie ochotę na „wakacyjną opowieścią o przyjaźni czterech wyjątkowych queerowych chłopaków o wielkich sercach i jeszcze większych marzeniach”, to sięgnijcie po „Golden boys”.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar.